Aha! A co do Carlosa i Monic, nie cieszcie się zbytnio, bo to, że się pogodzili nie oznacza, iż do siebie wrócą ^^. Jednak muszę przyznać, że się cieszę, bo rozdział się Wam podobał :D A zwłaszcza TYŁEK Carlosa !! :D Na Twitterze wyczytałam, że jego tyłek jest najlepszy na świecie ^,^ . Hahaha!
~*~
- Monic, rusz się, bo się do szkoły spóźnimy! - krzyknęła Jennifer, stając przy schodach. - Rany, ale to dziwnie brzmi w moich ustach.
Tak, dzisiaj jest poniedziałek, a my idziemy na swoje uczelnie. O dziwo, wszystkie podręczniki kupiłyśmy wczoraj. No i nie obyło by się bez niezbędnych rzeczy typu: piórniki, długopisy, zeszyty itd. Cały dzień spędziłyśmy wczoraj w galerii. Oczywiście dziewczyny wykorzystały okazję i nakupowały sobie nowych ciuchów. Ja i Christine, jako te normalne, sobie odpuściłyśmy. Uznałyśmy, że to strata pieniędzy. Gdzieś tak pod wieczór byłyśmy w domu. Musiałam jeszcze zawieźć Fox'a do rodziców, bo przecież nie może zostać sam w domu. James by mnie zakatrupił.
- Ej, dziewczyny, po zajęciach skoczę do sklepu, bo w lodówce nic nie ma - Christine wyszła z kuchni.
- Kończę najwcześniej to mogę, przecież po drodze wejść do spożywczaka - uśmiechnęłam się.
- Byłoby super, bo umieram z głodu - zaśmiała się.
- Monic Blue, masz minutę, żeby być na dole! - krzyknęła Jennifer. Od rana była wściekła, bo musiała wcześnie wstać. Zaśmiałam się tylko, a mój telefon zaczął dzwonić. Dzwonił James.
- Halooo?? - zaśmiałam się, odbierając.
- Tęsknię za tobą - jęknął do telefonu.
- Serio? Nie widziałeś mnie dwa dni - uśmiechnęłam się.
- Kobieto, ja tu katusze cierpię, bo nie mogę się do ciebie przytulić! - oburzył się.
- Mi też nie jest łatwo, ale postaraj się wytrzymać - westchnęłam.
- Dobra - mruknął. - Co robicie?
- Szykujemy się na uczelnie - wyjaśniłam.
- Dopiero? U was jest za dwadzieścia dziewiąta - zdziwił się lekko.
- My jesteśmy już gotowe. Czekamy tylko na Mo - zaśmiałam się.
- Jak wyglądasz? - spytał podejrzliwie.
- A czemu pytasz? - zdziwiłam się.
- Wolę wiedzieć, czy ktoś będzie się do ciebie podwalał. Przynajmniej wtedy będę miał pretekst, żeby mu walnąć - wyjaśnił, a ja zaczęłam się śmiać.
- Skarbie, o to się nie bój. Kocham tylko ciebie - uśmiechnęłam się, lustrując się od góry do dołu. Nie wyglądałam wyzywająco. Idealnie.
- No ja mam nadzieję - zaśmiał się. - Dobra, muszę kończyć. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Pa - uśmiechnęłam się lekko i się rozłączyłam.
- Monic! - wrzasnęła Jen.
- No idę! - na schodach pojawiła się nasza przyjaciółka. - Musiałam się spakować!
- Pół godziny się pakowałaś? - zaśmiała się Chrisie.
- Patrz jak moja torebka wygląda! - oburzyła się, pokazując nam wypchaną torbę.
- Kamienie tam wsadziłaś?! - jęknęła Jen, gdy wzięła ją do ręki.
- Nie, podręcznik do matmy - Mo założyła ręce na piersi.
- Rany, ale ciężka! - Jen postawiła ją na schodach.
- Dobra, dziewczyny, trzeba iść! - zarządziłam i wszystkie opuściłyśmy dom. Oczywiście każda poszła w swoją stronę. Na szczęście nie miałyśmy daleko. Po jakichś pięciu minutach stałam pod bramą prowadzącą na dziedziniec uczelni. Wzięłam kilka głębszych wdechów i ruszyłam przed siebie. Serce waliło mi jak oszalałe. Rany, czym ja się tak stresuję?! Szkoła jak każda inna! Spokojnie, Jessica. Dasz radę, tylko spokojnie.
- Cześć, Jessica! - jakaś dziewczyna, która siedziała na fontannie, mi pomachała. Zdziwiona odwzajemniłam gest i poszłam dalej. Niech ten dzień już się skończy!
- No hej, jesteś tu nowa, prawda? - jacyś kolesie do mnie podeszli.
- Jessica Olson, ładne imię - uśmiechnął się jeden.
- Dzięki, chyba - dodałam.
- Chłopaki, co wy robicie? - usłyszeliśmy. Obok z założonymi na piersi rękami stał Andree.
- Cześć - uśmiechnęłam się.
- No hej, chodź zaprowadzę cię do sali - uśmiechnął się i poszliśmy do środka.
- Dzięki - odetchnęłam, gdy siedzieliśmy już we właściwym pomieszczeniu.
- Spoko. Jesteś tu nowa, więc wypada ci pomóc - wyjaśnił.
- Dobrze, że chociaż ty jesteś normalny - zaśmiałam się.
- Nie dziw im się. Jesteś Jessica Olson, dziewczyna Jamesa Maslowa! - udał mojego wielkiego fana. Zaczęłam się śmiać.
- Wiesz, jakoś na sławie mi nie zależy - uśmiechnęłam się.
- Dobrze, że chociaż ty jesteś normalna - odetchnął z ulgą.
- Nie rozumiem - spojrzałam na niego lekko zdziwiona.
- Praktycznie wszystkie dziewczyny będą chciały się z tobą kumplować, tylko ze względu na twojego chłopaka, a że jesteś ładna to inni kolesie będą cię podrywać - wyjaśnił.
- Wiem, ale czego się nie robi, żeby pomóc innym, nie? - westchnęłam.
- Wiesz co? Skoro tak dobrze nam się rozmawia to mogę ci trochę pomóc w nadrobieniu zaległości. Oczywiście jeśli chcesz - dodał szybko.
- Jasne, tylko muszę popytać się wykładowców, co mam do nadrobienia - podparłam się ręką.
- Okay, jak będziesz miała z czymś problemy to przyjdź - uśmiechnął się i zadzwonił dzwonek. W sali pojawiła się reszta uczniów. Ja i Andree siedzieliśmy gdzieś tak w środkowym rzędzie. Wszyscy się na mnie patrzyli lub co chwilę przychodzili, żeby zaproponować zmianę miejsca. Grzecznie odmawiałam, mówiąc, że rozmawiam w tej chwili z Andree. Po kilku minutach na salę wkroczył wykładowca. Miał gdzieś koło czterdziestki.
- To nasz wychowawca - szepnął do mnie Harris.
- Dzień dobry wszystkim - odezwał się i położył dziennik na biurku.
- Dzień dobry - odpowiedziała klasa.
- Jak pewnie zauważyliście między wami pojawiła się nowa twarz. Jessica Olson, tak? - zerknął w dziennik. - Gdzie ta osóbka siedzi, hm?
- Tutaj, proszę pana - delikatnie uniosłam rękę.
- Ooo... Więc to tak wygląda dziewczyna, która chce pomagać innym - wyszczerzył się. Kiwnęłam tylko głową. Chyba nie będzie tak źle jak myślałam.
^*^
Oczami Jennifer
^*^
- Rany, jak ja mam tu swoją klasę znaleźć? - mruknęłam, wchodząc do szkoły. Rozejrzałam się i zerknęłam na plan zajęć. Sprawdziłam numer sali wykładowej i ruszyłam w tamtym kierunku. Całe szczęście, nikogo jeszcze w niej nie było. Usiadłam mniej więcej w środkowym rzędzie i sprawdziłam telefon. Miałam kilka nieodebranych połączeń od Logana. Postanowiłam od razu oddzwonić.
- Hej, mała - chyba się uśmiechnął.
- No hej. Przepraszam, że nie odbierałam, ale miałam telefon wyciszony - wyjaśniłam.
- Nie szkodzi. Jak tam na uczelni? - zaciekawił się.
- Na razie nikogo nie pobiłam - zaśmiałam się.
- Skarbie, po trasie chcę cię widzieć w domu, a nie w więzieniu - poszedł w moje ślady.
- Też cię kocham, wiesz? - zachichotałam.
- Nie wiedziałem. Dobrze, że mi powiedziałaś - udał zdziwionego.
- Dobra, muszę kończyć, bo zajęcia się zaczynają. Zadzwonię wieczorem. Kocham cię - uśmiechnęłam się lekko.
- Ja ciebie też. Pa - rozłączył się. Na nowo wyciszyłam telefon i schowałam go do kieszeni. Zawsze gdy na niego patrzę, robi mi się ciepło na sercu. Dostałam go od Logana, po tej całej aferze, gdy moja komórka się zniszczyła.
- Jennifer? - usłyszałam i odwróciłam głowę.
- Vivienne! - ucieszyłam się i rzuciłam się jej na szyję.
- Co ty tu robisz? - pytała, gdy już usiadłyśmy.
- Jak to, co? Edukuję się - puściłam jej oczko i obie się zaśmiałyśmy.
- Będziesz tu studiować? To szkoła taneczna - dodała.
- A co w tym dziwnego? - spytałam.
- Czemu akurat ta uczelnia, przecież są lepsze - wyjaśniła.
- To najlepsza szkoła w Stanach Zjednoczonych - zdziwiłam się. - Niby gdzie miałam iść?
- A czy ja mówię o USA? - spojrzała na mnie z politowaniem.
- Nie wyjadę za ocean, żeby studiować! - oburzyłam się.
- Ej, spokojnie. Nie o to mi chodziło - podniosła ręce w geście obronnym.
- A o co? - założyłam ręce na piersi.
- Przecież jesteś świetną tancerką... - zaczęła.
- Vivienne, wcale nie. Zresztą, żeby dostać pracę, muszę mieć wykształcenie. Nie mogę żerować na pieniądzach Logana - mruknęłam.
- Jak tam chcesz - westchnęła, wstając.
- A ty dokąd? Zajęcia już się zaczęły - dodałam zdziwiona.
- Jennifer, ja już skończyłam tę szkołę - zaśmiała się, widząc moją minę.
- Co? - myślałam, że gały mi wypadną.
- Pogadamy później, bo muszę załatwić kilka spraw. Do zobaczenia! - cmoknęła mnie w policzek i odeszła. Chwilę za nią patrzyłam, aż w końcu ktoś obok mnie usiadł.
- To ty, ofermo! - oburzyłam się, widząc kolesia, który zaczepił mnie wtedy na schodach.
- Rany, ale jesteś przemądrzała! Kto cię tu wpuścił?! - warknął.
- A ciebie kto?! - odgryzłam się i spiorunowałam go wzrokiem. Zabrałam torebkę i się przesiadłam do drugiego rzędu. Zajęłam miejsce obok jakiejś dziewczyny. Po chwili przyszedł wykładowca.
^*^
Oczami Monic
^*^
Zajęcia dawno się skończyły. Klasę miałam fajną, wychowawcę też. No życie jak z bajki. A rektor to po prostu mnie uwielbia! Oczywiście nie przechwalając się. Ogólnie to ludzie w szkole są spoko i da się z nimi pogadać.
Szłam właśnie w stronę gabinetu rektora, bo chciał mnie widzieć, gdy z kimś się zderzyłam.
- Jejku, przepraszam - powiedziałam szybko, widząc, że wytrąciłam chłopakowi jakieś materiały i zdjęcia.
- Nic nie szkodzi. Powinienem uważać - uśmiechnął się i zaczął wszystko zbierać.
- Daj, pomogę ci - kucnęłam i mu pomogłam. W końcu to moja wina. Większość to były zdjęcia. Były fantastyczne. W życiu takich nie widziałam. Włożyłam wszystkie do teczki i pomogłam mu sprzątnąć resztę. Spojrzał tylko na mnie, ale nic nie powiedział.
- No, gotowe - uśmiechnęłam się, wstając z klęczków i trzymając w rękach dwie teczki.
- Dzięki za pomoc - wyszczerzył się. - Miło mi, Matt Moon.
- Wzajemnie, Monic Blue - uścisnęliśmy dłonie.
- Nie wiesz, czy rektor jeszcze jest? Miałem przekazać mu te materiały - dodał.
- Właśnie do niego szłam - uśmiechnęłam się i oboje ruszyliśmy w stronę właściwego gabinetu.
^*^
Oczami Christine
^*^
- Panno Mays, proszę zaczekać! - już miałam wychodzić ze szkoły, gdy rektorka do mnie podbiegła.
- Coś się stało? - spytałam zdziwiona.
- To się stało - wcisnęła mi w ręce jakieś papiery.
- Co to jest? - zdziwiłam się.
- Papiery z pańskiego liceum. Nie może się pani tu uczyć - uśmiechnęła się cwanie.
- Co?! - krzyknęłam.
- Z nich wynika, że pańskie umiejętności wykraczają poza program nauczania, więc nie może się tu pani uczyć - powtórzyła.
- Wykraczają?! Niby jak?! - warknęłam.
- Proszę na mnie nie krzyczeć! - podniosła głos.
- Słuchaj, ty spróchniała wiedźmo! Nie pozbędziesz się mnie! Nawet gdybym miała codziennie się z tobą użerać! - warknęłam i opuściłam teren uczelni. Co za baba! Będzie mi tu bezczelnie przygadywać!
^*^
Oczami Jessici
^*^
Odebrałam Fox'a od rodziców i poszłam do sklepu. Zrobiłam dziewczynom obiad, a o trzeciej wszystkie siedziałyśmy w ogrodzie i wcinałyśmy truskawki w czekoladzie.
- Jak pierwszy dzień w szkole? - zaśmiałam się.
- U mnie super! Poznałam cudownego chłopaka - Mo rozmarzona opadła na trawę.
- No patrzcie ją! Pierwszy dzień i już flirtuje - zaśmiała się Jen.
- Nie prawda! Wpadłam na niego przez przypadek! - Blue gwałtownie się podniosła.
- Czyli tak to się dzisiaj nazywa? - Jennifer znacząco poruszyła brwiami.
- Jen, no! - zaśmiała się Monic.
- A Christine, jak u ciebie? - spytałam.
- Nazwałam rektorkę spróchniałą wiedźmą i trzasnęłam jej drzwiami przed nosem - wzruszyła ramionami, oblizując palce od czekolady. Spojrzałyśmy na nią zdziwione. Jennifer zapomniała nawet rzuć.
- A ty, Jess? Jak u ciebie? - spytała Mo.
- Fantastycznie - uśmiechnęłam się. - Tylko ludzie traktują mnie inaczej ze względu na Jamesa.
- To nie dobrze - Jen sięgnęła po następną truskawkę.
- Ale w klasie mam fajnego chłopaka, z którym da się normalnie pogadać - dodałam.
- To w porównaniu do was ja miałam zdecydowanie najdziwniej - odezwała się Jen, oblizując usta od czekolady.
- Dlaczego? - spytała Christine.
- Prawie pobiłam takiego jednego kolesia - dodała, jakby to była zwykła rzecz. - Ale obiecałam Loganowi, że nie będę w więzieniu jak wróci, więc nic mu nie zrobiłam.
Zaczęłyśmy się śmiać. Rany, zapowiada się ciekawa nauka.
~*~
Miał być krótki, a tu proszę :) . Następny nie wiem, kiedy się pojawi, ale myślę, że niedługo.
Jak po Sylwestrze? Opowiadać! :D
A i jeszcze jedno. Czytasz? KOMENTUJ.
Do zobaczenia :**
- Cześć, Jessica! - jakaś dziewczyna, która siedziała na fontannie, mi pomachała. Zdziwiona odwzajemniłam gest i poszłam dalej. Niech ten dzień już się skończy!
- No hej, jesteś tu nowa, prawda? - jacyś kolesie do mnie podeszli.
- Jessica Olson, ładne imię - uśmiechnął się jeden.
- Dzięki, chyba - dodałam.
- Chłopaki, co wy robicie? - usłyszeliśmy. Obok z założonymi na piersi rękami stał Andree.
- Cześć - uśmiechnęłam się.
- No hej, chodź zaprowadzę cię do sali - uśmiechnął się i poszliśmy do środka.
- Dzięki - odetchnęłam, gdy siedzieliśmy już we właściwym pomieszczeniu.
- Spoko. Jesteś tu nowa, więc wypada ci pomóc - wyjaśnił.
- Dobrze, że chociaż ty jesteś normalny - zaśmiałam się.
- Nie dziw im się. Jesteś Jessica Olson, dziewczyna Jamesa Maslowa! - udał mojego wielkiego fana. Zaczęłam się śmiać.
- Wiesz, jakoś na sławie mi nie zależy - uśmiechnęłam się.
- Dobrze, że chociaż ty jesteś normalna - odetchnął z ulgą.
- Nie rozumiem - spojrzałam na niego lekko zdziwiona.
- Praktycznie wszystkie dziewczyny będą chciały się z tobą kumplować, tylko ze względu na twojego chłopaka, a że jesteś ładna to inni kolesie będą cię podrywać - wyjaśnił.
- Wiem, ale czego się nie robi, żeby pomóc innym, nie? - westchnęłam.
- Wiesz co? Skoro tak dobrze nam się rozmawia to mogę ci trochę pomóc w nadrobieniu zaległości. Oczywiście jeśli chcesz - dodał szybko.
- Jasne, tylko muszę popytać się wykładowców, co mam do nadrobienia - podparłam się ręką.
- Okay, jak będziesz miała z czymś problemy to przyjdź - uśmiechnął się i zadzwonił dzwonek. W sali pojawiła się reszta uczniów. Ja i Andree siedzieliśmy gdzieś tak w środkowym rzędzie. Wszyscy się na mnie patrzyli lub co chwilę przychodzili, żeby zaproponować zmianę miejsca. Grzecznie odmawiałam, mówiąc, że rozmawiam w tej chwili z Andree. Po kilku minutach na salę wkroczył wykładowca. Miał gdzieś koło czterdziestki.
- To nasz wychowawca - szepnął do mnie Harris.
- Dzień dobry wszystkim - odezwał się i położył dziennik na biurku.
- Dzień dobry - odpowiedziała klasa.
- Jak pewnie zauważyliście między wami pojawiła się nowa twarz. Jessica Olson, tak? - zerknął w dziennik. - Gdzie ta osóbka siedzi, hm?
- Tutaj, proszę pana - delikatnie uniosłam rękę.
- Ooo... Więc to tak wygląda dziewczyna, która chce pomagać innym - wyszczerzył się. Kiwnęłam tylko głową. Chyba nie będzie tak źle jak myślałam.
^*^
Oczami Jennifer
^*^
- Rany, jak ja mam tu swoją klasę znaleźć? - mruknęłam, wchodząc do szkoły. Rozejrzałam się i zerknęłam na plan zajęć. Sprawdziłam numer sali wykładowej i ruszyłam w tamtym kierunku. Całe szczęście, nikogo jeszcze w niej nie było. Usiadłam mniej więcej w środkowym rzędzie i sprawdziłam telefon. Miałam kilka nieodebranych połączeń od Logana. Postanowiłam od razu oddzwonić.
- Hej, mała - chyba się uśmiechnął.
- No hej. Przepraszam, że nie odbierałam, ale miałam telefon wyciszony - wyjaśniłam.
- Nie szkodzi. Jak tam na uczelni? - zaciekawił się.
- Na razie nikogo nie pobiłam - zaśmiałam się.
- Skarbie, po trasie chcę cię widzieć w domu, a nie w więzieniu - poszedł w moje ślady.
- Też cię kocham, wiesz? - zachichotałam.
- Nie wiedziałem. Dobrze, że mi powiedziałaś - udał zdziwionego.
- Dobra, muszę kończyć, bo zajęcia się zaczynają. Zadzwonię wieczorem. Kocham cię - uśmiechnęłam się lekko.
- Ja ciebie też. Pa - rozłączył się. Na nowo wyciszyłam telefon i schowałam go do kieszeni. Zawsze gdy na niego patrzę, robi mi się ciepło na sercu. Dostałam go od Logana, po tej całej aferze, gdy moja komórka się zniszczyła.
- Jennifer? - usłyszałam i odwróciłam głowę.
- Vivienne! - ucieszyłam się i rzuciłam się jej na szyję.
- Co ty tu robisz? - pytała, gdy już usiadłyśmy.
- Jak to, co? Edukuję się - puściłam jej oczko i obie się zaśmiałyśmy.
- Będziesz tu studiować? To szkoła taneczna - dodała.
- A co w tym dziwnego? - spytałam.
- Czemu akurat ta uczelnia, przecież są lepsze - wyjaśniła.
- To najlepsza szkoła w Stanach Zjednoczonych - zdziwiłam się. - Niby gdzie miałam iść?
- A czy ja mówię o USA? - spojrzała na mnie z politowaniem.
- Nie wyjadę za ocean, żeby studiować! - oburzyłam się.
- Ej, spokojnie. Nie o to mi chodziło - podniosła ręce w geście obronnym.
- A o co? - założyłam ręce na piersi.
- Przecież jesteś świetną tancerką... - zaczęła.
- Vivienne, wcale nie. Zresztą, żeby dostać pracę, muszę mieć wykształcenie. Nie mogę żerować na pieniądzach Logana - mruknęłam.
- Jak tam chcesz - westchnęła, wstając.
- A ty dokąd? Zajęcia już się zaczęły - dodałam zdziwiona.
- Jennifer, ja już skończyłam tę szkołę - zaśmiała się, widząc moją minę.
- Co? - myślałam, że gały mi wypadną.
- Pogadamy później, bo muszę załatwić kilka spraw. Do zobaczenia! - cmoknęła mnie w policzek i odeszła. Chwilę za nią patrzyłam, aż w końcu ktoś obok mnie usiadł.
- To ty, ofermo! - oburzyłam się, widząc kolesia, który zaczepił mnie wtedy na schodach.
- Rany, ale jesteś przemądrzała! Kto cię tu wpuścił?! - warknął.
- A ciebie kto?! - odgryzłam się i spiorunowałam go wzrokiem. Zabrałam torebkę i się przesiadłam do drugiego rzędu. Zajęłam miejsce obok jakiejś dziewczyny. Po chwili przyszedł wykładowca.
^*^
Oczami Monic
^*^
Zajęcia dawno się skończyły. Klasę miałam fajną, wychowawcę też. No życie jak z bajki. A rektor to po prostu mnie uwielbia! Oczywiście nie przechwalając się. Ogólnie to ludzie w szkole są spoko i da się z nimi pogadać.
Szłam właśnie w stronę gabinetu rektora, bo chciał mnie widzieć, gdy z kimś się zderzyłam.
- Jejku, przepraszam - powiedziałam szybko, widząc, że wytrąciłam chłopakowi jakieś materiały i zdjęcia.
- Nic nie szkodzi. Powinienem uważać - uśmiechnął się i zaczął wszystko zbierać.
- Daj, pomogę ci - kucnęłam i mu pomogłam. W końcu to moja wina. Większość to były zdjęcia. Były fantastyczne. W życiu takich nie widziałam. Włożyłam wszystkie do teczki i pomogłam mu sprzątnąć resztę. Spojrzał tylko na mnie, ale nic nie powiedział.
- No, gotowe - uśmiechnęłam się, wstając z klęczków i trzymając w rękach dwie teczki.
- Dzięki za pomoc - wyszczerzył się. - Miło mi, Matt Moon.
- Wzajemnie, Monic Blue - uścisnęliśmy dłonie.
- Nie wiesz, czy rektor jeszcze jest? Miałem przekazać mu te materiały - dodał.
- Właśnie do niego szłam - uśmiechnęłam się i oboje ruszyliśmy w stronę właściwego gabinetu.
^*^
Oczami Christine
^*^
- Panno Mays, proszę zaczekać! - już miałam wychodzić ze szkoły, gdy rektorka do mnie podbiegła.
- Coś się stało? - spytałam zdziwiona.
- To się stało - wcisnęła mi w ręce jakieś papiery.
- Co to jest? - zdziwiłam się.
- Papiery z pańskiego liceum. Nie może się pani tu uczyć - uśmiechnęła się cwanie.
- Co?! - krzyknęłam.
- Z nich wynika, że pańskie umiejętności wykraczają poza program nauczania, więc nie może się tu pani uczyć - powtórzyła.
- Wykraczają?! Niby jak?! - warknęłam.
- Proszę na mnie nie krzyczeć! - podniosła głos.
- Słuchaj, ty spróchniała wiedźmo! Nie pozbędziesz się mnie! Nawet gdybym miała codziennie się z tobą użerać! - warknęłam i opuściłam teren uczelni. Co za baba! Będzie mi tu bezczelnie przygadywać!
^*^
Oczami Jessici
^*^
Odebrałam Fox'a od rodziców i poszłam do sklepu. Zrobiłam dziewczynom obiad, a o trzeciej wszystkie siedziałyśmy w ogrodzie i wcinałyśmy truskawki w czekoladzie.
- Jak pierwszy dzień w szkole? - zaśmiałam się.
- U mnie super! Poznałam cudownego chłopaka - Mo rozmarzona opadła na trawę.
- No patrzcie ją! Pierwszy dzień i już flirtuje - zaśmiała się Jen.
- Nie prawda! Wpadłam na niego przez przypadek! - Blue gwałtownie się podniosła.
- Czyli tak to się dzisiaj nazywa? - Jennifer znacząco poruszyła brwiami.
- Jen, no! - zaśmiała się Monic.
- A Christine, jak u ciebie? - spytałam.
- Nazwałam rektorkę spróchniałą wiedźmą i trzasnęłam jej drzwiami przed nosem - wzruszyła ramionami, oblizując palce od czekolady. Spojrzałyśmy na nią zdziwione. Jennifer zapomniała nawet rzuć.
- A ty, Jess? Jak u ciebie? - spytała Mo.
- Fantastycznie - uśmiechnęłam się. - Tylko ludzie traktują mnie inaczej ze względu na Jamesa.
- To nie dobrze - Jen sięgnęła po następną truskawkę.
- Ale w klasie mam fajnego chłopaka, z którym da się normalnie pogadać - dodałam.
- To w porównaniu do was ja miałam zdecydowanie najdziwniej - odezwała się Jen, oblizując usta od czekolady.
- Dlaczego? - spytała Christine.
- Prawie pobiłam takiego jednego kolesia - dodała, jakby to była zwykła rzecz. - Ale obiecałam Loganowi, że nie będę w więzieniu jak wróci, więc nic mu nie zrobiłam.
Zaczęłyśmy się śmiać. Rany, zapowiada się ciekawa nauka.
~*~
Miał być krótki, a tu proszę :) . Następny nie wiem, kiedy się pojawi, ale myślę, że niedługo.
Jak po Sylwestrze? Opowiadać! :D
A i jeszcze jedno. Czytasz? KOMENTUJ.
Do zobaczenia :**
Haha... cudny rozdział :) Dobrze, że Jen obiecała Loganowi, że nie będzie w więzieniu i oby dotrzymała obietnicy. No cóż już tak jest, że ludzie traktują cię inaczej z powodu, że masz sławnego chłopaka :D Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńAsdfghjkl *________________* Świeeetny rozdział! A u Christine to mnie zadziwiłaś o.O Ale nieźle jej dogadała hahaha xD nie mogę się doczekać nn ;**
OdpowiedzUsuńRozdział świetny!!!
OdpowiedzUsuńChristine mnie rozwaliła. Mam nadzieję, że między Mo, a tym chłopakiem nic się nie wydarzy ;)
Czekam na następny!!!
Cudowny, ale dlaczego Mo nie może wrócić do Carlita??? ;( ;( ;( Przez cb mam focha ;p Ale na prawdę zajebisty rozdzał. Zapowiada się super, chociaż nie zazdroszczę Christine :/ Czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńRozdział świetny!! Christine to szczera osoba. ^^ Czekam na bójkę Jennifer z tym typkiem z niecierpliwością.. hahah xD Czekam na kolejne dni na tych uczelniach, bo wiem, że będzie ciekawie!
OdpowiedzUsuńCo by tu powiedzieć o Sylwestrze? Było wspaniale! :D Pochwalę się, że ja wraz z przyjaciółmi uciekaliśmy na płot, bo mieliśmy wyrzutnię, a ona się przewróciła i fajerwerki o mało co o nas.. haha :D Albo taki dzadek miał petardę, my swoje rzuciliśmy, a ten podpalił i nie wiedział co z tym zrobić, krzyczeliśmy żeby to wyrzucił, a ten wraz z zapalniczką rzucił petardę. hahaha <3 Po Sylwestrze przyszłam do domu i do 7 oglądałam na CNN LIVE Sylwester w New York. ^ ^ P.S. Zapraszam do mnie http://bigtimerush-for-you.blogspot.com/
Po sylwestze? Genialnie! ,,Lekko" głowa boli,ale jest git. Rozdział nieziemski! czekam nn;*
OdpowiedzUsuńRozdzial ekstra! Mam nadzieje ze Mo sie nie zakocha w tamtym chlopaku... Po sylwestrze supcio ;) Juz nie moge doczekac sie nn dodawaj jak najszybciej dasz rade ;)
OdpowiedzUsuńZapnaszam na 6rozdzial do mnie ;)
Zapraszam wspólnie z Inszą na całkiem coś nowego: http://vida-contigo.blogspot.com/ :) Zachęcam do obserwowania, czytania i komentowania :)
OdpowiedzUsuńJak po sylwestrze? Za dużo by opowiadać! Ale mogę się pochwalić, że spędziłam go z moimi 3 naj naj najlepszymi przyjaciółkami, z których 2 są fankami 1D a jedna The Wanted. M.in. puszczałyśmy nasze ukochane płyty (BTR, 1D, TW) i z radością przyznam, że podobała im się muzyka naszych chłopców ^^ A rozdział jest po prostu fantastyczny!! Ale jak to Mo z Carlosem do siebie od razu nie wrócą?! Co ty mi tu wygadujesz?! Przyznaj się, ile wypiłaś na sylwestra?? xD A tak na serio, to oni MUSZĄ być razem! I to jak najszybciej! Dlatego proszę, wytrzeźwiej i wtedy pogadamy xDD Mam nadzieję, że nie zakocha się w tym chłopaku, na którego wpadła.. Czekam na nn ;**
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Mam tylko nadzieję że Monic wróci na dobre do Carlosa byli taką fajną parą :) <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn i zapraszam do siebie http://usmiechnieta97btr.bloog.pl/
Super rozdział ! :D Oby Jen nic nie zrobiła temu chłopakowi xd
OdpowiedzUsuńI niech Monic nie rozmyśla tak o tym chłopaku tylko wraca do Carlosa ! ^^ Tak ma być ! :P
Czekam na następny . ♥
Heh, ciekawie mają w szkole. Pierwszy dzień, a tu już tyle się dzieje. Czekam na necta i zapraszamy http://marzenie-sie-spelniaja.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń