Muszę powiedzieć, że jestem zawiedziona. Tak mało komentarzy pod ostatnią notką?? : /
Mam nadzieję, że się poprawicie :)
Rozdział będzie napisany z perspektywy każdej dziewczyny. Zaczynamy od Jessici.
~*~
Razem z Foxem ruszyłam w stronę mojej uczelni. Denerwowałam się, bo niby dlaczego mnie przyjęli?
Po jakichś dziesięciu minutach byłam na miejscu. Wzięłam pieska na ręce i ruszyłam do środka.
- Ej, czy to nie ona jest dziewczyną Jamesa Maslowa? - słyszałam szepty. Nie zwracałam na nie uwagi. Zdążyłam się już do tego przyzwyczaić, więc szłam dalej.
- Rany, jaki słodki psiak! - zachwycały się niektóre dziewczyny.
- Ej, czy ona jest wolna? - pytali niektórzy chłopcy. Śmiać mi się chciało, gdy ich słuchałam. W końcu znalazłam się w środku. Przytłoczył mnie tłum, który był na korytarzu. I niby jak ja mam znaleźć gabinet rektora?
- Przepraszam - podeszłam do jakichś dziewczyn, które stały z boku - gdzie mogę znaleźć gabinet rektora?
- O mój Boże, ty jesteś Jessica Olson! - krzyknęły wszystkie trzy, a mi chyba bębenki w uszach pękły.
- To gdzie jest ten gabinet? - spytałam zdziwiona.
- Jaki słodki piesek! - zachwyciła się jedna. Chciała pogłaskać Foxa, ale ten zaszczekał, więc cofnęła ręce.
- Ja cię mogę tam zaprowadzić - usłyszałam i się odwróciłam. - Miło mi, Andree Harris.
- Jessica Olson - uścisnęliśmy dłonie i ruszyliśmy do gabinetu rektora. Pogadaliśmy chwilę. Okazało się, że będziemy chodzić do tej samej klasy. W końcu stanęliśmy pod drzwiami mojego celu.
- To tutaj - uśmiechnął się.
- Dzięki za pomoc - uśmiechnęłam się. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia - dodał i odszedł. Drżącą ręką zapukałam. Po chwili otworzył mi, na oko, czterdziestoletni mężczyzna.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się.
- Pani Jessica Olson, jak mniemam? - uśmiechnął się. - Zapraszam.
Odwzajemniłam uśmiech i weszłam do środka.
- Przepraszam, że tak z psem, ale... - zaczęłam.
- Nic nie szkodzi. Proszę usiąść - uśmiechnął się, a ja zajęłam miejsce na przeciwko jego biurka.
- Jest jakiś problem? - spytałam, gdy zaczął przeglądać moje papiery.
- No właśnie, że nie ma żadnego - uśmiechnął się. Odetchnęłam z ulgą.
- To może już zaczniemy. Zajęcia trwają od dziewiątej do dwunastej. Będzie pani chodzić do klasy z Andree, chyba już go poznałaś - kiwnęłam głową na tak. - Studia trwają dwa lata, a pani zapisała się pod koniec pierwszego roku. Albo pani nadrobi zaległości, albo nauka się przedłuży.
- Spokojnie, wszystko nadrobię - uśmiechnęłam się.
- W to nie wątpię. Tu jest napisane, że zdała pani maturę najlepiej w jednym z najlepszych liceów - zerknął w moje podanie.
- Zgadza się - pogłaskałam Foxa, żeby się nie wiercił.
- Tu jest plan zajęć - podał mi wyżej wymienioną kartkę. - Z jakimikolwiek pytaniami proszę przychodzić do mnie lub dzwonić - podał mi swoją wizytówkę.
- Dobrze, dziękuję - uśmiechnęłam się. - Do widzenia.
- Do widzenia - odwzajemnił gest, a ja opuściłam jego gabinet. Schowałam plan do torebki i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Nie było tak źle, jak myślałam - uśmiechnęłam się do Foxa, a on wesoło zaszczekał.
^*^
Oczami Jennifer
^*^
Stanęłam pod budynkiem mojej uczelni. Wzięłam kilka głębszych wdechów i ruszyłam do drzwi. Zauważyłam, że jakiś koleś siedzący na schodach się na mnie gapi. Gadał chwilę ze swoimi kumplami, po czym wstał i ruszył w moją stronę. Zaczyna się, pomyślałam.
- Hej - przywitał się.
- Cześć - mruknęłam, idąc dalej.
- Mam dla ciebie radę - stanął przede mną.
- Niby jaką? - zdziwiłam się.
- Uważaj na tych kolesi na schodach - ściszył głos. - Im tylko jedno w głowie.
- Nie martw się, poradzę sobie - uśmiechnęłam się cwanie i ruszyłam w ich kierunku. Zresztą i tak musiałabym obok nich przejść, żeby dostać się do środka. Stanęłam przed nimi.
- Ruszycie się, czy mam czekać? - założyłam ręce na piersi.
- Zmuś nas - uśmiechnął się jeden.
- Szkoda na ciebie czasu, ofermo! - warknęłam i przeszłam między nimi.
Ruszyłam do gabinetu rektora.
- Z twojego podania wynika, że jesteś bardzo wysportowana - zerknął w papiery.
- Przepraszam, ale się spieszę. Może pan dać mi plan zajęć i rozpiskę podręczników? W razie co, będę dzwonić - dodałam szybko.
- Dobrze - spojrzał na mnie lekko zdziwiony, ale wykonał moją prośbę. Dał mi jeszcze swoją wizytówkę i wreszcie mogłam iść. Postanowiłam sobie jeszcze zobaczyć szkołę. Byłam na każdym piętrze i w każdej klasie. Nawet w łazienkach. Ostatnie miejsce to stołówka. Bez zbędnych słów od razu tam poszłam. Jak się okazało był lunch, więc wszyscy uczniowie się tam zebrali.
- Peter! Peter! Peter! - wołali wszyscy, bo utworzyli na środku sali okrąg. Podeszłam bliżej. Dwóch kolesi się biło. Jeden kujonek i ten sam koleś, co przed wejściem siedział na schodach.
- Zostaw go! - krzyknęłam, a wszyscy się na mnie spojrzeli jak na wariatkę i zaczęli się rozchodzić do swoich stolików.
- A bo co? - spojrzał na mnie z góry.
- Uważaj, bo przez to ego mózg ci wysadzi! - warknęłam, a wszyscy zaczęli się śmiać. Kujonek się pozbierał i schował pod stołem.
- Nazwałaś mnie ofermą! Nie daruję ci tego! - wściekł się nie na żarty.
- Słuchaj, nie chcę z tobą walczyć - uśmiechnęłam się lekko, odwracając się z zamiarem odejścia. Jednak koleś mnie nie posłuchał i się zaczepił. Podłożyłam mu nogę, a on wpadł w czyiś lunch.
- Następnym razem patrz pod nogi, albo w ogóle się nie zaczepiaj - zaśmiałam się, odchodząc. Ta szkoła zaczyna mi się podobać.
^*^
Oczami Monic
^*^
- Świetne zdjęcia! Sama je zrobiłaś?! - zachwycał się rektor, gdy oglądał moje fotki zrobione w ogrodzie. Był dość młody, gdzieś w wieku Michaela.
- Tak - uśmiechnęłam się lekko. - Mogą być?
- Mogą?! Są fantastyczne! - ucieszył się. - Ty tu musisz się uczyć!
Nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Akurat na tej uczelni studiuje się rok. Drugi i trzeci są dodatkowo dla chętnych - dodał.
- Rok? - zdziwiłam się.
- U nas są tak wykwalifikowani wykładowcy, że na ogół jeden rok wystarcza - uśmiechnął się. - Dlatego ci, co nie dają rady zapisują się na kolejne lata.
- Rozumiem, a muszę podjąć teraz decyzję? - spytałam.
- Oczywiście, że nie. Teraz to ty musisz nadrobić cały pierwszy semestr i połowę drugiego - oznajmił. - Jeśli ci się nie uda, będziesz musiała zrobić to we wakacje.
- We wakacje? - jęknęłam.
- Twój wybór - wzruszył ramionami.
- Dobra, niech będzie. Postaram się wszystko nadrobić - dodałam.
- Tu masz plan zajęć i spis podręczników. Jeden wystarcza na trzy lata. O zaległości pytaj nauczycieli od poszczególnych przedmiotów. Zajęcia trwają od dziewiątej do drugiej, a w piątki wszyscy jeżdżą na sesje fotograficzne - wyjaśnił, wręczając mi po kolei kartki.
- Rozumiem - przejrzałam wszystko.
- Jeśli będziesz mieć jakieś pytania to dzwoń - podał mi swoją wizytówkę.
- Jasne, dzięki. Do zobaczenia! - uśmiechnęłam się i opuściłam jego gabinet. Skierowałam się do wyjścia. Na zewnątrz zaczepiły mnie jakieś dziewczyny.
- No, proszę, proszę, czy to nie szmata, która złamała serce Carlosowi? - syknęła jedna, podchodząc do mnie z założonymi na piersi rękami. Boże, blondynka, pomyślałam.
- Susan, odpuść. To nie nasza sprawa - dodała druga.
- Jeśli tchórzycie to spadajcie! - warknęła blondynka w ich stronę. Więcej się nie odezwały.
- Czego chcesz? Tylko się streszczaj, bo nie mam czasu - wywróciłam oczami.
- Pożałujesz tego, że Carlos cierpi! - warknęła, łapiąc mnie za nadgarstek, na którym była bransoletka z imieniem Latynosa.
- Ty pożałujesz, jeśli jej nie puścisz! - usłyszałyśmy.
- Jennifer! - ucieszyłam się.
- Powiedziałam, że masz ją puścić! - warknęła Jen, podchodząc do niej.
- Susan, lepiej jej posłuchaj! Z tego, co słyszałam to... - przeraziła się jedna.
- Wiem o tym! - przerwała jej i wszystkie odeszły.
- Dzięki, Jennifer - przytuliłam ją i obie ruszyłyśmy do domu.
^*^
Oczami Christine
^*^
- Tu ma pani plan zajęć i rozpiskę podręczników. Tylko niech pani nie myśli, że skoro rodzice załatwili pani naukę tutaj to ma pani specjalne przywileje! - rektorka była dość straszna. - W mojej szkole nie ma luzów!
- Ro.. Rozumiem... - wydusiłam.
- W poniedziałek widzę panią na zajęciach, a teraz wynocha! - warknęła, a ja posłusznie wykonałam jej polecenie. Szybko opuściłam teren uczelni. Zatrzymałam się dopiero przy parku, żeby wziąć kilka głębszych wdechów.
- Może to kara za ten pocałunek? - zastanawiałam się na głos. Ruszyłam do domu.
No bo w końcu powinnam zostać ukarana, czyż nie? A wszyscy winą obarczają Carlosa. Ile razy można powtarzać, że to był wypadek? No ile? Swoją drogą, czemu nie pomyślałam o tym, aby jakoś udowodnić swoją niewinność? Może po prostu nie chciałam? Ale dlaczego? Przecież Carlos mi się nie podoba. Zgoda, jest przystojny, czuły, opiekuńczy... No chłopak idealny. Bardzo go lubię, ale jak przyjaciela. Nic więcej. Najgorzej jest przebłagać Monic. Dziewczyny mówiły, że jest uparta, ale nie sądziłam, że aż tak.
- Brawo, Christine - mruknęłam pod nosem. - Rozwaliłaś taki piękny związek.
Dopiero teraz zauważyłam, że stoję pod drzwiami. Głośno westchnęłam i wyciągnęłam klucze z torebki, w celu ich otworzenia.
- Widocznie jestem pierwsza - dodałam, słysząc ciszę panującą w domu i jednocześnie zamykając drzwi.
~*~
No i jest.! Przepraszam, że taki nudny, ale musiałam napisać coś o tych ich uczelniach. Od następnego rozdziału będzie lepiej :D
Rozdział wcale nie jest nudny. Jest genialny! Czekam nn
OdpowiedzUsuńRozdział genialny i nie jest nudny! :) Te uczelnie zaczynają mnie ciekawić.. haha. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńP.S. Zapraszam do mnie http://bigtimerush-for-you.blogspot.com/
Zastanawiam sie czy duzo rozdzialow bedzie bez chlopakow? A rozdzial bardzo Fajny i wgl nie jest nudny!!! Juz nie moge doczekac sie nn ;)
OdpowiedzUsuń;O too jest świeetne! ;D i ciekawie w szkole będzie miała Jennifer hahaha xD I zgadzam się z Paulą, dożo będzie rozdziaałów do ich powrotu? ;) Czekam na nn ;**
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i nie jest nudny. Jestem ciekawa co będzie dalej, więc czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńPo strasznie długiej nieobecności, zapraszam na nowy, 124 rozdział na: http://coppernicana-btr.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńPs. Muszę się w końcu zabrać i przeczytać twojego bloga, bo nawet nie wiem kiedy zaprzestałam :)
Rany, biedna Christine... Ta to miała najgorzej :/ Mam nadzieję, że w końcu Dziewczyną uda się wyjaśnić tą sprawę z Carlosem..... Grr... Ale rozdział był super :D Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział . :D I wcale nie jest nudny ! ^^
OdpowiedzUsuńOby dziewczyny szybko pokazały ten dowód niewinności Christine , żeby ona i Monic się pogodziły :PP
Czekam na następny ! ♥
To wcale nie jest nudne!! Wypluj te słowa! Nie tyczą się żadnego twojego rozdziału!! Zapamiętaj to sobie :) I nie martw się komentarzami! Bardzo możliwe, że niektórzy (tak jak ja) nie wchodzili na kompa przez święta, więc dlatego nie przeczytali rozdziału :] A ten jest genialny!! Oby dziewczyny szybko się pogodziły. No i niech Monic jak najszybciej poinformuje Carlosa, że nie gniewa się już na niego. Niech biedak też ma się z czego cieszyć! xD Czekam na nn ;**
OdpowiedzUsuńWcale nie jest nudny!!! Jest suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper :D Czekam nn
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod ostatnim komentem :) Nudny? Gdzie? Z jakiej racji? Rozdział wspaniały i z perspektywy kobietek :) Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy :) Ciri
OdpowiedzUsuńJest genialny!!!
OdpowiedzUsuńDlaczego zawsze Christine ma najgorzej????!
Mam nadzieję, że dziewczyny szybko pokażą to nagranie Mo i ona wreszcie przebaczy Christine i Carlosowi!
Czekam na następny!!!
Jejciu ! Zarypisty! ;3 Nie mogę doczekać się nextu :3 Chciałabym, abyś również wpadła do mnie, bo zależy mi na komach :*
OdpowiedzUsuńwww.big-time-rush-btr.blogspot.com
Zapraszaaam! <33
Blog jest ZUUUPER <-jak to moja koleżanka mówi :D
Czekam na nn;*