30 sierpnia 2013

Rozdział 115

Hejoo wszystkim xd
To jest ostatni rozdział w te wakacje, więc z góry mówię, że nie mam zielonego pojęcia, kiedy pojawi się następny -.-
Liceum to już nie przelewki, a ja mam zamiar zrobić wszystko, żeby spełnić jedno marzenie ;3
Dobra, mniejsza o to xd
Tak więc, mam nadzieję, że te wakacje były dla Was naprawdę udane, że świetnie się bawiliście i w ogóle ; D
Powodzenia w szkole, żeby Was nauczyciele nie męczyli i takie tam xd
Tak więc, ostatni rozdział w te wakacje. Zapraszam ;)





~*~





- Co robisz...? - James przytulił mnie od tyłu.
- Obiad, nie widać...? - zaśmiałam się cicho. Odkąd wszystko sobie wyjaśniliśmy, nie miewam już koszmarów i powoli oswajam się z obecną sytuacją.
- Widać, ale za to jak czuć... - mruknął z uśmiechem, całując mnie po szyi.
- Musisz, prawda...? - mruknęłam speszona, gdy dostałam dreszczy.
- Tak, podstawa... - zaśmiał się i musnął mój policzek, po czym usiadł przy stole.
- Dobrze, że już jutro wracamy do Los Angeles... - pokręciłam głową zrezygnowana.
- A co? Źle ci ze mną? - uniósł brwi do góry.
- Po prostu wolę być tam niż tu... - mruknęłam cicho, a niedługo później jedliśmy lazanię, którą przygotowałam.





*





- Jesteśmy...! - wydarł się James, gdy po południu weszliśmy do domu.
- Nareszcie...! - Carlos do nas dobiegł, a za nim Kendall z Foxem.
- Co wy takie miny macie? - zdziwiłam się, biorąc psa na ręce.
- Dwa tygodnie czegoś takiego... - zaczął blondyn, patrząc na Carlosa, który odchrząknął.
- Dajesz, mała! O rany, ale mi dobrze...! - zaczął jęczeć. - Mocniej, Logan, mocniej...!
- Co się dzieje...? - zdziwił się James.
- Logan i Patricia...! - wyjaśnił Kendall. - Codziennie, po kilka razy było ich słychać!
- Co...? - zakrztusiłam się własną śliną.
- No właśnie to...! - krzyknęli oboje.
- Gdzie on jest? - James spojrzał za ich plecy.
- Wyszedł z tą...! - Kendall się wzdrygnął.
- Pustą, wstrętną, obrzydliwą wiedźmą...! - Carlos uniósł ręce, jakby kogoś dusił.
- Spokojnie, wróci to porozmawiamy... - spojrzałam na nich obu.
- To nic nie da! Już próbowaliśmy! - syknął Kendall.
- Hej, uspokójcie się! - zganił ich James, gdy oboje zaczęli się kłócić. Westchnęłam ciężko, po czym ich wyminęłam i poszłam na górę, gdzie się rozpakowałam.





*





Siedzieliśmy w czwórkę w salonie i oglądaliśmy jakąś komedię. Słońce chyliło się ku zachodowi, ale za nic nie chciało nam się iść do łóżek, czy coś podobnego.
- Chyba Logan wrócił... - mruknęłam, patrząc w stronę przedpokoju, gdy rozległ się trzask drzwi. Chłopcy powiedli za mną wzrokiem, a po chwili ujrzeliśmy totalnie pijanego właściciela domu.
- Stary, coś ty z sobą zrobił? - Kendall uniósł brwi do góry. Loggy ledwo stał na nogach.
- Wykorzystała mnie... - uśmiechnął się kpiarsko.
- Wiedziałem, że tak będzie! - prychnął Carlos, wstając z miejsca. - Zachowałeś się jak kompletny idiota!
- Powtórz to, sukinsynie! - Henderson złapał go za koszulkę i przycisnął do ściany.
- Logan, zostaw go...! - próbowałam go odciągnąć od Latynosa, ale jedynie mnie odepchnął, przez co wpadłam na Kendalla.
- Powtórz...! - warknął Logan.
- Jesteś idiotą! - krzyknął Pena, odpychając go od siebie. A ten z kolei, nie czekając dłużej, rzucił się na niego.
- Cholera, Logan! Uspokój się! - James próbował ich rozdzielić, przez co oberwał od Hendersona, który rozciął mu wargę.
- Dzwoń po Jennifer...! - Kendall na mnie spojrzał i pomógł chłopakom.
- O... Okay... - nie bardzo wiedziałam, co to ma pomóc, ale wyciągnęłam komórkę i spełniłam polecenie blondyna.
- Jessica...? - usłyszałam zdziwiony głos mojej przyjaciółki.
- Jennifer, musisz do nas przyjechać! - wypaliłam od razu, a za mną rozległ się dźwięk tłuczonego szkła.
- Zostaw mnie, kretynie...! - krzyknął Carlos, próbując odepchnąć od siebie Logana.
- Carlos...! - spojrzałam na niego przerażona, gdy uderzył głową o szafkę i upadł na podłogę, łapiąc się za jej tył.
- Cholera...! Weź się ogarnij...! - James wściekły przycisnął Logana do ściany.
- Co się tam dzieje...?! - Jennifer sprowadziła mnie na Ziemię.
- Logan się upił i chłopaki nie mogą go uspokoić...! - jęknęłam niezadowolona. - Przyjedź szybko! - odpowiedzi już nie usłyszałam, bo się rozłączyła. Ja od razu zadzwoniłam po Michaela i Marka. Oni jako jedyni chyba ich uspokoją.
- Kendall...! - z mojego gardła wydarł się krzyk przerażenia, gdy blondyn oberwał od Logana i upadł na podłogę.
- Co tu, do jasnej cholery, się dzieje?! - w progu przedpokoju stanęła Jennifer, a zaraz za nią pojawili się bracia Johnson.
- Czy wyście powariowali?! - Michael się wściekł, jak jeszcze nigdy. Wcale mu się nie dziwię. Kendall miał podbite oko i zranioną skroń, James rozciętą wargę, a Carlos siedział zakrwawiony pod ścianą.
- A wy tu czego...?! - Logan wytarł krew z kącika ust. - Wynocha!
- Zamknij się w końcu...! - krzyknął Carlos. Oczywiście Henderson się wściekł i podniósł go za koszulkę do góry.
- Zostaw go...! - Jennifer odepchnęła swojego byłego i w jednej chwili go spoliczkowała. W domu zaległa cisza...
- W porządku...? - Mark od razu znalazł się obok Peny, aby go opatrzyć.
- Taa... - mruknął i z pomocą Kendalla poszedł z nim do kuchni.
- Pokaż to... - przyłożyłam Jamesowi dłoń do policzka, gdy wstał z podłogi.
- Nic mi nie jest... - mruknął, całując mnie w nią i zostawiając na niej krew ze swojej rozciętej wargi. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na Logana, który ciągle był w szoku po uderzeniu Jen.
- A teraz grzecznie pójdziesz na górę, jasne...?! - złapała go za ucho i pociągnęła w stronę schodów. On pojękując z bólu, poszedł za nią.
- Co tu się do cholery dzieje?! - Michael spojrzał na nas zabójczo.
- Zrobię herbaty... - westchnęłam ciężko i poszliśmy do kuchni, gdzie Mark zajmował się poturbowanym Carlosem.
- Aua...! - jęknął niezadowolony, gdy nacisnął mu na nadgarstek.
- No pięknie... - lekarz westchnął ciężko. - Jest skręcony.
- Sam bym wam kości połamał! - syknął Michael. - Banda dzieciaków! Nie macie lepszych zajęć jak bójki?!
- Nie nasza wina, że zaczął się stawiać...! - Kendall stanął w ich obronie, po czym skrzywił się niezadowolony, gdy przyłożyłam mu wacik z wodą utlenioną do rany na skroni.
- Rzucił się na Carlosa jak jakiś psychol! Chcieliśmy ich tylko rozdzielić...! - dodał James, trzymając przy wardze chusteczkę.
- Aż brak mi słów na wasze zachowanie! - Michael spojrzał na nich zabójczo.
- Wam chyba nic nie jest... - Mark spojrzał na Kendalla i Jamesa.
- Są tylko poobijani... - westchnęłam ciężko. - I całe szczęście.
- A ty... - przeniósł wzrok na Carlosa - ...przyjdziesz na prześwietlenie do szpitala.
- Prześwietlnie? Po co? - zdziwił się Michael.
- Abym mógł wykluczyć ewentualne złamania... - spakował swoje rzeczy.
- Niech będzie... - Carlos westchnął ciężko.
- Co z Loganem...? - spojrzałam na wchodzącą do kuchni Jennifer.
- Poza tym, że zwymiotował już pięć razy to nic... - wzruszyła ramionami, wyciągając apteczkę z szafki.
- Daj mu to, powinno pomóc... - Mark podał jej małą buteleczkę z lekarstwem.
- Dzięki... - westchnęła, biorąc ją od niego.
- Nie stawia ci się...? - Carlos zdziwiony uniósł brwi do góry.
- Nie, tylko cały czas gada jaki to on był cholernie głupi... - wywróciła oczami i wyszła, kierując się na górę.
- Jessica, a co z tobą? - Mark przeniósł na mnie wzrok.
- Ze mną...? - zdziwiłam się, a on wskazał na moje ramię, gdzie miałam poziome skaleczenie. On nie czekając dłużej, opatrzył mnie i wypił herbatę.
- Wrócę tu rano i ma być spokój! - Michael spojrzał na chłopaków zabójczo, po czym razem z bratem opuścił nasz dom. Kendall zamknął drzwi na wszystkie zamki, po czym każdy poszedł do siebie. Po wzięciu prysznica zaniosłam jeszcze herbatę Jennifer, gdyż miała zamiar czuwać przy tym pacanie całą noc.
- Dzięki... - wzięła kubek do ręki i spojrzała na leżącego w łóżku Logana.
- Co z nim? - spytałam cicho.
- Jest poobijany i tyle, ale jutro będzie umierał z powodu kaca... - wzruszyła ramionami.
- Powodzenia i dobranoc... - uśmiechnęłam się ciepło i ruszyłam do pokoju, gdzie spał już James.
- Dzięki, dobranoc... - zamknęła za sobą drzwi.
Weszłam po cichu do sypialni, po czym wyskoczyłam pod kołdrę i przytuliłam się do Jamesa.
- Nareszcie... - mruknął w moje włosy, przytulając mnie mocno.
- Myślałam, że śpisz... - szepnęłam cicho.
- Bez ciebie nie mogę zasnąć... - uśmiechnął się lekko.
- Śpij już, dobranoc... - musnęłam delikatnie jego usta swoimi, co od razu odwzajemnił.
- Dobranoc... - szepnął cichutko i oboje odlecieliśmy.
     Obudziłam się dość późno, bo o dziesiątej. Przeciągnęłam się z uśmiechem, po czym spojrzałam na przytulnego do mnie chłopaka.
- James, wstawaj... - musnęłam delikatnie jego ucho, czując po chwili jak przechodzi go dreszcz.
- Nie-e... - mruknął jak mały chłopiec, tuląc mnie mocniej.
- Trzeba zjeść śniadanie i się ubrać. Nasi rodzice mają dzisiaj wpaść, zapomniałeś? - zaśmiałam się cicho.
- Dasz buziaka...? - otworzył jedno oko, patrząc na mnie uważnie.
- A dam... - uśmiechnęłam się, całując go delikatnie. W końcu oboje zeszliśmy na dół, uprzednio biorąc prysznic i się ubierając.
- Hej... - uśmiechnęłam się lekko, gdy weszliśmy do kuchni, gdzie byli już Kendall i Carlos.
- Jak tam? Żyjecie? - James zrobił wszystkim po kawie.
- Jakoś... - mruknął blondyn, jedząc swoją kanapkę.
- Carlos, w porządku...? - spojrzałam na niego zmartwiona, gdy smażył sobie naleśniki.
- Nie... - burknął. - Jak ja się dzisiaj rodzicom pokażę?
- Nie martw się. Zrozumieją... - położyłam mu rękę na ramieniu i uśmiechnęłam się ciepło.
- Mam nadzieję... - westchnął ciężko, a do kuchni wszedł Logan.
- Ale miałem dziwny sen... - mruknął zaspany. - Śniło mi się, że pobiłem się z chłopakami, a potem dostałem w twarz od Jennifer.
- To nie był sen... - mruknął Kendall, patrząc na niego i pokazując mu wielkiego siniaka pod okiem.
- Powtórzę to, co powiedziałem wczoraj... - Carlos usiadł przy stole. - Zachowałeś się jak skończony idiota.
- Czyli, że...? - Loggy spojrzał na nas zdziwiony, jak i przestraszony.
- Uderzyłam cię...? - Jennifer za nim stanęła. - Tak, i wcale nie żałuję - wzruszyła ramionami i nalała sobie soku do szklanki.
- Ile wczoraj wypiłem? - spojrzał na nas zdezorientowany.
- Wystarczająco dużo, aby doprowadzić chłopaków do tego stanu... - wskazałam ręką na pozostałą trójkę.
- Przepraszam... - mruknął cicho i wyszedł z kuchni, kierując się na górę. A my tylko spojrzeliśmy po sobie i wróciliśmy do śniadania.





*





- Przyjaźń mi pasuje... - Jennifer przytuliła Carlosa, gdy razem z Jamesem zeszłam na dół.
- Jak wy razem fajnie wyglądacie...! - zaśmiałam się, robiąc im zdjęcie.
- Weź się nie rozwijaj! - Jen spojrzała na mnie ze śmiechem.
- Jak wy się lubicie... - James pokręcił głową rozbawiony.
- A tu co za kółko różańcowe? - Kendall ze śmiechem pojawił się na schodach.
- Knujemy jakby cię tu zabić bez rozlewu krwi! - wyszczerzył się Carlos.
- No wiesz?! - blondyn udał oburzonego, na co parsknęliśmy śmiechem.
- To pewnie rodzice... - oznajmiłam, gdy rozległ się trzask drzwi.
- He... - Carlos urwał, gdy do salonu wkroczyła Nathalie.
- Hejka! - uśmiechnęła się kpiarsko.
- Co ty tu robisz?! - James się zdenerwował.
- Przyszłam do Kendalla, a nie do ciebie, więc siedź cicho! - syknęła Czarna.
- Do mnie? - blondyn zdziwiony uniósł brwi do góry. - Między nami wszystko skończone, nie chcę cię znać!
- O, czyżby? Chyba zmieniszzdanie, kiedy ci powiem, że jestem z tobą w ciąży! - założyła ręce na piersi.
- Co?! - wykrzyknęliśmy razem zdziwieni.
- No właśnie to! - uśmiechnęła się triumfalnie, patrząc na nas po kolei.
- Wyjdź stąd...! - syknął Carlos, po czym rozległ się dzwonek do drzwi. Po chwili do środka weszła... Monic?!
- Monic...? - Los spojrzał na nią zdziwiony.
- Przemyślałam wszystko i postanowiłam do ciebie wrócić! - uśmiechnęła się szeroko, a mi prawie oczy wypadły.
- Ale on będzie ze mną! - w progu do przedpokoju pojawiła się była Carlosa.
- Taa, jasne...! - prychnęła Blue. - Carlos, powiedz jej, że nie ma u ciebie szans!
- Ja... - Latynos spojrzał na nie zdezorientowany. Nie minęła chwila, a pobiegł na górę i zamknął się u siebie.
- Nie licz, że on do ciebie wróci! - Samantha spojrzała na Monic z nieukrywaną wrogością.
- Nie mam zamiaru w tym uczestniczyć, więc dla dobra dziecka sobie pójdę... - Nathalie uśmiechnęła się kpiarsko i wyszła. Kendall bez słowa poszedł do siebie.
- Tak nagle zapragnęłaś wrócić do Carlosa?! - prychnęła Jen, zakładając ręce na piersi i patrząc wrogo na Monic.
- A co ciebie to obchodzi?! - syknęła. - Zajmij się lepiej sobą!
Jennifer uniosła ręce do góry, po czym zabrała torebkę i wyszła, żegnając się wcześniej ze mną i Jamesem.
- A wy wynocha! - popchnęłam obie byłe Carlosa w stronę drzwi.
- Mnie się tak nie traktuje! - oburzyła się Monic.
- Dziwne, bo nas to jakoś nie obchodzi! - syknął James i zamknął drzwi na wszystkie zamki, gdy już były poza nimi.
- Katastrofa... - oparłam się o nie plecami, patrząc przed siebie.







~*~


No i jest! ; D
Mam nadzieję, że się Wam podobał xd
Następny pojawi się, kiedy będę miała czas.
A na razie jestem ciekawa Waszych opinii xd
Bo uważam, że mi trochę nie wyszedł -.-

17 komentarzy:

  1. Żartujesz... rozdział bombowy;))
    O Kurwa jakie bójki....dobrze że chłopakom nic nie jest.Najbardziej szkoda mi Carloska i Kendzia.Loganowi bardzo dobrze że go wykorzystała,no ale żeby tyle wypić no bez jaj.
    dobra rozdział bardzo mi się podoba
    czekam nn;***
    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko rozdział suuper;))
    Szkoda mi chłopaków,Nathalie w ciąży z Kendallem!!!??? no nie aż mi się żal zrobiło że z tą jędzą będzie miał dziecko.Carlos dziewczyny się o ciebie biją musisz wybrać tę właściwą.
    Dobra to do następnego rozdziału;))<33
    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaniemówiłam. Od tak.
    DZIEWCZYNO BOSKI ROZDZIAŁ !!!! Już się kolejnego doczekać nie mogę. : D A logan to zwykły buc i tyle. : P Szybko dodawaj kolejny, choćby nawet dzisiaj : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny ! ;) Jeszcze ta bójka chłopaków. I współczuję Kendallowi tego że będzie miał dziecko z Nathalie.... Mam nadzieję, że Carlos dokona właściwego wyboru w sprawie dziewczyn. Czekam nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. O Boże , wróciły te nie jakie.. czekaj CIĄŻA? MAM NADZIEJE ŻE UDAJE. Omg rozdział meka i czekam na kolejny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. O BOŻE Czekam na nn Dawj szybko

    OdpowiedzUsuń
  7. No Logan i wyszło, że wszyscy poza tobą mieli rację. Ale trzeba przyznać, że jest silny, bo nawet po pijanemu dał radę wszystkich chłopakom. Mam nadzieję, że wybaczą mu teraz pobicie i że się pozbiera. Zasługuje na fajną dziewczynę. No i życzę dobrego startu w liceum :) Pozdrawiam serdecznie i zapraszam http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl/, Ciri

    OdpowiedzUsuń
  8. To... skoro Jen i Carlos są przyjaciółmi, to z kim teraz będą? Matko boska, Carlos z ich wszystkich ma największe zainteresowanie wśród dziewczyn. Załamanie nerwowe, to bym zrobiła na jego miejscu.
    Nie wierzę żeby była w ciąży z Kendallem, a nawet jeśli, to stawiam, iż nie będzie to jego dziecko.
    Czekam nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak,Logan w końcu stał się tym "dobrym"!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Łał!!Super rozdział biedny Kendzio!Oby Carlos podjął dobrą decyzje.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej info tu: http://you-will-never-fool-the-destiny.blogspot.com/2013/09/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Super rozdział oby potoczyło się dobrze. Super piszesz :)
    Zapraszam Cię do mnie na nową notkę (i te stare ^^ )
    http://deszcz-krwi.blog.onet.pl/
    Mam nadzieje, że napiszesz jak ci się ona podoba ^^
    I na mojego drugiego bloga o książkach
    www.upadle-anioly-ksiazki.blog.onet.pl
    Znajdź taką jaką czytałaś i napisz co o niej myślisz :)
    Spory wybór ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Siemka! Nominowałam Cię do Libster Award :3 --> http://asialovebtr.blogspot.com/2013/09/libster-blog.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Zostałaś nominowana do Libster Award! :D Więcej informacji u mnie na blogu ;) http://dream-about-big-time-rush.blogspot.com/p/libster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Jaka ciąża? O jaaaaaaaaa... . Mam nadzieje ze to ściema .
    Monic ? Samantha ? O jaaa... . xD No nieźle Carlos .
    Rozdział wspaniały czekam na nn.;**
    PS
    Nominowałam Cię do Liebster Award . Więcej informacji znajdziesz u mnie.
    http://opowiadanie-o-btr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Nominowałam Cię do Liebster Award :) Szczegóły i nowa notka http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl/ Pozdrawiam, Ciri

    OdpowiedzUsuń