No i wreszcie jest rozdział :) .
Dedykuję go Nelly ;* . Kochana, tam jest coś, co na pewno ci się spodoba ^,^ .
A co do tego, czy Monic i Matt będą razem to nic nie powiem ;p ...
Zresztą nie muszę, bo dowiecie się niedługo ^^ .
~*~
- Dziewczyny, dzisiaj piątek! - podekscytowała się Monic, gdy siedziałyśmy w kuchni i jadłyśmy śniadanie.
Taa... Dzisiaj już piątek. Nie do wiary, że tydzień tak szybko zleciał. Zdążyłyśmy poznać wszystkich wykładowców i resztę uczniów. No i oczywiście, każda z nas ma swoją listę, na której znajdują się projekty, sprawdziany i kartkówki do zaliczenia. Mi zajęło to dwie strony A4! Rany, naprawdę nie wiem, jak to nadrobię. Chyba od książek w ogóle nie będę odchodzić. Całe szczęście, że w piątki zamiast lekcji uczestniczymy w jakichś akcjach charytatywnych, ale to tylko, co dwa tygodnie. Szkoda...
- No i co z tego? - Jen wzruszyła ramionami. - Dzień jak każdy inny.
- Rany, daj mi się pocieszyć. Po tym tygodniu jestem padnięta - mruknęła Mo.
- Pierwszy tydzień szkoły, a ty już nie możesz? - zaśmiała się Christine.
- Nawet ja nie jestem zmęczona. Mało tego, chcę chodzić do tej szkoły, co w moim przypadku jest bardzo dziwne, bo szkoły nigdy nie lubiłam - dodała Jen.
- Nigdy jej nie lubiłaś, a zawsze miałaś piątki i szóstki - zaśmiałam się.
- Ma się tę głowę, nie? - wyszczerzyła się, pukając po czole.
- Mniejsza o to, czy lubimy szkołę, czy nie. Ja chcę wiedzieć ile macie zaległości - dodała Monic.
- Czekaj, niech pomyślę... - zastanowiłam się chwilę. - Muszę zrobić z dziesięć projektów, zaliczyć ponad dwieście kartkówek i ze sto sprawdzianów.
- No nieźle - mruknęła Blue.
- Ja nie będę mówić. Lepiej, jak wam pokażę - Christine podała nam dwie spięte kartki.
- Ładne pismo - uśmiechnęła się Jen.
- Sporo tego masz - przejrzałam zawartość kartek.
- No trochę - mruknęła blondynka.
- Ja mam mniej więcej tyle samo, co Jessica - odezwała się Mo.
- A ja? Lepiej nie mówić - Jen rzuciła na blat plik kartek.
- Że ile do cholery?! - krzyknęła Monic, ale od razu zasłoniła usta ręką.
- Nie gadaj, że to wszystko... - mruknęła Chrisie, przeglądając ,,stos''.
- Niestety, ale wszystko - jęknęła Jen.
- Dasz radę. Najwyżej ci pomożemy - uśmiechnęłam się.
- Dzięki - odwzajemniła gest.
- No dobra, ferajna, musimy iść - zarządziłam, patrząc na zegarek. - Jest w pół do dziewiątej.
- Daj nam się chociaż przebrać! - oburzyła się Mo i wszystkie poleciały na górę.
- Czemu tylko ja w tym domu jestem normalna? - zaśmiałam się, biorąc Fox'a na ręce. Zabrałam torebkę z kuchni i ruszyłam do przedpokoju, gdzie założyłam naszemu pieskowi smycz. Chciałam go zabrać ze sobą. W końcu nie mogę codziennie zwalać go rodzicom na głowę. Tym bardziej, że dzisiaj nie mamy żadnych zajęć. Po kilku minutach dziewczyny zeszły na dół i w końcu mogłyśmy wyjść z domu. Dzisiaj wyjątkowo postanowiłam iść przez park. Ta sama droga, więc nie było opcji, że się spóźnię. Zresztą była piękna pogoda. Fox bez przerwy gonił za jakimś motylem lub wbiegał między gołębie siedzące na ścieżce. Dobrze, że miałam go na smyczy. W końcu wyszliśmy z parku i skierowaliśmy się w stronę uczelni. Przed bramą wzięłam go na ręce, żeby nikogo czasem nie ugryzł. Pogłaskałam go po głowie i ruszyłam do drzwi.
- Hee... Ej, a co to za przystojniak? - Andree do mnie podszedł.
- To jest Fox, piesek Jamesa - zachichotałam.
- Rany, ale słodziak - wyszczerzył się i podrapał go palcem w szyję.
- Słodziak? - zaczęłam się śmiać.
- No co? - uśmiechnął się. - Myślisz, że wszyscy faceci są bezuczuciowi?
- Nie, tylko nie spodziewałam się usłyszeć tego akurat od ciebie - starałam się jakoś uspokoić.
- Małpa, czekaj no, naskarżę na ciebie twojemu chłopakowi - pogroził mi palcem.
- Uważaj, bo się przestraszę - wystawiłam mu język, a Fox zaszczekał.
- Uważaj, bo się przestraszę - przedrzeźniał mnie. - Zresztą, czemu go ze sobą wzięłaś?
- Nie mogłam go zostawić samego w domu. Poza tym i tak dzisiaj idziemy na akcję charytatywną, więc jest dobrze - wzruszyłam ramionami.
- No nie wiem, jak będzie przeszkadzał to cię wyrzucą - odrobinkę się zmartwił.
- Fox będzie grzeczny, prawda piesku? - zwróciłam się do niego, a on wesoło zaszczekał. Andree tylko się zaśmiał.
^*^
Oczami Jennifer
^*^
Wyszłam właśnie z uczelni. Okazało się, że odwołali dzisiaj zajęcia, bo większość nauczycieli jechało na jakieś szkolenie, czy coś tam. Postanowiłam iść dzisiaj do tej psycholożki, którą poleciła mi Emily. Zadzwoniłam do niej i umówiłyśmy się na dwunastą w kawiarni. Miałam sporo czasu, bo było dopiero w pół do dziesiątej.
- Przecież ja mam, co robić - klepnęłam się w czoło i zawróciłam na uczelnię. Natychmiast skierowałam się do biblioteki. Wypożyczyłam sobie kilka książek, które mogłyby mi pomóc w nadrobieniu zaległości. Projekty zostawię na koniec, pomyślałam, siadając przy jednym ze stolików. Zaczęłam przeglądać wszystkie podręczniki, które ze sobą wzięłam. Sporo tego było, ale jakoś trzeba wszystko nadrobić. Siedziałam tak z może dwie godziny. W końcu się ruszyłam i skierowałam do tej kawiarni. Bałam się trochę tego spotkania, ale ja muszę wyjaśnić kilka spraw!
Zajęłam stolik na zewnątrz i zamówiłam sobie sok z pomarańczy.
- Cześć, to ty jesteś Jennifer? - jakaś dziewczyna do mnie podeszła. Na oko była w wieku Emily.
- Tak, to ja - uśmiechnęłam się lekko.
- Jestem Samantha - wyciągnęła rękę w moją stronę, którą po chwili uścisnęłam. - Emily mówiła mi, że chcesz porozmawiać.
- Tak. Nie chcę, ale muszę - sprostowałam, a ona usiadła i zamówiła sobie kawę.
- Więc, jaki masz problem? - pochyliła się w moją stronę.
- Sama nie wiem... - jęknęłam, opierając łokcie o stolik i pocierając skronie. - Boję się tego wszystkiego.
- Czego się boisz? - zdziwiła się lekko.
- Mogę ci zaufać? - spojrzałam na nią niepewnie.
- Jasne, czemu pytasz? - spytała.
- Wiem, że jesteś psychologiem, ale nic więcej o tobie nie wiem - mruknęłam.
- Mogę ci powiedzieć, że jestem narzeczoną Marka Johnsona - uśmiechnęła się. No i tak zaczęło się to ,,poznawanie nawzajem". Okazało się, że Emily i Sam znają się od dziecka. Pracują w tym samym miejscu i każda ma, w przypadku Sam będzie mieć, nazwisko Johnson. Potem role się odwróciły i ja streściłam jej swój życiorys.
- Z tego, co powiedziałaś wygląda na to, że twój ojciec wywiera na tobie presję - odezwała się po dłuższym milczeniu.
- Presję? Co masz na myśli? - zdziwiłam się.
- Powiedz, jaki on jest? - spojrzała na mnie uważnie.
- Jest najlepszy, tylko czasami mam wrażenie, że nic go nie obchodzę. Traktuje mnie jak przedmiot, albo szmatę - spuściłam głowę, a w oczach pojawiły mi się łzy. - Nigdy mnie nie pochwalił, zawsze tylko krytykował. Kiedyś mu to wygarnęłam i mnie uderzył... Pierwszy raz w życiu podniósł na mnie rękę.
- Jennifer... - usłyszałam cichy głos Sam. Nie wytrzymałam i się popłakałam.
- Czułam się wtedy paskudnie. Wiedziałam, że go rozczarowałam, nie zgadzając się na to małżeństwo... - gadałam dalej. Musiałam to w końcu z siebie wyrzucić. Nawet Jessica o tym nie wie, choć przyjaźnimy się od dziecka.
Łzy kapały mi na kolana. Nie miałam siły, żeby je wycierać...
- Od dziecka starałam się mu zaimponować - załkałam. - Chodziłam na dodatkowe lekcje, uczyłam się po nocach, rozwijałam pasje, które mi narzucał... Ale to wszystko nic go nie obchodziło... - wzięłam kilka głębszych wdechów i na nią spojrzałam. - Całe życie mi wmawiał, że do niczego się nie nadaję! Taniec to coś, co kocham, a on tak po prostu mi tego zabraniał! Gdy inne dzieci grały w piłkę i bawiły się w chowanego, ja siedziałam w domu i mu usługiwałam!
- Skarbie, nie płacz... - Sam usiadła obok i mnie przytuliła. - Wszystko będzie dobrze, nie płacz.
Odwzajemniłam uścisk. Potrzebowałam teraz tego. Moje dzieciństwo było okropne. Jedyny plus to taki, że poznałam Jessicę i Logana. Do teraz nie rozumiem, co ja zrobiłam mojemu ojcu, że mnie tak nienawidzi...
^*^
Oczami Jessici
^*^
- Fox, gdzie jesteś?! Fox! - od godziny szukałam pupila Jamesa. Byliśmy na akcji charytatywnej, która miała na celu rozdanie ubogim jakichś ubrań, czy jedzenia. Jeśli nie znajdę tego psa to Jimmy mnie zabije! I po jaką cholerę zostawiałam go samego?! Brawo, Jessica, nawet psem nie umiesz się zająć!
- Fox! - postanowiłam sprawdzić u Andree, więc ruszyłam w jego kierunku. Normalnie wryło mnie w ziemię, gdy zobaczyłam, co się tam dzieje. Wszędzie było pełno ludzi. I to z wszystkich stron! Przepchałam się jakoś przez ten tłum i stanęłam na podeście obok Andree.
- Zobacz ilu ludzi! - cieszył się.
- Widzę, wiesz gdzie jest Fox? - rozejrzałam się.
- Czekaj, gdzieś tu powinien być - poszedł w moje ślady. Nagle z kosza na ubrania wyszedł mój kochany piesek. Zaszczekał wesoło i złapał jakiś materiał w pyszczek. Pomogłam mu go wyciągnąć, żeby się nie podarł. Po chwili w dłoniach trzymałam śliczną sukienkę.
- Jest śliczna! - ucieszyła się jakaś dziewczyna, podchodząc do mnie. - Dziękuję, piesku - pogłaskała Fox'a po głowie, a on wesoło zaszczekał i pomachał ogonem. Podałam jej sukienkę i po chwili już jej nie było.
- No, piesku, czekam na wyjaśnienia - zaśmiałam się, kucając obok niego.
- Fox pomaga mi odkąd przyszliśmy. Ludzie go o coś proszą, a on szuka i im to daje, a jak się nie spodoba to idzie jeszcze raz - wyjaśnił Andree. - Wygląda na to, że też chce być wolontariuszem.
Piesek znowu zaszczekał i wskoczył mi na kolana.
- Chyba tak - zaśmiałam się, rozglądając dookoła. - No, Fox, do roboty!
~*~
Przepraszam, że taki eee... zły?? o.O Nie mam na niego słów. Po prostu mi się nie podoba, o! :D
Postaram się, żeby następny pojawił się już niedługo i z nieco krótszą przerwą czasową :) .
Awwwwwwww... Fox wolontariuszem <3 Słodkie *o* I mam nadzieję, że u Jen się wszystko ustabilizuje. Ona zasługuje na normalne i spokojne życie :) No nic, rozdział był po prostu cudowny. Nie mogę doczekać się kolejnego ;*
OdpowiedzUsuńJest niesamowity, a nie zły! -,- Nie znasz się! <3 Haha ;D Super rozdział kochana i nie mogę doczekać się następnego <333
OdpowiedzUsuńJeszcze raz powiesz, że żle to cie... Noe nie wiem co cię. To jest super! czekam nn;*
OdpowiedzUsuńŚwietny ;D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nowy rozdział ;D
Aww <3 Wiedziałam, że Fox to dobry piesek <3 I love you, Foxiee!! ;D ;3 Rozdział jest świetny i cicho mi tam ;P Czekam na nn ;**
OdpowiedzUsuńPS: Dziękuje się za dedykacjee ;) ;3
UsuńAwwwwwww! ;** Ten rozdział jest taki słodki! Fox to.. to najsłodszy piesek na świecie! <3 Rozdział jest genialny, nie bredź bzdur! :) Czekam na nowy! :**
OdpowiedzUsuńHaha... Fox oczywiście zawsze jest najlepszy :) To jakis przeiwydywalny pies :D Pies jasnowidz ! :D Rozdział jest wspaniały, a nie zły !! Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńEhh... ten Fox xd :* Słodki jest :)
OdpowiedzUsuńI chyba ci się klawiatura popsuła bo zamiast napisać , że ten rozdział jest Super napisałaś , że jest zły . Lepiej to sprawdź ^^
Czekam na następny ♥
Fox potafi wszystko :D Słodziak :* Oj dziewczynie naprawdę mają ciekawie, chociaż nie ma chłopaków. Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńWcale nie iest zle! Jest bardzi fajne! Fox jak zawsze wesoly i pelen energii ;) Czekam na nn i zapraszam na nowy rozdzial do mnie;
OdpowiedzUsuńhttp://big-time-rush-lovestory-4ever-bypaula.blogspot.com
Zarąbisty rozdział! Bardzo fajnie się rozwija akcja :D Lecę czytać następny, bo nie wytrzymam ;***
OdpowiedzUsuń