No hejoo xd
Mam humor, mam wenę, mam migrenę ? o.O
Rany, ale rym xD Haha!
Dobra, mniejsza o to... Tak więc postaram się, aby rozdział był dłuższy niż poprzedni i co ważniejsze lepszy. ^,^
~*~
Od dwóch godzin siedzieliśmy w samolocie. Dobijało mnie to, że Monic bez najmniejszych wyrzutów sumienia flirtowała z Mattem. A co z Carlosem? Czyżby już o nim zapomniała? Przecież to ideał chłopaka. W dodatku to, że pokłóciłam się z Jamesem już całkowicie psuło mi humor.
Westchnęłam ciężko i spojrzałam na śpiącą obok Jennifer. Nagle coś mnie naszło i wyciągnęłam z torebki swój notes i długopis. Siedziałam chwilę i myślałam, aż zapisałam na kartce kilka słów. Przeczytałam je i aż się zdziwiłam, że mogłaby być z tego całkiem fajna piosenka. Po godzinie uznałam, że jest skończona i ponownie przejrzałam tekst.
- Can I have a map? I’m getting lost in your eyes. That’s the first thing you said. And when i looked up yeah, it was no surprise. So much hair gel was applied to your head. I’m a vip, that’s what you told me. But I only see a visitors pass. Here’s a tip for free, since you don’t know me, even though you didn’t ask... - zaśpiewałam pod nosem.
- Śliczna... - usłyszałam i odwróciłam głowę. Jennifer się uśmiechała.
- Dzięki... - mruknęłam cicho.
- Mogę? - spojrzała na zeszyt, a ja go jej podałam. - Jest świetna... - uśmiechnęła się ciepło, oddając mi zeszyt po chwili. Schowałam go do torebki, po czym zaczęłyśmy gadać na bliżej nieokreślony temat.
Po kilku godzinach wylądowaliśmy i opuściliśmy samolot, kierując się po swoje bagaże. Widok śmiejących się do siebie Mo i Matta przyprawiał mnie o mdłości.
- Witajcie, Hawaje! - wydarła się Jen, kiedy opuściliśmy lotnisko.
- Rany, nie drzyj się! - zatkałam sobie uszy.
- Kierunek hotel! - zarządziła rozbawiona, a po kwadransie staliśmy już pod hotelem. Myślałam, że mi gały wypadną, kiedy go zobaczyłam.
- Wow... - wydusiła Christine. Weszliśmy do środka i naszym oczom ukazało się przepiękne lobby. Podczas gdy Sam i Emily poszły po karty do naszych pokoi, my się rozglądaliśmy. W końcu po dziesięciu minutach każdy stał pod swoim pokojem. Minus był taki, że ja i Jen miałyśmy pokój na innym piętrze. Ale mniejsza o to...
- No to wchodzimy... - mruknęła niepewnie, po czym otworzyła drzwi i weszłyśmy do środka. Dosłownie wryło nas w podłogę.
- O mój Boże... - zachwyciłam się, wychodząc z przedpokoju i wchodząc do salonu połączonego z kuchnią. W życiu nie widziałam równie pięknego pokoju.
- Musisz to zobaczyć! - Jennifer pociągnęła mnie do łazienki.
- Jejku... - wydusiłam, rozglądając się. Wszystko dokładnie obejrzałyśmy i każda wybrała sobie sypialnię, w której miała spać. Dobrze, że były dwie. Tak więc, z ciężko bijącym sercem weszłam do swojego tymczasowego pokoju i zapaliłam światło. Aż mi dech w piersiach zaparło, kiedy go zobaczyłam!
- Jess, chyba się zakochałam! - krzyknęła Jen ze swojej sypialni, na co tylko się zaśmiałam. Rozpakowałam się, po czym poszłam do salonu, gdzie czekała moja przyjaciółka.
- Patrz jaki mamy widok! - pisnęła, ciągnąc mnie do okna. Rzeczywiście widok całkiem niczego sobie.
- Mam pomysł! Chodźmy na plażę! - wyszczerzyłam się.
- Daj mi pięć minut! - zaśmiała się i już jej nie było. Szybko poszłam się przebrać, po czym gotowa poczekałam na Jen.
- Już! - wyszczerzyła się, wychodząc ze swojego pokoju. Wyszłyśmy z pokoju, a gdy go zamknęłyśmy skierowałyśmy się do windy, gdzie wysłałyśmy sms'a do Emily o naszych planach. Po opuszczeniu hotelu od razu ruszyłyśmy w kierunku plaży. Mijałyśmy właśnie jeden z najbardziej ruchliwych sklepów, gdy nagle dostrzegałam żebrającą niedaleko niego kobietę z dwójką dzieci. Niektórzy wrzucali do kubka, który obok niej stał, monety, ale dużo to nie dawało. Bez najmniejszego zastanowienia zdjęłam swoje bransoletki i kolczyki, po czym podeszłam do żebrającej trójki. Z uśmiechem wręczyłam biżuterię kobiecie.
- Niech cię Bóg ma w swojej opiece, miłościwa pani! - ze szczęścia się popłakała, na co uśmiechnęłam się ciepło.
- Proszę, pewnie zgłodnieliście... - Jennifer z uśmiechem wręczyła im dwie siatki z najróżniejszym jedzeniem. Od warzyw i owoców po słodkości. Zdziwiłam się, że w tak krótkim czasie zrobiła takie zakupy.
- Dziekuje, plose pani - uśmiechnął się czteroletni chłopczyk, przytulając ją za nogę.
- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się. Ten widok strasznie mnie rozczulił i niezauważenie zrobiłam im zdjęcie.
- Dziękujemy bardzo, jak mam się wam odwdzięczyć? - kobieta wytarła łzy.
- Nijak. Proszę tylko nakarmić dzieci i kupić coś za tę biżuterię - uśmiechnęłam się ciepło i razem z Jennifer odeszłyśmy. Ludzie patrzyli na nas zdziwieni, ale nas to nie ruszało. Po prostu byłam z nas dumna, że zrobiłyśmy coś takiego.
- Zdziwiłam się, że oddałaś biżuterię, którą dostałaś w zeszłym roku od Jamesa na urodziny - Jen uważnie na mnie spojrzała, kiedy wchodziłyśmy na plażę.
- Im przyda się bardziej niż mnie - wzruszyłam ramionami. - Zrobię wszystko, żeby pomóc takim ludziom, wiesz o tym.
- Wiem i dlatego między innymi się przyjaźnimy - rozbawiona objęła mnie za szyję ramieniem.
- Swoją drogą, szybka byłaś z tymi zakupami - uśmiechnęłam się szyderczo. - Czyżbyś zmiękła Jennifer?
- Ja? Pff! Wydawało ci się! - zrobiła dziwną minę i mnie wyprzedziła. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i uśmiechnęłam się ciepło, idąc za nią. Widocznie terapia z Sam działa również w ten sposób... Pokazuje się prawdziwa Jennifer Jayde... Ta, którą kiedyś poznałam...
Znalazłyśmy niezaludnione miejsce, w którym, jak się okazało, było strasznie gorąco, więc nic dziwnego, że większość ludzi wybrała inną część plaży. Lepiej dla nas, pomyślałam rozbawiona. Zajęłyśmy dwa leżaki, które były okryte parasolką, ale opalać się dało.
- Najpierw do wody, nie? - zaśmiała się Jennifer, ściągając ciuchy i zostając w samym stroju.
- Jasne! - wyszczerzyłam się i poszłam w jej ślady. Weszłyśmy do wody po kolana.
- Jessica! Jennifer! - usłyszałyśmy jak ktoś nas woła, więc zdziwione się rozejrzałyśmy.
- Miriam?! - zdziwiłyśmy się razem, widząc idącą w naszą stronę dziewczynę.
- No hej - uśmiechnęła się, gdy była już obok. - Co wy tu robicie?
- Na wakacjach jesteśmy, a ty? - odezwała się Jen, widząc, że ja nie jestem w stanie.
- Ja też - zaśmiała się.
- Tu jesteś, a ja cię szukam! - obok niej pojawił się jakiś chłopak.
- Dziewczyny to jest Peter, mój narzeczony - powiedziała dumnie, przytulając się do niego.
- Cześć, Jessica Olson, miło mi - z uśmiechem wyciągnęłam rękę w jego stronę, którą po chwili uścisnął. Podobnie zrobił w przypadku Jennifer.
- Skoro już się widzimy to mogę wam dać zaproszenia na nasz ślub - Miriam wyciągnęła z torebki ładne koperty, po czym nam je wręczyła.
- Dzięki... - uśmiechnęłam się, czytając zaproszenie.
- Ślub jest dopiero pod koniec września, bo chcemy, aby chłopaki też na nim byli - dodała. Pogadaliśmy jeszcze, po czym oboje się zmyli, a my schowałyśmy zaproszenia do torebek.
- Tu jesteście! - Emily i Sam do nas podeszły.
- No hej - uśmiechnęłam się.
- A gdzie macie resztę? - Jen się rozejrzała.
- Poszli pozwiedzać - uśmiechnęła się przyszła pani Johnson. Obie zaczęły się opalać, a my wzięłyśmy Harry'ego do wody. Kiedy Jen miała go na rękach, zrobiłam im zdjęcie. Wyszli tak uroczo, że postanowiłam wstawić fotkę na Twittera zaraz po powrocie do hotelu.
- Dobra, to tu zrobimy wieżę, co? - gadała Jen z uśmiechem, kiedy siedziała z Harry'm na brzegu i budowali zamek z piasku. Patrzyłam na to rozbawiona, jednocześnie smarując się kremem.
- Ma podejście do dzieci - stwierdziła zdziwiona Emily, unosząc okulary.
- Jennifer jest zupełnie inna niż myślisz - zaśmiała się Sam, podając nam shaki.
- To znaczy? - spojrzałyśmy na nią zaciekawione.
- Ona po prostu ukrywa swoje prawdziwe ja - uśmiechnęła się ciepło. Nic więcej nie powiedziałyśmy, tylko wróciłyśmy do opalania. Wreszcie gdzieś tak po godzinie Jen i Harry skończyli się bawić i do nas podeszli.
- Mamo, cieplo... - jęknął blondynek.
- Wiem, skarbie, wiem... - westchnęła Emily, sadzając go sobie na kolanach. Dała mu swojego shake'a, a on zadowolony, że ma słomkę zaczął go wciągać.
- Rany, czuję się, jakbym w jakimś piecu była - Sam zaczęła wachlować się gazetą.
- No, strasznie gorąco się zrobiło - mruknęłam niezadowolona, rozdając wszystkim wachlarze, które kupiłam niedawno. W domu zawsze nam się przydawały.
- Co powiecie na mały spacer? - uśmiechnęła się Jen. - Słyszałam, że niedaleko stąd jest rzeka, która ma źródło w lesie.
- Mi pasuje. Uwielbiam wycieczki krajoznawcze - wyszczerzyła się Emily.
- Ale Harry pójdzie z nami, nie? - zaśmiałam się, zakładając mu na głowę swój kapelusz.
- Przecież samego go nie zostawię - zawtórowała mi Em.
- To co, idziemy? - Sam na nas spojrzała, a kiedy jednogłośnie się zgodziłyśmy, ubrałyśmy się i skierowałyśmy do hotelu, aby zostawić tam zbędne rzeczy.
- Ooo, no nie! - jęknęła Jen, kiedy słońce zaczęło zachodzić, a my byłyśmy już w drodze do lasu.
- Wygląda na to, że naszą wycieczkę będziemy musiały odłożyć do jutra - westchnęłam.
- Nie opłaca nam się iść do lasu wieczorem, jeszcze się zgubimy - Emily wzięła Harry'ego na ręce, bo zasypiał już na stojąco. - Zresztą Harry już też nie może.
- Pójdziemy jutro rano - zarządziła Sam. - Wtedy będziemy mogli tam dłużej posiedzieć.
- Słońce, wypowiadam ci protest! - Jen tupnęła nogą, wytykając palcem pomarańczową kulę znikającą za horyzontem. Rozbawiło mnie to całkowicie, więc zrobiłam jej zdjęcie. Porobiłam kilka fotek, ale jedno najbardziej mi się podobało. Było takie romantyczne, że tak to określę...
Kiedy wracałyśmy do hotelu kupiłyśmy sobie po drodze coś do jedzenia. W hotelu oczywiście była kawiarnia, ale chciałyśmy spróbować czegoś nowego. Więc wracając do tematu, to ja i Jen wkraczałyśmy do naszego pokoju z dwoma wielkimi siatkami.
- What doesn't kill you makes you stronger! - kiedy tylko zamknęła drzwi Jen zaczęła śpiewać. Śmiać mi się chciało, gdy na nią spojrzałam.
- No co? - zaśmiała się, stawiając siatki na blacie w kuchni.
- Nie, no nic... - mruknęłam rozbawiona, idąc w jej ślady.
- To ja mam taki pomysł, ale ciii... - przyłożyła palec do ust i dyskretnie się rozejrzała, czy nikt nas nie podsłuchuje.
- Słucham ciebie - wyszczerzyłam się.
- Zrobimy sobie babski wieczór, tak jak za dawnych czasów - uśmiechnęła się promiennie.
- Mi pasuje! - zaśmiałam się. - To co, pod prysznic i do mnie do pokoju? - spytałam.
- Tak jest, sir! - zasalutowała mi i rozbawiona pobiegła do siebie, a potem do łazienki. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, po czym rozpakowałam zakupy i poczekałam, aż Jennifer zwolni łazienkę. Po godzinie siedziałam już na swoim łóżku z laptopem i wstawiałam zdjęcia na Twittera. Pierwsze oczywiście było Jennifer, kiedy trzymała Harry'ego na rękach. Praktycznie od razu pojawiły się komentarze typu: Jaki słodziak <33 ! ; Do twarzy jej z dzieckiem ;D Haha! ^^ ; Logan ma szczęście, że ma taką ładną dziewczynę :) itd. Aż sama się do ekranu szczerzyłam. Wstawiłam resztę zdjęć i akurat do pokoju weszła Jen z dość dziwną miną.
- A tobie co? - zdziwiłam się, patrząc na nią.
- A nic - wzruszyła rozbawiona ramionami i wskoczyła na łóżko obok mnie.
- Aua! Grubasie, gdzie się pchasz! - zaśmiałam się. Już miała coś mi odpowiedzieć, kiedy mój laptop zaczął dzwonić.
- Kendall dzwoni, odbieraj! - rozkazała Jen, ładując sobie do ust węża-żelka.
- No już, już... - mruknęłam rozbawiona, sięgając palcem do kursora.
- No szybciej, no! - wzięła się przede mnie władowała i odebrała połączenie.
- Hee... A wy, co robicie? - blondyn spojrzał na nas zdziwiony. Jen leżała mi bokiem na kolanach.
- Babski wieczór! - ogłosiłyśmy razem.
- Nie chcę wiedzieć! - uniósł ręce do góry z uśmiechem.
- Lepiej dla ciebie - zaśmiała się Jen, jedząc swoje żelki. Blondyn pokręcił rozbawiony głową.
- A co tam u was, co? - spytałam.
- A co ma być? - wzruszył ramionami. - Logan się wścieka, bo Jen nie odbiera telefonów...
- Nie odbieram? - spojrzała na mnie zdziwiona, a potem na niego. - Przecież on nawet do mnie nie dzwoni.
- Ja tam się nie wtrącam, bo, co powiem to źle - mruknął. - Zresztą to sprawa między wami.
- A co u Carlosa? - spytałam cicho.
- Eh... - westchnął ciężko. - Nie dopuszcza do siebie myśli, że Monic faktycznie kogoś sobie znalazła.
- Dobre i to... - mruknęła Jen.
- A... James? - spytałam ostrożnie.
- Cały czas się obwinia, że nie dał ci tego wyjaśnić i takie tam. Mówi, że nie ma odwagi do ciebie zadzwonić, że pewnie go nienawidzisz - wyjaśnił. Pogadaliśmy jeszcze i się rozłączył, a my zrobiłyśmy sobie ten babski wieczór.
~*~
Dobra, jest rozdział, nie wiem, czy dobry, od Was zależy :)
Rozdział jest cudny! Jest zajebisty i genialny ;* Ale przydałoby się pogodzić skłócone pary. Mnie na przykład zaczyna irytować zachowanie Jen :/ Grrr... Ale mam nadzieję, że w najbliższym czasie wszystko wyjaaaśnisz :* Czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńsłów mi brak .... skąd czerpiesz te pomysły ..... dodawaj szybko następny bo nie wytrzymam , w brzuszku miałam takie dziwne , ale przyjemne uczucie gdy to czytałam , mam nadzieję że to nic poważnego xd Dodawaj następny , bo paznokcie pozjadam z ciekawości :*
OdpowiedzUsuńI dobrze, ze James sie teraz obwinia, ma za co. Ostatnio on jest strasznie wybuchowy :) Moze Jen podzieli sie z nim pania psycholog :P Ehh... Ci chlopacy ich logiki po prostu nie zrozumiesz ^.^ noo to czekam na nastepny :**
OdpowiedzUsuńŚwieeetny rozdział!! <33 A Jamie... uuu ; /// Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.! Niech chłopaki szybko wrócą z tej trasy, ja błaaagaaaam!! ;C
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! Chce wiedzieć, co się dzieje pomiędzy Loganem a Jen. A James niech się dłużej nie obwinia tylko z nią pogada. Czekam nn i zapraszam do mnie: mishiranu-hito-btr.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHejka ;** Nominowałam Cię do The Versatile Blogger. Więcej info u mnie --> http://big-time-rush-epic-opowiadanie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńA rozdział boski! Już się nie mogę doczekać nn ;**
UsuńSwietny rozdzial! :D Ah... James zadzwon do niej a nie gimbusie! Dzwon do niej kuzwa! Czekam na nn! Dawaj szybkoo! ;)
OdpowiedzUsuńOh James James ... Ty to masz spóźnione myślenie chyba xd
OdpowiedzUsuńBiedny Carlito . :(
Czy ja mam wrażenie czy będzie kłótnia między Loganem a Jen ? Obym się myliła ...
Yeaaa . ! Babski wieczór zawsze Spoko xd
Cudny rozdział ! :*
Czekam na next . ♥
Zapraszam do mnie na nowy rozdział . ^^
OdpowiedzUsuńhttp://bigtimerush-everything.blogspot.com/
Zapraszam do mnie na nn ;** ---> http://big-time-rush-epic-opowiadanie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdzial do mnie;
OdpowiedzUsuńhttp://big-time-rush-lovestory-4ever-bypaula.blogspot.com/2013/03/rozdzia-18-zakwasy-i-o-lol.html?m=1
zapraszam na 125 rozdział na http://coppernicana-btr.blogspot.com/ :) zachęcam do czytania i komentowania!
OdpowiedzUsuńHej. Nominowałam cię do The Versalite Blogger.;**
OdpowiedzUsuńWięcej info na moim blogu http://opowiadanie-o-btr.blogspot.com/.
Pozdr. Pati
Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger. Więcej informacji na :http://gdyktoswciebiewierzytozrobiszwszystko.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger.html
OdpowiedzUsuńZostałam przezemnie nominowana do The Versatile Blogger, więcej u mnie;
OdpowiedzUsuńhttp://big-time-rush-lovestory-4ever-bypaula.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html
Hej-jo! :D
UsuńOszalalam i zalozylam kolejnego bloga o BTR! :D Serdecznie zapraszam, pojawil sie juz prolog i bohaterowie ;)
http://my-amazing-adventure-with-bigtimerush.blogspot.com
Mam nadzieje, ze sie spodoba :D