No hej, Wam.! :)
Rany, ale długo mnie nie było ... -,-
Ale nie moja wina, że wenę straciłam :(
Już nie wiem, jak rozdziały zaczynać ... -,- Porażka stulecia!
Ale mniejsza o to, nie będę się nad sobą użalać. Muszę być silna! ^,^
Zacznijmy od tego, że jak widzicie jest już rozdział 90! O.O
Sama się sobie dziwię, że nie zauważyłam, jak to szybko zleciało. Planuję rozłożyć to tak, żeby setna notka była w rocznicę założenia bloga ^^
Dobra, więc po moim dość długim wstępie, zapraszam na rozdział, za który mnie chyba nie zabijecie ^^'
~*~
Obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Niezadowolona spojrzałam na zegarek. Wskazywał pierwszą. Z wielkim ociąganiem zeszłam na dół, aby otworzyć.
- Skarbie, wy jeszcze śpicie? - zaśmiała się mama, a ja wpuściłam ich do środka. Fox od razu poleciał sprawdzić, czy wszystkie jesteśmy w domu, a potem walnął się na kanapie w salonie.
- Zaraz obudzę... dziewczyny... - ziewnęłam.
- Nie budź ich, niech śpią - zaśmiał się tata.
- Rany, ale się nie wyspałam - Jen przeciągnęła się na schodach. Zaraz za nią pojawiły się Monic i Christine. Razem z moimi rodzicami zjadłyśmy śniadanie, właściwie to już obiad. Siedzieli u nas do trzeciej, a my walnęłyśmy się przed telewizorem.
- Ej, może pójdziemy...? - wypowiedź Monic przerwał dzwonek do drzwi. Christine poszła otworzyć. Po chwili wróciła w towarzystwie Joe i Vivienne.
- Rany, ale ja was dawno nie widziałam! - Jen rzuciła im się na szyje. - Co wy tu robicie?
Mi i dziewczynom zrobiło się trochę głupio, więc się nie odzywałyśmy.
- Przyszliśmy was porwać na miasto, ale widzę, że dopiero wstałyście - zaśmiała się Blake.
- Nieźle wczoraj zabalowałyście - wyszczerzył się Parker.
- Zaraz, skąd wiesz, że byłyśmy na imprezie? - zaciekawiłam się.
- Cała prasa o tym trąbi - wyjaśnił, podając mi gazetę, którą cały czas trzymał. Na okładce było nasze zdjęcie. Szybko otworzyłam stronę, na której był artykuł i zaczęłam czytać.
- Dziewczyny szaleją pod nieobecność chłopaków. Wczoraj wybrały się na imprezę do jednego z klubów. Oczywiście nie obyłoby się bez alkoholu... Jednak nie martwcie się. Dziewczęta nie wypiły dużo, bo ledwie dwa drinki. W przeciwieństwie do innych one nie potrzebują piwa, czy wódki, aby dobrze się bawić, co można zobaczyć na zdjęciach zamieszczonych pod artykułem. Nie chcemy nikogo obrażać, ani pogrążać, ale te laski w pełni zasługują na to, aby brać od nich lekcje z imprezowania - westchnęłam ciężko i odłożyłam czasopismo na stolik.
- No i fajnie! - wyszczerzyła się Jen.
- To może pójdziemy na zakupy? - zaproponowała Mo. - Tak wszyscy razem.
- Mi pasuje - uśmiechnęłam się. - Christine? - spojrzałam na blondynkę.
- No możemy iść - dodała.
- Dajcie nam chwilę, okay? - odezwała się Jen i wszystkie pobiegłyśmy na górę. Wzięłam prysznic i szybko się przebrałam, po czym zeszłam na dół. Joe wyszedł, bo musiał załatwić jakąś ważną sprawę, czy coś.
- Ja już! - na dół zbiegła Jennifer, a zaraz za nią Monic i Christine.
- To co, gotowe? - wyszczerzyła się Vivienne.
- Zawsze i wszędzie o każdej porze! - zakomunikowała Mo.
- Rany, a ta znowu się nakręciła - westchnęłam zrezygnowana.
- Teraz sama idziesz do tego sklepu! - oburzyła się Jen, a ja i Chrisie parsknęłyśmy śmiechem. Co się dziwić? Ostatnio Monic zaciągnęła ją do sklepu z bielizną. Ale był ubaw!
- Okay, chodźmy zanim się pozabijacie - zaśmiała się Blake i wyciągnęła nas z domu.
Od razu skierowałyśmy się do nowo otwartego centrum handlowego. Bawiłyśmy się świetnie. Na szczęście wzięłam aparat i mogłyśmy uwiecznić te wygłupy. Boże, ludzie sobie pomyślą, że z wariatkowa uciekłyśmy! Fox tylko na nas zdziwiony patrzył, no bo w końcu nie codziennie widzi kogoś tak szurniętego, jak my. No chyba, że chłopcy, ale aktualnie ich tu nie ma...
- Ej, chodźmy tutaj! - Vivienne wciągnęła nas do jakiegoś sklepu, gdzie, jak się okazało, sprzedawali sukienki każdego rodzaju. Od wieczorowych po te zwykłe.
- Rany, ale śliczna! - zachwyciła się Mo i gdzieś poleciała. Chrisie też zniknęła.
- Sukienki? No proszę was! - jęknęła Jen, co mnie zdziwiło, bo od zawsze lubiła chodzić w sukienkach.
- A od kiedy ty za kieckami nie przepadasz, co? - wzięłam Fox'a na ręce. Bądź co bądź, ja nigdy sukienek nie lubiłam.
- A znudziły mi się - wzruszyła obojętnie ramionami. - Dziewczyny, my idziemy! - ogłosiła, a ludzie w sklepie się na nią spojrzeli.
- Jennifer... - pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- No co? - zaśmiała się i wyciągnęła mnie do galerii. Usiadłyśmy w jakiejś kawiarni i zamówiłyśmy sobie kawę i lody.
- Dobra, co jest? - zapytałam w końcu, gdy Fox usnął mi na kolanach, a Jen grzebała łyżeczką w swoim deserze.
- Nic, a co ma być? - zdziwiła się.
- Dziwnie się zachowujesz. Wszystko w porządku? - zmartwiłam się.
- Tak, a czemu pytasz? - dodała.
- Po prostu odkąd chodzisz do psychologa, bardzo się zmieniłaś - mruknęłam, popijając kawę.
- Zmieniłam? - nawet na mnie nie spojrzała.
- Tak, ciągle cię w domu nie ma. Bez przerwy jesteś zajęta. Nawet Logan nam się ostatnio skarżył, że się do niego nie odzywasz - dodałam. Nic nie powiedziała, tylko wzięła telefon do ręki i gdzieś zadzwoniła.
- Hej, Logan. Co tam? - uśmiechnęła się kpiarsko i wstała od stolika, odchodząc kawałek. Opadłam zrezygnowana na krzesło i podparłam się ręką. Miałam ochotę się popłakać. Z przyzwyczajenia zadzwoniłam do Jamesa. Nie liczyłam, że odbierze, bo nadal jest na mnie obrażony...
- Halo? - usłyszałam jego zaspany głos.
- James, już nie mam siły - jęknęłam z żalem i łzami w oczach.
- Jessica? Słońce, co się stało? - zmartwił się.
- Tęsknię za tobą, Jennifer dziwnie się zachowuje, a Monic flirtuje z jakimś kolesiem. Ja już nie wiem, co mam robić - łzy mi po policzkach spłynęły.
- Kochanie, nie płacz. Będzie dobrze. Zawsze jakoś sobie radziłaś z problemami - chyba się uśmiechnął.
- Ale one nie były takie, jak te - mruknęłam. - Carlos się załamie, jak dowie się o Mo.
- Carlos sobie poradzi - westchnął. - Porozmawiaj z dziewczynami. Może to coś da.
- Rada roku, naprawdę - mruknęłam niezadowolona.
- Ciesz się w ogóle, że z tobą rozmawiam, bo jesteśmy po koncercie i odsypiam - dodał rozbawiony.
- Dobra, już nic nie mówię. Spróbuję się z nimi dogadać, ale jak mnie ochrzanią to będzie na ciebie - zaśmiałam się cicho.
- Tak, tak, a teraz, słońce, dobranoc - zaśmiał się i przesłał mi buziaka przez telefon, po czym się rozłączył. Uśmiechnęłam się tylko i ogarnęłam. Po chwili Jennifer wróciła.
- Zadowolona? - westchnęła, siadając. - Pokłóciłam się z Loganem.
- I ty sugerujesz, że to moja wina? - zdziwiłam się.
- Nie, ale mogłaś mnie nie namawiać - zaśmiała się.
- Małpa... - mruknęłam. - O co się pokłóciliście?
- A ja wiem? - wzruszyła ramionami. - On krzyczał, a ja słuchałam.
- Serio? - oczy miałam jak dwa spodki.
- No tak, a niby czemu miałabym się tym przejąć? - spojrzała na mnie dziwnie i napiła się kawy.
- Jen, czy ty przypadkiem nie przestajesz kochać Logana? - spytałam podejrzliwie.
- Co? - zdziwiła się, a potem zaczęła śmiać. Nic z tego nie rozumiałam. No bo w końcu Jennifer nie zachowuje się tak bez powodu. Odpuściłam sobie dalsze dochodzenie. Zresztą i tak nic by mi nie powiedziała, a wolałam nie ryzykować i zaczynać kłótni. Zwłaszcza, że jest po rozmowie z Loganem. Wcale się nie zdziwię, jak się rozstaną... Cicho, bo wykrakasz, Jessica!
Dopiłam kawę i zjadłam lody, po czym zapłaciłam i razem z Jennifer opuściłam kawiarnię. Po jakiejś godzinie znalazłyśmy dziewczyny, które siedziały sobie na fontannie i wcinały hot-dogi.
- Jak możecie to jeść? - Jen odwróciła głowę.
- O co ci chodzi? - zdziwiła się Mo, przełykając.
- Przecież to tłuszcz i nic więcej. Będziecie grube - moja BFF założyła ręce na piersi.
- Przeżyję... - Chrisie wzruszyła ramionami i wgryzła się w swoją bułę.
- Rany, ale z was żarłoki! - zaśmiałam się, widząc, jak ketchup spływa po brodzie Mo. Wytarła się, a po chwili wszystkie były najedzone.
- To, gdzie teraz? - odezwała się Vivienne.
- Do domu! - powiedziałam razem z Jennifer, na co Fox tylko zaszczekał.
- Jak chcecie to wracajcie, a my idziemy dalej! - wyszczerzyła się Mo i pociągnęła obie blondynki w nieznanym kierunku. Zdziwione odprowadziłyśmy je wzrokiem.
- Boże, z kim my mieszkamy? - Jen udała załamaną, na co tylko się zaśmiałam.
- Wracajmy, bo mi zaraz nogi odpadną! - jęknęłam. Przytaknęła tylko, po czym opuściłyśmy centrum i skierowałyśmy się do domu. Od razu poszłyśmy na górę, żeby wszystko pochować, po czym walnęłyśmy się przed... książkami.
~*~
Przepraszam, że taki... zły? o.O
Kompletnie nie miałam na niego pomysłu ... -,-
Teraz w dodatku ferie mi się skończyły :/
No nic, widzimy się niedługo! Chyba...
Zajebisty rozdział. Ej no bez jaj, jak ty to nazywasz brakiem weny, to ja też chce mieć taką :) Ooo... James odebrał, czyżby się już nie fochał ? Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział :) http://czy-milosc-zawsze-wygra.blogspot.com/2013/01/rozdzia-1-szkoa-szkoa-i-nikt-tego-nie.html
UsuńMnie też się ferie skończyły!!! ;<< ;C 5 minut ciszy w celu żałoby... ;C ......... No okej. Rozdział jest świetny! ;D Ale jak to, że Jen się pokłóciła z Logasiem?? ;C Czekam na nn ;**
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, nie narzekaj!! Mi odpowiada! Jestem ciekawa z jakiego powodu Logan krzyczał na Jen.. nie dziwię się. James i foch minął? Wow.. na prawdę koncerty na nim działają. hah. Czekam na nowy, dodawaj jak najszybciej!! :D
OdpowiedzUsuńRozdział Super ! Nie mów , że jest zły , bo to nie prawda ! < 3
OdpowiedzUsuńA właściwie , to co się dzieje z Jen ? Mam nadzieje , żę to nie ma żadnego związku a Loganem ...
Czekam na następny . ♥
Jejku , dlaczego Jen pokłóciła się z Loganem..? Ostatnio dziwnie się zachowuje.. Jessica dasz radę musisz wytrzymać! Wierzę w ciebie hehe ;D Hehehe zły rozdział?! Ty chyba moich nie widziałaś. No więc rozdział jest MEGA jak zwykle i czekam na nn:*
OdpowiedzUsuńJezu! :D Jeśli ty mówisz, że to brak weny, a piszesz tak zajebiście , to co bd jak będziesz mieć wenę?! o.O SZOOOKS :D <333 Genialny, cudny i w ogóle rozdział<3333 Czekam na nn ;** <3
OdpowiedzUsuńZa co mialabym cie zabic?! Juz mnie tym wystraszylas, ze zrobisz w tym rozdziale cos strasznego a ty... Chociaz nie, czekaj, mam jeden powod dla ktorego moglibysmy cie ukatrupic... To ze piszesz, ze ten rozdzial jest zly!! Przestan marudzic i ciesz sie zyciem! ;)
OdpowiedzUsuńRozdzial jak zawsze super! Ciekawi mnie o co poszlo Loganowi... James slodki, pociesza ja mimo ze byl obrazony, ale chyba juz sie od fochnal? Oby! Jessica, dasz rade, musisz dac rade i jakos wytrzymac te kilka miesiecy... Fox jak zawsze wesoly! ;) Z niecierpliwoscia czekam na nn!
Hehe, tobie ferie sie skonczyly a mnie dopiero zaczely! ;p :D
Wspaniały rozdział :) Wow... Haha... Jen jest szczera "on krzyczal ja sluchalam" :D Czekam na kolejny ^^
OdpowiedzUsuńAsia :p
Nie no jak to jest brak weny to ja też nie chcę jej mieć bo jak ją mam to moje rozdzaiły są do dupy! Super kłótnia '' on krzyczał ja słuchałam'' haha :D Rozdział genialny ! Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdzial! ;)
OdpowiedzUsuńhttp://big-time-rush-lovestory-4ever-bypaula.blogspot.com
Nominowałam cię do The Versatile Blogger, więcej informacji znajdziesz u mnie na blogu ^^
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do The Versatile Blogger! Więcej informacji znajdziesz na moim blogu;
OdpowiedzUsuńhttp://big-time-rush-lovestory-4ever-bypaula.blogspot.com
Nominowałam cię do The Versatile Blogger ^^
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na moim blogu :D
http://bigtimerush-everything.blogspot.com/
Nominowałam cię do The Versatile Blogger ;** Więcej informacji na moim blogu :D
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadanie-o-btr.blogspot.com/