21 listopada 2012

Rozdział 78

Więc tak, jak zwykle muszę Was nieco znudzić, żebyście potem mogły przeczytać rozdział ^^
Ale wiecie, że Was kocham, nie ?? ;p
A wracając do tematu to jest taka sprawa... Werbel proszę ;)
W zakładce 'Bohaterowie' pojawiły się nowe postacie, więc zapraszam do ich zobaczenia. Niektóre z nich odegrają bardzo ważną rolę podczas nieobecności chłopaków, aż za ważną... Okey, bo za dużo powiem ^^
Druga sprawa to kryzysy w związkach na tym blogu. Wiem, że jestem paskudna, ale bez tego obejść się nie można ;) A było tak:
1. Jess wyjechała, zostawiając Jamesa samego. Wróciła do Middletown.
2. Logan i Jennifer rozstali się przez głupie zdjęcia, które przekazał Hendersonowi Fred.
3. Kendall rzucił Nathalie, bo laska go zdradziła.
4. ...
Właśnie nie ma czwartego, czyli Carlita ^^ Więc, żeby Wam smutno nie było, dołączy do tej 'wesołej' gromadki ;p
Miłego czytania.!
I pewnie za ten rozdział wszystkie Penerki mnie zabiją ...

~*~


Wszyscy wstaliśmy dość wcześnie.
Chłopaki pojechali do studia, a my postanowiłyśmy przyszykować sobie papiery, aby złożyć je na uczelnie.
Ogólnie to zapowiadał się piękny dzień, ale żadne z nas nie przewidziało tego, co stało się później...
- Ej, dziewczyny, ja idę zanieść już te papiery - do kuchni weszła w pełni przygotowana do wyjścia Monic.
- Może cię podwieźć? - spytała Jennifer. - Logan zostawił mi klucze do auta.
- Nie, przejdę się. To niedaleko - uśmiechnęła się szatynka.
- A gdzie Christine? - spytałam, bo nagle do mnie dotarło, że blondynki nie ma wśród nas.
- Pojechała z chłopakami. Jej uczelnia jest po drodze do studia - wyjaśniła Jen.
- Widzimy się po południu - dodała Mo, cmoknęła nas w policzki i już jej nie było.
- Wygląda na to, że zostałyśmy same - westchnęłam, a Fox zaczął szczekać.
- Z Foxem - zaśmiała się Jen. Zrobiłyśmy sobie popcorn i walnęłyśmy się przed telewizorem. Obejrzałyśmy kilka filmów, a potem postanowiłyśmy się poopalać. Miałam złe przeczucia w związku z Christine, znaczy z jej pojechaniem z chłopakami. Coś czułam, że stanie się coś złego... Tylko nie wiedziałam, co.
- Jess? - zagadnęła mnie Jen, jednocześnie wyrywając mnie z zamyślenia.
- Tak? - spojrzałam w jej stronę.
- Też masz dziwne przeczucia w związku z Christine? - położyła się bokiem, żeby na mnie spojrzeć.
- Niestety, ale tak - westchnęłam. - Czuję, że się coś stanie.
- Oby nic poważnego - dodała Jen, kładąc się na plecach.
- My mamy chyba jakąś paranoje - jęknęłam, zakrywając twarz dłońmi.
- Czemu tak sądzisz? - zdziwiła się.
- My czujemy, że stanie się coś złego, a Monic nie - wyjaśniłam.
- Bo tylko my jesteśmy takie stuknięte - zaśmiała się Jen.
- Ja mówię poważnie - mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Ja też. No powiedz, ilu ludzi znasz, którzy są tak rąbnięci jak my? - Jen spojrzała na mnie dziwnie.
- Nikogo - zaśmiałam się.
- A widzisz? To tylko dowodzi, że moja teoria się potwierdza. Jesteśmy skończonymi debilkami! - wybuchnęła śmiechem, a ja razem z nią.
- A z czego moje kochanie tak się śmieje, co? - usłyszałyśmy i spojrzałyśmy w stronę drzwi. Zobaczyłyśmy wyszczerzone buźki Logana i Jamesa. Oboje wgramolili się nam na leżaki. Maslow od razu mnie pocałował, bo by nie przeżył.
- Dawno nie widziałem cię w kostiumie - Loggy z mega wielkim bananem na twarzy przytulił się do Jen. Rzeczywiście, dawno się nie opalała. A strój, który miała na sobie, idealnie pasował do jej ciemnej skóry. Mój był za to jaśniejszy, a według Jimmiego, bardzo seksowny. Nie powiem, śmiać mi się chciało, jak to usłyszałam, ale chciałam przyjrzeć się rozmowie Loggiego i Jen, więc siedziałam cicho.
- Logan, do cholery, możesz przestać? - mruknęła Jen, gdy brunet przyssał się do jej szyi. James też ledwo od śmiechu się powstrzymywał. Mało tego, jeszcze położył się obok mnie i się przytulił.
- Nie - wystawił jej język i głupio się wyszczerzył.
- To nie jest zabawne - moja przyjaciółka zasłoniła się rękami.
- Ale, czy ja ci coś zrobiłem? - zaśmiał się. - Daj mi się nacieszyć, za dwa dni jedziemy w trasę. Pół roku cię nie będę widział.
- Ale ja się krępuję. James i Jessica, przecież tu siedzą - szepnęła mu na ucho, ale i tak ją usłyszałam. James był za bardzo zajęty moimi włosami, więc pewnie to do niego nie dotarło.
- Możecie stąd iść? - Loggy zwrócił się do mnie i Maslowa. Teraz to nie wytrzymaliśmy i zaczęliśmy się śmiać. W dodatku Jen trzepnęła Hendersona przez ramię, za jego bezpośredniość. Trochę czasu minęło, zanim się uspokoiliśmy.
- Zrobimy ci na złość i tu zostaniemy - dodał James, kładąc mi głowę na klatce piersiowej i się przytulając. Zaczęłam bawić się jego włosami. Loggy spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Na mnie nie patrz, nie wyjdę, póki on nie wstanie - zaśmiałam się, gdy Jimmy zamknął oczy i mocniej mnie przytulił.
- A mi jest tu wygodnie, więc zostanę - uśmiechnął się i cmoknął mnie w usta. Zaraz potem położył się z powrotem.
- Swoją drogą, gdzie są chłopaki i Christine? - spytała Jennifer.
- Carlos został jeszcze w studiu, a Kendall poszedł do sklepu - wyjaśnił Loggy.
- Aha, czyli mamy dom dla siebie - uśmiechnęła się Jen i cmoknęła bruneta w policzek. Zaraz potem wstała i skierowała się do środka. Logan nie mógł się na nią napatrzeć.
- A ty masz zamiar leżeć tak cały dzień? - Henderson zwrócił się do Jamesa, który w dalszym ciągu na mnie leżał.
- Tak. W przeciwieństwie do Jennifer, Jessica nie ma nic przeciwko temu, żebym sobie tak leżał - wyszczerzył się szatyn.
- Aleś ty mądry - Loggy udał obrażonego i się położył. Po chwili Jen wróciła.
- Logan, złaź! To moje miejsce! - oburzyła się.
- Ale mi tu wygodnie, masz inne leżaki - założył ręce za głowę i zamknął oczy.
- Idiota - mruknęła Jen pod nosem i chciała odejść, ale Loggy pociągnął ją za rękę, tak że wylądowała mu na brzuchu.
- Widzę jednak, że mój sposób jest nieco oklepany - zaśmiał się James, patrząc na całującą się parę. Cmoknęłam go w czoło, a on tylko mocniej mnie przytulił i przyssał się do mojej szyi.

^*^
Oczami Carlosa
^*^

Siedziałem w sterowni i czekałem na Christine. Chłopaki pojechali do domu, a ja miałem zostać i na nią poczekać. Jakbym nie miał nic innego do roboty. Monic pewnie jest już w domu i na mnie czeka.
Dźwiękowiec zaczął kręcić się przy panelu. Co chwilę wynosił jakieś pudła, albo wnosił nowe. W głowie zaczęło mi się kręcić.
- Hej, Carlos - nagle Christine usiadła obok mnie. - Czemu siedzisz tu sam?
- Czekam na ciebie - zaśmiałem się.
- Nie musiałeś, wróciłabym na piechotę - dodała szybko.
- Mam za zadanie odstawić cię bezpiecznie do domu, więc nie marudź - uśmiechnąłem się.
- I specjalnie zostałeś dla mnie? - wytrzeszczyła na mnie gały. - Musiało ci się nudzić.
- Powiedzmy, ale mdłości zastąpiły mi tą nudę - puściłem jej oczko.
- Nie rozumiem - zaśmiałem się, widząc jej zdezorientowany wzrok.
- Może kiedyś zrozumiesz - uśmiechnąłem się. Fajnie mi się z nią gadało. Nic dziwnego, że Kendall czuje do niej miętę. Oni jeszcze będą piękną parą. Ten dźwiękowiec zaczyna nie wkurzać, ciągle tu łazi i słucha o czym gadamy. Poza tym dziwnie patrzy na Christine. Nagle przeszedł za nią tak szybko, że ją popchnął, a ona wpadła na mnie i się pocałowaliśmy. Widziałem chytry uśmieszek na jego twarzy, jak wychodził. Ja i blondynka szybko się od siebie oderwaliśmy.
- Carlos...? - usłyszałem ten kochany głos, ale teraz brzmiał on jakoś inaczej.
- Monic! - ja i blondynka, aż się podnieśliśmy na widok mojej dziewczyny.
- Skarbie, ja ci wszystko wyjaśnię - zacząłem. Chciałem jej to wszystko wytłumaczyć. W końcu to był przypadek.
- Jak mogłeś? - spytała, a po jej policzkach spłynęły łzy. W życiu nie czułem się bardziej podle.
- Monic, to nie tak - dodała szybko Christine. - My...
Moja dziewczyna bez słowa wyszła ze sterowni.
- Monic! - pobiegłem za nią. Boże, jak ja ją stracę to chyba nie przeżyję! Zabiję tego dźwiękowca! To wszystko przez niego! Pewnie Christine też to przeżywa.
Wybiegłem ze studia. Monic stała na chodniku, a obok niej zatrzymała się taksówka.
- Monic, zaczekaj! - złapałem ją za nadgarstek.
- Zostaw mnie! - wyrwała mi się. - Słyszysz?! Zostaw!
- Mo, ja ci to wszystko wyjaśnię - zacząłem. Chciałem do niej podejść.
- Nie zbliżaj się do mnie! - krzyknęła przez łzy. - To koniec, słyszysz?! Daj mi spokój!
Z płaczem wsiadła do taksówki i odjechała.
- Monic! - krzyknąłem za nią, chociaż i tak wiedziałem, że mnie nie usłyszy.
- Carlos! - Christine do mnie podbiegła. Płakała.
- Co ci...? - zacząłem.
- Carlos, przepraszam. Nie wiem, co się stało. Ja tego nie chciałam, uwierz mi. To był przypadek - płakała.
- Christine, wiem - dodałem.
- Ale Monic z tobą zerwała. Ja tego nie chciałam - dodała i odbiegła. Cholera!

^*^
Oczami Jessici
^*^

Kendall wrócił do domu pół godziny po Jamesie i Loganie. Kiedy ja i Jen już się przebrałyśmy, razem z chłopakami usiadłyśmy przed telewizorem. Chcieliśmy obejrzeć jakąś komedię. Chłopcy przygotowali nam lody i zaczęliśmy seans. Nie powiem, komedia była dobra, bo cały czas się śmialiśmy. Po jakiejś godzinie się skończyła, a do środka weszła zapłakana Monic.
- Mo, co się stało? - spytałam zmartwiona.
- Zerwałam z Carlosem - załkała i opadła na fotel. Jennifer szybko usiadła obok niej i ją przytuliła.
- Czemu z nim zerwałaś? Co się stało? - pytał James. Ona tylko bardziej się popłakała. Po chwili do środka wbiegła równie zapłakana Christine.
- Monic, tak strasznie cię przepraszam - załkała zdyszana. - To był przypadek. My tego nie chcieliśmy.
- Całowałaś się z Carlosem!!! - wrzasnęła Mo, odsuwając się od Jen. - Wracaj do niego! Jesteście siebie warci!
Monic z płaczem pobiegła na górę.
- Co zrobiłaś? - Jennifer była wyraźnie zdziwiona, ale nie krzyczała. Zresztą my byliśmy w nie mniejszym szoku, co ona.
- Całowałaś się z Carlosem?! - krzyknął, ku zdziwieniu wszystkich, Kendall.
- To był przypadek! My tego nie chcieliśmy! - krzyknęła blondynka przez łzy.
- Myślałem, że jesteś inna, a ty jesteś taka jak Nathalie, czy Miriam! - warknął i poszedł na górę. Mays bez słowa wybiegła z domu.
- Christine, czekaj! - Jennifer w biegu założyła buty i kurtkę. Porwała jeszcze swoją torebkę, którą zostawiła wczoraj na fotelu i już jej nie było.
- Jennifer! - krzyknął za nią Logan, ale i tak go nie usłyszała.
- Dobra, co tu się stało? Bo nie ogarniam - James spojrzał najpierw na mnie, a potem na Logana. Nagle do środka wbiegł zdyszany Carlos.
- Gdzie Monic? - sapnął zdyszany, opierając ręce na kolanach.
- Na górze... Carlos, czekaj! - krzyknęłam, gdy pobiegł we wskazane przeze mnie miejsce. Pobiegliśmy za nim. Latynos najpierw wbiegł do swojej sypialni, a potem skierował się do pokoju, który kiedyś dzieliłam z Jen.
- Monic, otwieraj! Ja ci to wszystko wyjaśnię! - Pena zaczął się do niej dobijać.
- Carlos, to nic nie da. Ona cię nie słucha - powiedziałam spokojnie, kładąc mu rękę na ramieniu. Strącił ją.
- Mam to w nosie! - spojrzał na mnie wrogo, miał łzy w oczach. - Kocham ją i nie pozwolę jej odejść! Tylko ona się dla mnie liczy! Nikt więcej!
Wszedł do swojej sypialni, trzaskając drzwiami.
- Nadal nie łapię, dlaczego się rozstali - James podrapał się po głowie. - Skoro Carlos i Christine pocałowali się przez przypadek, to czemu Mo się tak wścieka?
- Może ona po prostu źle to odebrała? - Loggy głośno myślał. - W końcu, gdy weszła oni się całowali, więc się nie dziwię, że tak zareagowała.
Chłopaki prowadzili tą swoją jakże inteligentną konwersację, a mój telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu widniał numer Jen. Szybko odebrałam.
- Jennifer? Coś się stało? - zaczęłam, a chłopcy na mnie spojrzeli.
- Jessica, ktoś mnie śledzi - powiedziała zdyszana.
- Jak to, ktoś cię śledzi? - podniosłam głos. Loggy wyraźnie się zmartwił.
- Nie wiem. Od dłuższego czasu, jakiś koleś za mną idzie - dodała. Po odgłosach poznałam, że zaczęła biec.
- Uciekasz przed nim?! - teraz to krzyknęłam.
- A co mam zrobić?! Lepsze to niż na przykład gwałt, nie?! - też krzyknęła.
- Jennifer, gdzie jesteś?! Wracaj do domu! - rozkazałam. Usłyszałam strzał z pistoletu, a zaraz potem sygnał się urwał.
- Jennifer?! Jennifer! - krzyczałam do telefonu. Na wyświetlaczu widniał tylko czerwony napis: połączenie przerwane...



~*~


Jest rozdział.! Podobało się?? No mam nadzieję ;p

16 listopada 2012

Rozdział 77

    Chłopaki siedzieli na próbie, a ja leżałam na łóżku w sypialni i gapiłam się w okno. Fox spał tuż obok mnie, więc głaskałam go delikatnie po głowie. Nawet nie wiem, czy byłam w domu sama, czy nie. Jennifer gdzieś wyszła, bo Vivienne miała dla niej niespodziankę. Monic postanowiła odwiedzić swoich rodziców, a Christine... Hmm... Ostatnio widziałam ją jak leżała na hamaku w ogrodzie i coś rysowała. Ale to było przed południem, więc też mogła wyjść.
     Ciągle do mnie nie dotarło, że za kilka dni James i chłopaki wyjadą na pół roku. Jak ja bez niego wytrzymam? To niewykonalne! Ale w porównaniu z tym, co Jen będzie przeżywać to jest nic. W końcu ona i Logan dopiero co się pogodzili.
     Przynajmniej Fox ze mną będzie, więc tak jakby cząstka Jamesa też. Michael obliczył, że trasa powinna się skończyć dokładnie dwudziestego września. Tak, zobaczymy chłopaków dopiero dwudziestego września. Boże, to tak długo! Ale jest jeden plus, bo Christine obiecała, że zostanie z nami, aż do powrotu chłopaków. W dodatku jej rodzice pozwolili jej przeprowadzić się do nas na stałe. Wczoraj przywieźli jej rzeczy. Melody też nas odwiedziła. Kendall nie odstępował jej na krok. Widocznie bardzo się z nią zżył. A najlepsze z tego wszystkiego dla naszej nowej znajomej jest to, że rodzice zapisali ją na studia artystyczne. Zaczyna od przyszłego tygodnia, czyli jak chłopaków już nie będzie.
     Właściwie to ja też powinnam pomyśleć o jakiejś uczelni lub chociaż znaleźć pracę. W końcu nie mogę żerować na pieniądzach mojego chłopaka. Tylko, na jakie studia bym poszła? Jennifer od zawsze marzyła o szkole tanecznej, Monic fotograficznej, a Christine artystycznej, a ja? Co ja chcę w życiu robić? Pamiętam, że zawsze tańczyłam z Jen, ale to było hobby.
     Taniec nie był czymś, co mnie bardzo kręciło. Jedna rzecz zawsze mnie interesowała, a mianowicie pomaganie innym. Od zawsze chciałam być taka jak Taylor Swift albo Pierwsza Dama. One były i są dla mnie idolkami. Może właśnie to w życiu będę robić? Pomagać ludziom... Jeśli już naprawdę to jest to, czyli moja przyszłość, to muszę najpierw pomóc dzieciakom z sierocińca. Tylko jak? Nie jest tak, że najpierw trzeba skończyć jakąś uczelnię, czy coś? Chyba nie, ale poszukam i zapiszę się na jakieś studia. Mam kilka miesięcy w plecy, ale gdybym się wzięła to bym nadrobiła. W końcu napisałam perfekcyjnie maturę, więc dla mnie to nic wielkiego. Chyba...
- Nad czym tak myślisz? - usłyszałam koło ucha ten kochany głos. James leżał za mną i mnie obejmował. Nawet nie zauważyłam, kiedy wszedł do pokoju. Powoli odwróciłam się w jego stronę, żeby nie obudzić Foxa.
- Nad przyszłością - szepnęłam, patrząc w te jego boskie, brązowe tęczówki.
- A można to wiedzieć jaką? - uśmiechnął się lekko i odgarnął włosy z mojej twarzy.
- Chcę iść na studia - powiedziałam szybko. Widocznie się zdziwił, bo przestał gładzić dłonią mój policzek.
- Nie rozumiem - podparł się ręką.
- James, chcę pomagać ludziom. Chcę w końcu się do czegoś przydać - zaczęłam z entuzjazmem. - To coś, co chcę w życiu robić.
- Skoro tak bardzo tego chcesz to ja nie stoję ci na przeszkodzie - uśmiechnął się.
- Naprawdę? Nie jesteś zły? - spytałam z niedowierzaniem.
- Nie, a niby czemu? Od zawsze miałaś dobre serce, a twój wybór tylko mnie satysfakcjonuje. Będę mógł się chwalić, że moja dziewczyna to super bohaterka - wyszczerzył się. Zaśmiałam się tylko i go pocałowałam. Trwaliśmy tak chwilę, a potem leżeliśmy objęci. W końcu postanowiliśmy zejść na dół, bo zrobił się okropny hałas.
W salonie siedzieli wszyscy oprócz Jennifer. W dodatku Loggy chodził zdenerwowany z miejsca w miejsce.
- Co się stało? Co to za krzyki? - spytał James, sadzając mnie sobie na kolanach.
- Jennifer od kilku godzin nie odbiera telefonu - wyjaśniła Monic.
- A nie jest czasem z Vivienne? - chciałam się upewnić.
- Nie, przed chwilą do niej dzwoniłam i powiedziała, że Jen wyszła od niej w południe - dodała Christine.
- W południe, a jest... szósta - odezwał się Kendall, patrząc na zegarek w telefonie.
- A może poszła do rodziców? - zaproponowałam.
- Dzwoniliśmy do nich, wyszła od nich dwie godziny temu - westchnął Carlos, przytulając do siebie bardziej Monic.
- Boże, jak coś jej się stało...! - Loggy był naprawdę zdenerwowany.
- Nie snuj czarnych scenariuszy! - skarcił go Kendall. - Może po prostu bateria w komórce jej padła?
- Już dawno powinna tu być - jęknął brunet, opierając się dłońmi o oparcie kanapy.
- A co jeśli wpadła na tego całego Freda? - Monic się przeraziła. Hendersonowi momentalnie oczy się powiększyły.
- Jeśli to jego sprawka... - zacisnął ręce w pięści.
- Uspokój się! - skarciłam go. - Jen powinna wrócić lada chwila.
Usłyszeliśmy trzask drzwi, a po chwili do salonu, jak gdyby nigdy nic, weszła moja przyjaciółka. Grzebała w torebce, a w ręce trzymała klucze od domu.
- Jennifer! - Logan natychmiast był obok niej. Musiał od razu ją przytulić. Wcale mu się nie dziwię.
- No hej... - uśmiechnęła się zdziwiona.
- Boże, gdzieś ty była?! Martwiłem się - powiedział brunet oskarżycielskim tonem, odsuwając ją od siebie.
- U Vivienne, potem poszłam do rodziców, a na końcu załatwiałam sprawy w związku z uczelnią - wyjaśniła.
- Czemu nie odbierałaś telefonu? Logan od zmysłów odchodził - zaśmiał się James, a Henderson spiorunował go spojrzeniem.
- Bateria mi padła, gdy wyszłam od rodziców - dodała, pokazując nam swój telefon.
- Aha! - krzyknął triumfalnie Kendall, wskazując na nią palcem. - A nie mówiłem?!
Zaczęliśmy się śmiać.
- Spokojnie, nic mi nie jest - uśmiechnęła się Jen, patrząc na wciąż zmartwionego Logana. No nie powiem, Mo stracha mu napędziła.
- I bardzo dobrze - objął jej twarz dłońmi, a zaraz potem ją pocałował. Nawet nie przejmował się tym, że my siedzimy tuż obok i jak gdyby nigdy nic zaczął całować Jen po szyi.
- Ej, mógłbyś molestować ją na osobności? - zaśmiał się Carlos.
- Właśnie, jakoś nie mamy ochoty oglądać waszego ,,życia seksualnego" - dodał Kendall, zaznaczając ostatnie dwa słowa cudzysłowem z palców. Zaczęliśmy się śmiać. Matko, jak mi tego będzie brakować, pomyślałam.
- Nie ładnie tak przerywać - burknął Logan.
- O jejku, raz wam przerwaliśmy, a ty robisz wielką tragedię - Kend teatralnie wywrócił oczami.
- Raz? To był twój drugi! - dodał brunet oskarżycielskim tonem, łapiąc Jen za rękę i ciągnąc ją w stronę wolnego fotela.
- Nie przypominam sobie tego pierwszego - Schmidt niczym mały chłopiec założył ręce na piersi i odwrócił głowę w bok.
- Dobrze to ci przypomnę. Akurat wtedy ja i Jennifer... - zaczął brunet, ale moja przyjaciółka szybko zasłoniła mu usta ręką.
- Nie musisz mówić tego na głos - mruknęła, czerwieniąc się. Kendall zaczął się brechtać.
- O co chodzi? - spytała Monic.
- O nic - powiedziała szybko Jen. Obejrzeliśmy kilka filmów i postanowiliśmy iść do łóżek. Chłopaki musieli wcześnie wstać, bo Michael chce ich widzieć o szóstej w studio. Niby mają omówić szczegóły dotyczące trasy. James został jeszcze z chłopakami na dole, bo zdeklarowali się, że posprzątają po kolacji.
Otworzyłam drzwi od naszej sypialni. Fox przebiegł mi koło nogi i wskoczył na łóżko. Oczywiście położył się na poduszce swojego pana. Powolnym krokiem podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej jakieś ciuchy do spania. Zabrałam je ze sobą i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Nic mi się nie chciało. Na nic nie miałam ochoty. Posmarowałam się balsamem i się przebrałam. Z głośnym westchnięciem na ustach, wróciłam do pokoju. Usiadłam z laptopem na łóżku. Postanowiłam poszukać jakiejś uczelni. Znalazłam ich pełno, ale tylko jedna przykuła moją uwagę. Wolontariat. Wreszcie coś, co mnie ucieszyło od tych kilku dni.
- Co robisz? - James wszedł do środka.
- Szukam uczelni - wyjaśniłam, oglądając plan zajęć.
- I jak? - spytał, podchodząc do szafy i wyciągając z niej ciuchy do spania.
- Znalazłam - powiedziałam dumnie.
- Super - uśmiechnął się i wszedł do łazienki. Uczelnia miała całkiem atrakcyjną ofertę nauczania. Zajęcia były od rana do południa, a w weekendy chętni studenci angażowali się w akcje charytatywne, organizowane przez szkołę. Kawiarnia była na miejscu, a park otaczający uczelnię był przepiękny. Wystarczy, że złożę papiery i nadrobię te kilka miesięcy. Oczywiście najpierw muszę się dostać.
- Po twoim uśmiechu widzę, że te studia ci się spodobały - usłyszałam. James stał w drzwiach od łazienki ze szczoteczką w ustach. W dodatku był w samych spodniach dresowych.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - uśmiechnęłam się.
- Czyli jak się dostaniesz, a na pewno tak będzie, to będziesz  studiować wolontariat, czy tak? - spytał, żeby się upewnić. Szczotkując zęby, wrócił do łazienki. Chyba, żeby wypluć zawartość ust.
- Zgadza się - powiedziałam głośno, żeby mnie usłyszał.
- Cieszę się, że nie zrezygnowałaś - usłyszałam.
- Ja też - westchnęłam. Po chwili szatyn wrócił do pokoju i do mnie podszedł.
- Przynajmniej nie będzie ci się nudzić - zaśmiał się.
- Mmm... Mięta... - rozmarzyłam się, gdy mnie pocałował. Uśmiechnął się tylko i usiadł obok mnie.
- Pokaż to - no i zaczęliśmy rozmawiać na temat tej uczelni.

^*^
Oczami Carlosa
^*^

Wyszedłem z łazienki i oparłem się o ścianę. Monic leżała już w łóżku. Znowu zasnęła z książką, pomyślałem z uśmiechem, widząc, że obok niej leży otwarta książka. Ciągle czyta jedną i tą samą sagę. Nie wiem, co ona w niej widzi. Mnie na przykład opowieści o miłości nie kręcą, już bardziej fantasy. Poza tym moje kochanie ciągle szuka odpowiedniej uczelni. Od zawsze marzyła o karierze fotografa. A ja obiecałem sobie, że pomogę jej spełnić to marzenie. Wyłączyłem laptopa, który stał na biurku i podszedłem do mojej dziewczyny. Kucnąłem na przeciwko jej twarzy i delikatnie usunąłem książkę z jej ,,objęć". Powoli otworzyła oczy.
- Obudziłem cię? Przepraszam - szepnąłem, odkładając jej lekturę na szafkę stojącą obok.
- Nie spałam - mruknęła.
- Skarbie, wszystko gra? - zmartwiłem się, widząc jej smutny wzrok.
- Carlos, nie chcę, żebyś jechał. Będę za tobą tęsknić - w oczach miała łzy, ale nie płakała.
- Oh Monic... - szepnąłem i położyłem się obok niej. Przytuliła się do mnie, a ja mocno ją objąłem i pocałowałem w czoło. Boże, sześć miesięcy bez niej! Jak ja to wytrzymam?!

^*^
Oczami Kendalla
^*^

- Cholera, gdzie to jest? - chodziłem po pokoju i szukałem mojej kostki od gitary. Najlepsze jest to, że zapomniałem, gdzie ją położyłem. Myśl, Kendall... Gdzie położyłeś tą cholerną kostkę??
Jeszcze raz rozejrzałem się po pokoju. Głośno westchnąłem, bo nie miałem już siły na szukanie. Zasłoniłem okna i zgasiłem światło. Postanowiłem obejrzeć sobie filmik, który Carlos nagrał, gdy wszyscy byliśmy tak schlani. Zawsze poprawia mi humor, a teraz naprawdę był kompletnie do dupy. Już miałem włączyć, gdy ktoś zapukał. Zaświeciłem lampkę stojącą przy łóżku.
- Proszę - powiedziałem, a do środka weszła Christine. Nie wiem czemu, ale zawsze, gdy widzę ją w tym pokoju uśmiech wskakuje mi na usta. Odstawiłem laptopa na bok i usiadłem.
- Coś się stało? - zaśmiałem się, gdy po raz kolejny zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Jak ciągle powtarza, nie może się napatrzeć na ten pokój, bo tak strasznie jej się podoba. Oferowała mi nawet zamianę, ale oczywiście w żartach.
- Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale chciałam oddać ci twoją kostkę - podeszła do mnie i wręczyła mi moją zgubę. - Znalazłam ją w ogrodzie.
- Skąd wiedziałaś, że jest moja? - zdziwiłem się, biorąc ją od niej. W końcu chłopaki też grali na gitarze.
- Były na niej twoje inicjały - uśmiechnęła się.
- Jasne, dzięki - odwzajemniłem gest. - Oglądam filmik, który Carlos kiedyś nagrał. Przyłączysz się?
- A nie będę ci przeszkadzać? Musisz się wyspać - dodała szybko. To mnie w niej bawiło. Coś jej zaproponujesz, a ona od razu mówi, że będzie ci przeszkadzać. Co innego jej siostra, tej to pełno wszędzie musi być. Ale dziewczynka jest urocza, a ja nie potrafię się za to na nią gniewać. Teraz najważniejszy jest pierwszy września, czyli dzień jej operacji. Tylko to właśnie jest najgorsze, bo my będziemy w trasie...
- Spokojnie, zdążę się wyspać - zaśmiałem się. - Poza tym ten filmik jest krótki.
- No nie wiem... - nie była do końca przekonana.
- Oj, nie marudź - przewróciłem oczami i zrobiłem jej miejsce. - Wskakuj - uniosłem kołdrę, żeby mogła się koło mnie położyć.
- No okey... - westchnęła zrezygnowana i zajęła miejsce tuż obok mnie. Nie powiem, że oglądanie tego filmiku z kimś jest o wiele lepsze niż oglądanie go samemu.

^*^
Oczami Logana
^*^

Wyszedłem właśnie z łazienki. W pokoju nie paliło się światło, więc pomyślałem, że Jennifer już śpi. Już miałem iść do łóżka, gdy usłyszałem cichy płacz dochodzący spod okna. Moja dziewczyna siedziała na fotelu, tyłem do mnie. Podszedłem do niej.
- Skarbie, co się stało? Czemu płaczesz? - kucnąłem przed nią.
- Ja nie dam rady, Logan... To dla mnie za dużo... - załkała. Bez słowa wstałem i zająłem jej miejsce, sadzając ją sobie na kolanach.
- Kochanie, nie płacz. To tylko sześć miesięcy. Szybko zleci - mocno ją do siebie przytuliłem.
- Właśnie, sześć miesięcy... - mocniej mnie objęła.
- Wiem, że nie jest to dla ciebie łatwe. Dla mnie też nie, ale musimy jakoś wytrzymać - szepnąłem jej na ucho.
- Co ja bez ciebie zrobię? - szepnęła przez łzy.
- Mógłbym zadać ci to samo pytanie - zaśmiałem się pod nosem. - No, nie płacz..
- Obiecaj mi, że nie będziesz oglądał się za innymi dziewczynami - szepnęła.
- Co? - zdziwiłem się.
- Obiecaj... Proszę... - dodała.
- Obiecuję... - przejechałem nosem po jej policzku. Wiedziałem, że ona tego potrzebuje. Rozmawiałem z Markiem i dowiedziałem się, że psychika Jennifer mocno ucierpiała na naszej kłótni i na przepychankach z jej ojcem. Zalecił mi zabrać ją na terapię w najbliższym czasie, albo spędzać z nią dużo czasu. Wtedy odbuduję jej zaufanie i nie będzie się tak wszystkiego bała.
- Kocham cię... - szepnęła. Czułem jak usypia.
- Ja ciebie też... - mruknąłem. Posiedziałem tak jeszcze. W końcu zaniosłem Jennifer do łóżka i sam poszedłem spać.





~*~



No i jest.! Mam nadzieję, że się Wam podobał, bo naprawdę nie miała na niego pomysłu. Później ta trasa chłopaków i studia dziewczyn, więc coś tam wymyślę, a potem się zobaczy ;)

10 listopada 2012

Rozdział 76

No hej :) Jak widzicie, numeracja rozdziałów nieco uległa zmianie, bo mi się wcześniej wszystko popieprzyło xD Dobra, dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem ;** Jesteście kochane. Rozdział jest zadedykowany dla wszystkich Schmidterek, a zwłaszcza dla Nelly ;*
Kochana, jesteś z nami i masz z nami zostać ;) Do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej ^^
Zapraszam.!


~*~


Wczoraj Christine poszła na górę i nie wróciła. Ciągle miałam przeczucie, że coś się stało. Jednak wolałam się o tym nie przekonywać, bo znając moje szczęście to będzie coś złego. Chociaż do mojego szczęścia na razie zastrzeżeń nie mam. Mam wspaniałego chłopaka, przyjaciół i rodziców. Mieszkam w Los Angeles, o czym od zawsze marzyłam i jeszcze wiele innych rzeczy, które osiągnęłam.
- Ej, Jessica! - z zamyślenia wyrwał mnie głos Jennifer.
- Co? - spojrzałam nieprzytomnie po wszystkich. Tylko ja nie jadłam. No właśnie, jedliśmy obiad, a Christine z nami nie było.
- Skarbie, wszystko gra? - James się zmartwił.
- Tak, tylko się zamyśliłam - uśmiechnęłam się lekko.
- Co powiecie na małe zakupy? - zaproponowała Mo. - Dawno nie spędzałyśmy razem czasu.
- Racja, zróbmy sobie taki babski wypad na miasto - uśmiechnęła się Jen.
- Jess, idziesz z nami? - spytała Blue.
- Tak, za chwilę - wstałam od stołu i skierowałam się na górę. Od razu poszłam do pokoju Christine. Delikatnie zapukałam.
- Proszę - usłyszałam ze środka i nacisnęłam klamkę.
- Chrisie, wszystko gra? - spytałam, wchodząc do jej pokoju. Blondynka pakowała swoje rzeczy do walizek, które leżały na łóżku.
- Co do...? - zdziwiłam się.
- Wyjeżdżam - przerwała mi i dalej się pakowała.
- Co? Czemu? - spytałam.
- Moja mama wczoraj zadzwoniła. Powiedziała, że udało im się zdobyć pieniądze na operację Melody - w oczach miała łzy.
- To fantastycznie! - ucieszyłam się i zawołałam resztę. W mgnieniu oka stali w drzwiach. Przedstawiłam im obecną sytuację.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę - uśmiechnął się Kendall. Widać było, że ma słabość do malutkiej kopii naszej przyjaciółki.
- Nie rozumiem, skoro udało zebrać się pieniądze to dlaczego wyjeżdżasz? - odezwał się Logan.
- Nie będę siedzieć wam na głowie. Poza tym muszę być teraz przy siostrze - zauważyłam, że unikała patrzenia nam w oczy.
- Chrisie, wszystko gra? - Monic wyglądała na naprawdę zmartwioną. Blondynka odwróciła się do nas plecami.
- Tak - mruknęła. - Chcę być sama.
Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni i skierowaliśmy się do wyjścia. Tylko Kendall stał na swoim miejscu i ani myślał się ruszyć. Postanowiliśmy dać im trochę czasu na rozmowę. Może coś z tego będzie...

^*^
Oczami Kendalla
^*^

Reszta wyszła, a ja nadal stałem na swoim miejscu. Musiałem wiedzieć, co jest z jej siostrą. Od samego początku ją polubiłem.
- Christine, powiedz, co tak naprawdę się stało? - odezwałem się. Nie odpowiedziała mi. Ukryła tylko twarz w dłoniach i się popłakała. Na ten widok serce mi się krajało.
- Christine, co się stało? - położyłem jej rękę na ramieniu. Powoli odwróciła się w moją stronę.
- Moja mama wczoraj zadzwoniła... Powiedziała, że zebrali pieniądze na operację Melody... - po jej policzkach spływały łzy. - Lekarz im powiedział, że szansa na pomyślne przeprowadzenie zabiegu wynosi dziesięć procent. Tyle trudu i to wszystko na nic! Stracę siostrę, rozumiesz?! - przytuliła się do mnie i płakała, płakała jak małe dziecko. Nie wiedziałem, co zrobić. Totalnie mnie zaskoczyła. Sam nie wiem kiedy, ale delikatnie ją objąłem. Nigdy w życiu się tak nie czułem, nawet będąc z Nathalie. Czułem jak moje ciało wypełnia ciepło. Christine mocniej mnie przytuliła. Czy to możliwe, że się... ? Nie! Nie! Nie! Ja chyba zwariowałem! Nic mnie z nią nie łączy! Chyba...
- Czemu mnie pocieszasz? - usłyszałem cichy głos mojej przyjaciółki.
- Bo ty pocieszałaś mnie, gdy byłem przybity - uśmiechnąłem się lekko. Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Ale... - zaczęła.
- I jeszcze jedno, nie wyjeżdżaj. To, że operacja ma tak nikłe szanse na powodzenie, nie oznacza wcale, że się nie uda - wytarłem dłonią łzy, które miała na policzkach.
- Ale i tak powinnam wrócić do domu. Nie mogę siedzieć wam na głowie - mruknęła.
- Nikt cię stąd nie wygania, wręcz przeciwnie. Chcemy, żebyś została - uśmiechnąłem się.
- Ale tylko na kilka dni - pogroziła mi palcem.
- Nie, na dłużej - założyłem ręce na piersi.
- Kendall! - oburzyła się.
- Nic nie słyszę! Lalala! - zatkałem sobie uszy i wyszedłem z jej pokoju. Skierowałem się na dół, a ona pobiegła za mną.

^*^
Oczami Jessici
^*^

- Kendall! - Chrisie zbiegła za blondynem na dół.
- Lalala! Nic nie słyszę! - miał zatkane uszy. Usiadł we fotelu. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Logan poszedł otworzyć.
- I co? Zostajesz? - spytała Mo.
- Tak, na dłużej - wyszczerzył się Kendall.
- Na kilka dni - poprawiła go Chrisie.
- To super - uśmiechnął się Carlos. Po chwili do salonu wrócił właściciel domu w towarzystwie Michaela.
- Cześć wszystkim - przywitał się Johnson.
- No cześć - odpowiedzieliśmy.
- Co cię do nas sprowadza? - spytała Jen, która wyszła właśnie z kuchni ze szklanką soku.
- Mam dla chłopaków wiadomość - zaczął niepewnie.
- Jaką? - zaciekawił się James.
- Jedziecie w trasę dookoła świata... na sześć miesięcy - powiedział szybko. Usłyszeliśmy trzask szkła. Jennifer z wrażenia upuściła szklankę. Logan szybko do niej podszedł i ją przytulił. Christine musiała usiąść na poręczy fotela, bo chyba by zemdlała. W oczach zebrały mi się łzy, ale nie płakałam. Za to Mo się nie powstrzymywała. Carlos mocno ją do siebie przytulił, a Jimmy mnie objął.
- Kiedy wyjeżdżamy? - spytał szatyn zdławionym głosem.
- Za dwa tygodnie - mruknął manager zespołu. Teraz to nie wytrzzymałam i się popłakałam. Wszystkie beczałyśmy, oprócz Christine.
- Wierzcie, dla mnie też to nie jest łatwa sytuacja. Muszę zostawić na pół roku żonę i syna, ale to jedyna okazja, żebyście zagrali koncerty na całym świecie - wyjaśnił.
- Rozumiemy, aż za dobrze - mruknął Logan, próbując uspokoić płaczącą Jennifer.




~*~


Wreszcie! Napisałam go na siłę. Kompletnie nie miałam na niego pomysłu :/ Nie obrażę się, jeśli napiszecie, że to dno, bo to prawda. Postaram się, żeby jakoś następny był inny. Do zobaczenia niedługo.! Chyba... ;)

4 listopada 2012

Rozdział 75

Więc tak, kolejny rozdział w ten weekend :)
Miałam dodać go wczoraj, ale muszę nadrobić zaległości w szkole, więc wiecie jak to jest :/ Trzecia klasa i życie zabiegane jak cholera... Wiem, że przynudzam, ale chcę się wytłumaczyć z braku rozdziału. Postaram się, żeby w tygodniu coś się pojawiło, ale wątpię. Notki będą przeważnie pojawiać się w weekendy. Oczywiście możecie mnie informować, a ja bez problemu w wolnej chwili wejdę, przeczytam i skomentuję :)
A no i dziękuję, za ponad 10000 wejść :** Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy ^^
Więc bez większego przynudzania, zapraszam na rozdział 76 ;**
Z perspektywy Jess...

~*~

Leniwie otworzyłam oczy i się podniosłam. James jeszcze spał. Za nic nie chciało mi się wstawać. Było mi tak dobrze w tym ciepłym łóżeczku. Z balu wróciliśmy o czwartej, bo Michael nas jeszcze zatrzymał. Potem chłopakom coś odbiło i chcieli namówić nas na horror. Opieprzyłyśmy ich i poszliśmy spać. Najbardziej zaciekawił mnie fakt, że Logan i Jennifer nie obudzili się przez te krzyki. Fakt, byli zmęczeni, więc mieli prawo nas nie słyszeć. Mniejsza z tym, mam tylko nadzieję, że oboje byli w domu. W końcu Jen mogła zostać na noc u rodziców. Kurcze, nie mogę zasnąć!
Usiadłam i sięgnęłam po komórkę, która leżała na szafce obok łóżka. Zerknęłam na zegarek. Wskazywał drugą!
- Cholera, już tak późno? - mruknęłam pod nosem. Przeciągnęłam się i powoli wstałam z łóżka. W życiu nie byłam bardziej obolała niż teraz. Miałam takie zakwasy, że najchętniej w ogóle bym się nie ruszała. Wszystko przez to, że James żyć mi nie dawał. Leniwie podeszłam do szafy i zaczęłam szukać czegoś do ubrania. W końcu się zdecydowałam. Wyciągnęłam z szuflady świeżą bieliznę i poszłam do łazienki. Dobrze, że ja i James mamy własną, bo naprawdę nie wiem, jakbym doszła do tej na korytarzu. Wzięłam zimny prysznic na obudzenie i umyłam włosy. Szybko się ubrałam w ciuchy, które zabrałam ze sobą, czyli żółte spodenki, czarne japonki i niebieską bokserkę. Włosy wysuszyłam i umyłam zęby. Nie wiem czemu, ale zawsze myję je po wstaniu. Popsikałam się jeszcze perfumami, które dostałam od Jamesa i wróciłam do pokoju. Odsłoniłam zasłony i otworzyłam okno. Usłyszałam szczekanie. Spojrzałam w stronę legowiska Foxa. Pupil mojego chłopaka też już nie spał. Wskoczył na łóżko i zaczął lizać swojego pana po twarzy.
- Fox, daj mi spać... - jęknął szatyn, zakładając poduszkę na głowę. Piesek za nią złapał i chciał ją z niego ściągnąć. W końcu mu się udało i James się podniósł.
- Dzień dobry, śpiochu - zaśmiałam się, siadając na brzegu łóżka.
- Cześć - ziewnął. - Która godzina?
- W pół do trzeciej - zerknęłam na zegarek w telefonie.
- Tak późno? - James wytrzeszczył na mnie gały. - Czemu mnie nie obudziłaś?
- Też dopiero wstałam - broniłam się.
- Dobra, ja lecę pod prysznic, a ty wypuść Foxa do ogrodu - cmoknął mnie w usta i zniknął za drzwiami łazienki. Pościeliłam łóżko i razem z naszym kochanym zwierzaczkiem wyszłam na korytarz. Akurat Carlos i Monic wychodzili ze swojej sypialni.
- Cześć - ziewnął Latynos.
- Hej - uśmiechnęła się Mo i wzięła na ręce Foxa, który zaczął wokół niej skakać.
- A tu co za zebranie? - przeciągnął się Kendall, wychodząc ze swojego pokoju. Do towarzystwa dołączyła również Christine.
- Ale mam zakwasy - jęknęła blondynka, podchodząc do nas.
- Czyli nie jestem sama - mruknęłam, rozmasowując kark.
- A wy czemu tu stoicie? - na korytarz wyszedł James. Szybki jest, pomyślałam. Dziwne, że wszyscy byli już ubrani.
- On ma rację, może w końcu pójdziemy coś zjeść? - zaproponował Carlos.
- Racja, umieram z głodu - Kendall złapał się za brzuch.
- Wstyd się przyznać, ale ja też - zaśmiała się Chrisie.
- No to idziemy - uśmiechnęła się Mo.
- Wy idźcie, ja zajrzę jeszcze do Jen - dodałam, a oni zeszli na dół. Skierowałam się do pokoju mojej przyjaciółki. Z lekkim wahaniem nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Zdziwiona, zauważyłam brak Jennifer. Okno było otwarte, więc je zamknęłam. Żadne z łóżek nie wyglądało na to, żeby ktoś w nim spał. Na biurku leżało tylko zdjęcie Logana. Może została na noc u rodziców, pomyślałam. Wzruszyłam ramionami i zeszłam na dół. Na ostatnich stopniach minęłam Logana z kubkiem kawy w ręku.
- Dzień dobry - uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek.
- Dzień dobry - odpowiedziałam zdziwiona, gdy był już na górze. Ciągle w szoku poszłam do kuchni. Reszta szykowała sobie kanapki i kawę.
- I co? Zejdzie na śniadanie? - spytała Monic, stawiając Foxowi na podłodze miseczki z wodą i jedzeniem.
- Nie ma jej. Ej, wie ktoś czemu Logan ma taki dobry humor? - usiadłam obok Chrisie na krześle przy barze.
- Nie - spojrzeli po sobie zdziwieni.
- W życiu nie widziałem, żeby miał tak dobry humor - Kendall podrapał się w tył głowy.
- Coś musiało się stać - zauważył James, stawiając kubki z kawą na blacie.
- Tylko co? - zaciekawił się Carlos.

^*^
Oczami Logana
^*^

Wszedłem po cichu do mojej sypialni i oparłem się o drzwi.
- O widzę, że moje kochanie już nie śpi - uśmiechnąłem się, patrząc jak Jennifer trzyma w ręku karteczkę, którą jej napisałem, i popija sok. Od samego obudzenia miałem dobry humor. Napiłem się kawy i usiadłem obok niej.
- Jakąś chwilę - uśmiechnęła się. Odstawiłem kawę i jej sok na tacę ze śniadaniem, które przygotowałem wcześniej.
- Jak ci się spało? - spytałem.
- Wspaniale - mruknęła, całując mnie i siadając. Owinęła się kołdrą.
- To się cieszę - pocałowałem ją. Delikatnie położyłem ją pod sobą. Zjechałem pocałunkami na jej szyję i dekolt.
- Mało ci w nocy było? - zaśmiała się. Spojrzałem jej w oczy.
- Mało. Powtórka z rozrywki? - uśmiechnąłem się, delikatnie podnosząc jej prawą nogę. Oplotła mnie nią w pasie.
- Z chęcią - zachichotała i złączyliśmy się ponownie w pocałunku. Trwalibyśmy tak dłużej, gdyby ktoś nam nie przerwał...
- Logan, wszystko...? - do środka wszedł Kendall. Szybko odsunąłem się od Jennifer i w efekcie leżałem obok niej. Za to ona usiadła i szczelniej owinęła się kołdrą. W dodatku zrobiła tak wielkie oczy, że myślałem że za chwilę jej wypadną.
- Stary, puka się - jęknąłem.
- O przepraszam, nie przeszkadzajcie sobie - zrobił głupią minę i wyszedł.
- Do twarzy ci w różowym - zaśmiałem się, widząc, że Jen spaliła buraka.
- Aleś ty mądry! - oburzyła się. - Mamy szczęście, że wszedł teraz a nie później... - dodała ciszej.
- I co by się stało? - zaśmiałem się, przyciągając ją do siebie. - Zobaczyłby jaka jesteś piękna - pocałowałem ją.
- Niestety, ale chcę wziąć prysznic, więc mnie puść - zaśmiała się, a ja nadstawiłem policzek. Westchnęła tylko i mnie pocałowała. W ostatniej chwili odwróciłem głowę, więc trafiła w usta.
- Loggy! - walnęła mnie poduszką.
- No co? - zaśmiałem się.
- Nie bądź dzieciak - zachichotała, gdy zrobiłem minę szczeniaczka.
- Wypraszam sobie - udałem obrażonego i założyłem ręce na piersi.
- Pogadamy jak się wykąpię - cmoknęła mnie w usta i owinięta w kołdrę poczłapała do łazienki. Z uśmiechem założyłem ręce za głowę i spojrzałem w sufit.
- Boże, dziękuję... - westchnąłem.

^*^
Oczami Jessici
^*^

Kendall poszedł na górę sprawdzić, co jest przyczyną dobrego humoru Logana. Mieliśmy pewne podejrzenia, ale woleliśmy się przekonać.
Właśnie skończyliśmy jeść, a do kuchni wszedł osłupiały blondyn.
- Kend, co ci jest? - zaśmiała się Mo. - Masz minę jakbyś zobaczył ducha.
- Bo ja właśnie... - zaczął, ale nie skończył. Ciągle zdziwiony usiadł na krześle przy stole.
- Ej, co się stało? - Carlos odwrócił się od zlewu. On i James musieli pozmywać, bo nam się nie chciało. Oczywiście szatyn wycierał, bo uznał, że on wszystko pobije.
- Nie... Nic... - mruknął. Postanowiliśmy go nie męczyć. Ja i Jimmy wzięliśmy Foxa i poszliśmy na spacer, a reszta walnęła się przed telewizorem. Gdy tylko wyszliśmy za furtkę, szatyn złapał mnie za rękę i skierowaliśmy się do parku.
- Ciekawe, co teraz robi dziadek? - myślałam na głos, jednocześnie patrząc w niebo.
- Pewnie spaceruje sobie po plaży, albo gra z kimś w pokera - uśmiechnął się James, obejmując mnie w pasie.
- Pewnie tak - westchnęłam. Chwilę milczeliśmy. Chciałam porozmawiać z nim o sierocińcu, ale nie wiedziałam jak on na to zareaguje. Bałam się, że mnie wyśmieje. W końcu Sara wróciła z dzieciakami do Middletown, a coś trzeba było poradzić na to, żeby miały lepsze warunki do życia.
- James...? - zaczęłam niepewnie.
- Tak? - spojrzał na mnie.
- Bo ja... Ja chciałam... Chciałam z tobą o czymś porozmawiać... - wydusiłam w końcu.
- Porozmawiać? O czym? - zaciekawił się.
- Pamiętasz Moli? - spytałam ostrożnie.
- Jasne - uśmiechnął się. - Nie da się zapomnieć kogoś takiego jak ona.
- A wiesz, że jej rodzice zginęli zaraz po jej narodzinach? - dodałam smutno.
- Nie, nie wiedziałem - był wyraźnie zdziwiony. Przez cały spacer rozmawialiśmy o Moli. Nie na temat, na który chciałam, ale zawsze coś. Fox był już wyraźnie zmęczony, więc postanowiliśmy wracać. Zaraz po wejściu do domu, zdjęłam mu smycz, a on pobiegł do kuchni. Poszliśmy za nim. Przywitaliśmy się jeszcze z Chrisie i Kendallem, którzy oglądali telewizor.
- Szybko jesteście - zaśmiał się Carlos, stawiając na blacie przed Mo miskę z popcornem.
- Też miło cię widzieć - prychnął James.
- Cała przyjemność po mojej stronie - wyszczerzył się Latynos.
- A gdzie Logan? - spytałam.
- Jeszcze nie zszedł na dół - wyjaśniła Mo. Po chwili do kuchni wszedł wyżej wymieniony i Jennifer. Trzymali się za ręce.
- O wilku mowa - uśmiechnął się James.
- Cześć - uśmiechnęła się Jen. Wyglądała ślicznie. Włosów nie wyprostowała. Miała na sobie białą bokserkę i jeansowe spodenki.
- Ej, czy wy się trzymacie za ręce? - zdziwił się Carlito, wskazując na ich splecione dłonie.
- Tak, a co? - odezwała się Jen.
- Zazwyczaj tak zachowuje się para - Loggy dziwnie na nas spojrzał.
- Chwila! Para? - spojrzałam na nich zdziwiona. - To znaczy, że znowu jesteście razem?
- Mhmm... - mruknęła Jen, przytulając się do ramienia Logana. Zaraz potem cmoknęła go w usta.
- Jennifer, jesteś w telewizji! - krzyknęła Christine z salonu. Szybko rzuciliśmy się w stronę telewizora i rozsiedliśmy się wygodnie. Kendall zrobił głośniej.
- Od rana wszelka prasa, telewizja, czy radia mówią o jednym. Mianowicie o balu charytatywnym na rzecz kliniki dla niepełnosprawnych dzieci - zaczął prezenter, a na ekranie pojawił się filmik, na którym gwiazdy, w tym chłopaki, wychodzą z limuzyn i kroczą czerwonym dywanem. - Organizatorzy są zadowoleni, bo udało zebrać się bardzo dużą kwotę poprzez licytację. Jednak prawdziwą gwiazdą wieczoru okazała się być Jennifer Jayde, była dziewczyna Logana Hendersona - w rogu pokazało się zdjęcie Jennifer.
- Już nie była - mruknął Loggy, przytulając bardziej Jen.
- Bal nie zapowiadał się za ciekawie i zanosiło się na kompletną klapę, ale Jennifer w ostatniej chwili uratowała sytuację. A jak to zrobiła? Otóż zatańczyła ze swoim przyjacielem do piosenki Shot in the dark - pokazał się fragment tańca Jennifer i Joe. - Według nas wypadła fantastycznie, a co sądzą znani choreografowie?
Na miejscu reportera pojawił się Kenny Ortega.
- Ta dziewczyna była niesamowita. Gracja z jaką się poruszała wywarła na mnie ogromne wrażenie. Żałuję, że nie mogłem widzieć tego na żywo. Naprawdę ta dziewczyna zasługuje na uwagę ze strony szkół tanecznych, bądź studiów o tym profilu - powiedział mężczyzna, a na ekran znowu wskoczył reporter w studiu.
- Nie tylko taniec przykuł uwagę uczestników balu. Już na samym wejściu, Jennifer zwróciła uwagę wszystkich obecnych, a to wszystko przez jej strój - pojawiło się zdjęcie Jennifer z balu, w całej okazałości. - Mam tu ze sobą zaproszenie jednej z uczestniczek balu, w którym wyraźnie jest napisane, że panie są proszone o długie suknie. Więc dlaczego Jennifer założyła krótką?
- Moja wina, że nie doczytałam? - oburzyła się Jen, zakładając ręce na piersi.
- Dla mnie lepiej - uśmiechnął się Loggy.
- I to był dobry wybór z jej strony - ciągnął dalej reporter z uśmiechem. - Wyglądała pięknie. Wiele gwiazd pozazdrościło jej wyglądu tego wieczoru. Według niektórych Jennifer przekroczyła granicę. Dosłownie emanowała seksapilem na wszystkie strony. W naszych rankingach na najbardziej seksowną dziewczynę Hollywood, Jennifer pobiła samą Rihannę i zajmuje pierwsze miejsce! Można jeszcze dodać, że jeden z naszych fotoreporterów przyłapał ją i Logana na namiętnym pocałunku w ogrodzie. Ale to już inna sprawa, na której rozwiązanie poczekamy. Liczymy, że Logan sam potwierdzi informację o tym, że są razem. Do zobaczenia wkrótce - uśmiechnął się reporter, a Kendall wyłączył telewizor.
- Dobra, gadać! - Carlos zwrócił się do Loggiego i Jen. - Co tu się wczoraj stało?
- Chciałbyś od razu wszystko wiedzieć - zaśmiał się brunet.
- Carlito ma rację - James poparł Latynosa. - Co to mają być za całusy i czułe słówka na ucho, co?
- Chcemy wyjaśnień - Monic założyła ręce na piersi.
- Ale wy jesteście uparci, jak będą chcieli to wam powiedzą - zaśmiała się Christine.
- Jedna normalna - uśmiechnęła się Jen.
- Nie odzywaj się i lepiej powiedz, co wy tu wczoraj robiliście! - oburzyłam się.
- Dajcie spokój, póki są razem nic z nich nie wyciągniemy - odezwał się Kendall.
- To da się załatwić - wymieniłam z dziewczynami porozumiewawcze spojrzenia. Złapałyśmy zdziwioną Jennifer za ręce i zaciągnęłyśmy ją do ogrodu. Posadziłyśmy ją na hamaku. Christine i Mo usiadły po jej obu stronach, a ja przycupnęłam przed nią.
- No, to co tu robiliście? - uśmiechnęła się Monic.
- To za chwilę, ja chcę najpierw wiedzieć skąd masz tą cudną bransoletkę - wskazałam palcem na jej lewy nadgarstek.
- Dostałam od Logana - Jen się zarumieniła.
- Kupił ci ją? Kiedy? - zdziwiła się Mo.
- Może trafniej byłoby zapytać, z jakiej okazji ci ją dał? - poprawiła ją Christine.
- Na urodziny - uśmiechnęła się Jen. - Dał mi ją w ogrodzie - dodała, widząc nasze pytające spojrzenia.
- I co robiliście w tym ogrodzie? - ciągnęłam ją za język.
- Jak to, co? Rozmawialiśmy - zaśmiała się.
- Tyle to my wiemy, ale o czym? - Mo machnęła ręką.
- Logan mnie przeprosił, potem dał mi bransoletkę i jakoś języki nam się rozplątały - wzruszyła ramionami.
- A całowaliście się? - palnęła Mo.
- Monic, może nie tak bezpośrednio - zaśmiała się Christine, a ja razem z nią.
- Tak, całowaliśmy się - uśmiechnęła się Jen, a Monic, aż pisnęła ze szczęścia.
- A potem wróciliście do domu? - zaciekawiła się jedyna blondynka w towarzystwie.
- Nie, potem wróciliśmy na salę - dodała Jennifer. - Po jakimś czasie chciałam się przewietrzyć, więc wyszłam na taras. No i przyszedł Logan - uśmiechnęła się.
- O czym rozmawialiście? - spytałam.
- Znowu mnie przeprosił i postanowiliśmy wymknąć się do domu - zarumieniła się.
- Cwaniaki! - Mo udała oburzoną. - To my cierpiałyśmy katusze, bo chłopaki ciągle tańczyć chcieli, a ty jak gdyby nigdy nic z Loganem się kochałaś?!
- Monic! - zawołałam razem z Christine.
- Tak, jeśli już naprawdę musisz wiedzieć - Jen uśmiechnęła się cwanie.
- Małpa! - zaśmiała się Monic, szturchając ją.
- Mo, okazałabyś jej trochę zrozumienia. W końcu to był jej pierwszy raz - uśmiechnęłam się. - Bo to był pierwszy, tak? - spojrzałam na nią uważnie.
- Tak. Było cudownie - Jen się rozmarzyła. - Loggy był taki delikatny, taki czuły...
- Ej! - Mo klasnęła w dłonie, jednocześnie sprowadzając ją na ziemię.
- Dobrze, że znowu jesteście razem - uśmiechnęłam się.

^*^
Oczami Jamesa
^*^

Dziewczyny porwały Jen do ogrodu, a Logan poszedł do kuchni. My oczywiście poszliśmy za nim.
- Dobra, gadaj, co Jennifer robiła u ciebie w łóżku? - zaczął Kendall.
- Jak to, co? Spała - Loggy wzruszył ramionami i nalał sobie soku do szklanki.
- Dobra, spała, ale naga?! - zawołał Schmidt. Tym to kompletnie mnie zbił z tropu. Czyli, że oni... ?
- Na ogół jak ktoś spędza ze sobą nos to tak jest - Loggy był nadzwyczaj spokojny.
- Czyli, że się kochaliście - palnął Carlito.
- Dziecko by się domyśliło - zaśmiał się Henderson i poszedł do ogrodu. Ruszyliśmy za nim. Dziewczyny właśnie wstawały.
- Już po przesłuchaniu? - zaśmiałem się, obejmujące Jessicę od tyłu w pasie.
- Już - zaśmiała się Jennifer, przytulając do Logana.
- I co z ciebie wyciągnęły? - zaciekawił się Henderson.
- Wszystko - wyszczerzyła się Jen, a Loggiemu zrzedła mina.
- Wszystko? - zdziwił się.
- Wszystko, aż do naszego wymknięcia - dodała, a on odetchnął z ulgą.
- Jennifer! - oburzyły się dziewczyny.
- No co? - Jen udała niewiniątko. - Przecież nie będę wyjawiać wam sekretów z mojego życia seksualnego.
- A czemu by nie? - zaśmiała się Jess, a my razem z nią. W dobrych humorach wróciliśmy do domu i postanowiliśmy obejrzeć jakiś horror. Christine w połowie wyszła, bo telefon jej dzwonił, i nie wróciła.





~*~


Dobra jest. Mam nadzieję, że nie spieprzyłam :) Widzimy się niedługo ;***

2 listopada 2012

Rozdział 74

Na sam początek... Kendall ma dziś urodziny, więc chciałabym złożyć mu najserdeczniejsze życzenia i takich tam :D 100 lat! Kendall, żyj do końca świata i jeszcze dzień dłużej ^^ :**



Okey, Panie drogie ^^
Mam dla Was niespodziankę... otóż cały rozdział będzie napisany z perspektywy Logana .! :D
Notka z dedykacją dla wszystkich Hendersonek ^^ ;**
Zapraszam.! :**


~*~





Dochodziła pierwsza. Nudziło mi się, więc postanowiłem pogadać z Jennifer. Rozejrzałem się po sali, ale nigdzie jej nie było. Poszedłem sprawdzić, czy nie ma jej w ogrodzie. Stanąłem w drzwiach i oparłem się o ich framugę. Jennifer stała przy barierce i patrzyła w bezchmurne, pełne gwiazd niebo.
- Przeziębisz się w końcu, jak będziesz tyle na zewnątrz wychodzić - uśmiechnąłem się, podchodząc do niej.
- Raczej nie - zaśmiała się. Objąłem ją od tyłu w pasie i zacząłem delikatnie całować jej szyję. Odchyliła głowę, czym ułatwiła mi zadanie. Uśmiech sam wpełzł mi na usta, gdy poczułem perfumy, które kiedyś jej kupiłem. Położyła swoje dłonie na moich i cicho westchnęła.
- Wybacz mi - mruknąłem jej do ucha. Odwróciła się w moją stronę.
- Ale co? - zdziwiła się.
- Że cię zostawiłem przez głupie zdjęcia. Byłem wściekły. Myślałem, że naprawdę mnie zdradziłaś. Najbardziej zabolał mnie fakt, że mnie ciągle zbywałaś, a z innym do łóżka poszłaś od razu - mruknąłem, a ona zarzuciła mi ręce na szyję.
- Skarbie, gdybym miała z kimś się przespać to tylko z tobą - uśmiechnęła się i mnie pocałowała. Trwaliśmy tak dosyć długo. W końcu się od siebie oderwaliśmy.
- To znaczy, że teraz nie miałabyś nic przeciwko? - spytałem z nadzieją.
- Nie, kocham tylko ciebie i nikogo więcej - uśmiechnęła się i delikatnie mnie pocałowała.
- Bal kończy się za dwie godziny. Może wymkniemy się do domu, co? - mruknąłem jej do ucha, jednocześnie przygryzając jego płatek. Poczułem jak zadrżała.
- Skoro tak bardzo tego chcesz - zachichotała, łapiąc mnie za krawat i całując. Chwilę tak trwaliśmy, a potem wróciliśmy na salę.
Reszta była zajęta sobą, więc nawet nie zauważyli, kiedy podszedłem do Jennifer i poprosiłem ją do tańca. Akurat DJ puścił wolną melodię. Splotła dłonie na moim karku, a ja objąłem ją w pasie. Praktycznie nie było między nami milimetra wolnej przestrzeni.
- Mówiłem ci już, że pięknie wyglądasz? - uśmiechnąłem się.
- Bo to raz - zaśmiała się.
- Więc teraz powiem ci, że w życiu nie wyglądałaś bardziej seksowniej niż teraz - mruknąłem jej do ucha. Przeszedł ją dreszcz.
- Jedźmy już - westchnęła, niespokojnie jeżdżąc palcami w moich włosach.
- Jak skończy się piosenka - uśmiechnąłem się.
Myślałem, że ta cholerna melodia będzie grała w nieskończoność.
Jennifer poszła pożegnać się z Joe i Vivienne, a ja wróciłem do reszty.
- Ej, ja wracam do domu - mruknąłem.
- Dlaczego? - zdziwiła się Monic.
- Nie mam ochoty na dalszą zabawę - powiedziałem, patrząc jak Jen przytula Joe. - Poza tym jestem zmęczony.
- Dasz sobie radę? - Jess się zmartwiła.
- A co ja dziecko jestem? - zaśmiałem się. - Jak wrócę, idę od razu spać.
- No okey - Kendall wzruszył ramionami.
- Będziemy za dwie godziny - dodał James.
- Widzimy się rano - pomachałem im i wyszedłem na zewnątrz.
Dywanu i barierek już nie było. Szybko zamówiłem taksówkę i czekałem na Jennifer. Przyszła akurat wtedy, gdy nadjechał nasz środek transportu. Objęła mnie w pasie i cmoknęła w usta. Wsiedliśmy do auta i w nie więcej niż dziesięć minut byliśmy pod naszym domem. Jen poszła do środka, a ja zapłaciłem kierowcy. Szybko znalazłem się w domu i zamknąłem drzwi. Wszędzie panowały ,,egipskie ciemności". Jennifer akurat ściągnęła swoje szpilki. Złapała mnie za rękę i pociągnęła na górę. Tuż przed moją sypialnią przyparłem ją do ściany i pocałowałem. Drżącą dłonią wyszukałem po omacku klamkę i ją nacisnąłem. Gdy już byliśmy w środku przycisnąłem ją do drzwi, jednocześnie przekręcając w nich kluczyk. Jennifer rzuciła buty na podłogę zaraz obok drzwi, a torebkę gdzieś koło łóżka. Zdjęła mi krawat i rzuciła go na biurko. Pozbawiłem ją paska, który trafił w to samo miejsce, co moja własność.
- Jesteś pewna? - wysapałem między pocałunkami.
- Tak - szepnęła. Nie przerywając całowania pozbyła się mojej marynarki. Zaczęła odpinać guziki od mojej koszuli. Po chwili i ona leżała gdzieś na podłodze. Delikatnie przeniosłem ją na łóżko. Usiadłem na niej ukradkiem i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny. Pozbyła się moich spodni i zostałem w samych bokserkach.
Nagle zadzwonił jej telefon.
- Cholera! - mruknęła, odrywając się ode mnie. Sięgnęła po torebkę, która leżała na podłodze. Wyciągnęła z niej komórkę i odebrała.
- Halo?
Zdjąłem jej kolczyki, wisiorek i bransoletkę. Całą biżuterię położyłem na szafce, która stała obok łóżka. Szkoda by było gdyby się zniszczyła.
Zacząłem całować Jennifer po dekolcie i szyi.
- Nie. (...) Tak, źle się poczułam. (...) Nie, wpadnę jeszcze do rodziców, a potem wrócę - stłumiła jęk, gdy moja ręka wylądowała na jej udzie i wędrowała w górę. - Tak. (...) Tak. (...) Jestem zmęczona, pogadamy rano. (...) No, tak. (...) Pa. (...) No, pa.
Rozłączyła się i odłożyła telefon na szafkę.
- Kto dzwonił? - spytałem, całując zagłębienie w jej prawym obojczyku.
- Jessica - westchnęła, zakładając mi ręce na szyję. Jęknęła, gdy zacząłem całować najczulsze miejsca za jej uchem. Czułem jak drży. Sam ledwo wytrzymywałem. Szybko pozbyłem się jej sukienki. Obdarowywałem pocałunkami całe jej ciało. Moja ręka masowała jej udo. Całowaliśmy się tak długo, aż zabrakło nam powietrza.
- Chcesz tego? - spytałem, patrząc jej głęboko w oczy. Jedną ręką podpierałem się na wysokości jej piersi, a drugą sięgałem do jej ostatniej części garderoby.
- Jak niczego na świecie - uśmiechnęła się i delikatnie mnie pocałowała.
Tej nocy zrobiłem to po raz pierwszy... Jennifer również...
Leżałem w łóżku i wpatrywałem się w sufit. Jennifer leżała wtulona we mnie. Obejmowałem ją prawą ręką i jednocześnie jeździłem palcami po jej nagim ramieniu.
- Kocham cię, Jennifer - szepnąłem.
- Ja ciebie też, Logan - mruknęła, przysuwając się bliżej mnie. O ile w ogóle było to możliwe. Kreśliła palcem jakieś wzroki na mojej klatce piersiowej. W końcu przestała. Spojrzałem na nią. Spała.
Pocałowałem ją w czoło i sam odpłynąłem w krainy Morfeusza.





,,Kochaj tak, jakby nikt nigdy Cię nie zranił".






~*~


Już myślałam, że go nie napiszę :/ Ale jakoś udało mi się coś wyskrobać :) Przepraszam, że taki krótki ;( Arcydzieło to nie jest, ale chyba da się przeżyć, no nie? ;) Następna niedługo ^^