Hejoo xd
Kolejny rozdział i jak widać szybciej niż poprzedni ^^ .
Dedykuję go Nelly ;**
Mniejsza o to, także zapraszam .!
~*~
Jennifer całą noc nie spała, bo kaszlała i płakała na zmianę. A co za tym szło ja nockę też miałam zarwaną. Miałam tego wszystkiego po dziurki w nosie. Kiedyś nie pomyślałabym, że sprawy tak się skomplikują. Chyba naprawdę zacznę rozmyślać nad powrotem do Middletown...
Westchnęłam ciężko, po czym zalałam herbatę wrzątkiem i zaniosłam ją do pokoju Jen. Całe szczęście, że przed chwilą zasnęła. Dochodziła dziesiąta, a ja myślałam, że zasnę na stojąco. Postawiłam kubek na jej szafce nocnej, po czym dotknęłam dłonią jej czoła. Nie było tak gorące jak w nocy. Widocznie gorączka jej spadła, pomyślałam. Ale jak bardzo? Nie zastanawiając się dłużej zmierzyłam jej temperaturę.
- Stan podgorączkowy... - odetchnęłam z ulgą. Widocznie zalecenia Mark'a działają. Ciągle nie wierzę, że Sam w środku nocy do niego dzwoniła. Fakt, u niego był już dzień, ale u nas północ.
- Jessica...? - usłyszałam jak ktoś wchodzi frontowymi drzwiami do środka. Po cichu opuściłam sypialnię Jennifer i zamknęłam drzwi.
- Jejku, Christine, martwiłam się o ciebie... - od razu przytuliłam blondynkę, kiedy ją zobaczyłam.
- Niepotrzebnie... - uśmiechnęła się lekko. - Andree był ze mną cały czas - spojrzała na chłopaka stojącego obok, a on bez słowa ją przytulił. Gadaliśmy ze dwie godziny, po czym się zwinęli i poszli na plażę. Zmęczona i z potwornym bólem głowy położyłam się na kanapie i zamknęłam oczy. Musiałam chociaż chwilę odpocząć...
- Cholera... - zaklęłam cicho pod nosem, gdy zadzwonił telefon Jennifer. Sięgnęłam po niego na stolik, a widząc kto dzwoni, bez wahania odrzuciłam połączenie i go wyłączyłam. Ponownie się ułożyłam i zasłoniłam sobie ręką oczy. Musiałam zasnąć, tylko za Chiny nie mogłam! Kiedy leżałam tak chyba z godzinę, ktoś zapukał do drzwi.
- Otwarte! - krzyknęłam cicho, a do środka weszły Sam i Emily z Harrym na rękach. Zrobiłam kawę i usiadłyśmy w salonie.
- Jak się czuje Jennifer? - spytała zmartwiona Sam.
- Narazie chyba dobrze, bo zasnęła - mruknęłam. - Całą noc przepłakała.
- Wcale się nie dziwię... - mruknęła Emily.
- A jak nasz mały szkrab, co? - zaśmiałam się cicho, biorąc chłopczyka na kolana.
- Na szczęście to było chwilowe - westchnęła Johnson. - Dobrze, że Mark nam pomógł.
- Właśnie! Do teraz do mnie nie dotarło, że dzwoniłaś do niego w środku nocy - rozbawiona spojrzałam na Sam.
- Słońce, siłą rzeczy to u nich był już dzień - puściła mi ze śmiechem oczko.
- Szczegóły! - rozbawiona wywróciłam oczami. Gadałyśmy praktycznie o wszystkim. Głównie o ślubie Sam i o tym, jak się udzielam charytatywnie. No i tak zleciał nam czas do piętnastej. W końcu zaczęło nam burczeć w brzuchach i postanowiłyśmy zejść na dół coś zjeść. Okazja idealna, zwłaszcza, że Jennifer nadal spała.
- Zjem konia z kopytami! - zaśmiała się Emily, kiedy zmierzałyśmy do drzwi.
- Lepiej nie, bo się roztyjesz i Michael cię zostawi! - zawtórowała jej Sam.
- Nie zostawi! - Em wystawiła jej język, a drzwi od sypialni Jen się otworzyły.
- Rany, ale mnie kark boli... - jęknęła Jayde, kręcąc głową.
- Jak się czujesz? - zmartwiłam się, podając jej tabletki i szklankę soku.
- Nawet dobrze, czemu pytasz? - spytała, gdy wzięła leki.
- Martwię się po prostu. Idziemy coś zjeść. Idziesz z nami? - stanęłam obok dziewczyn.
- Szczerze, to nawet zgłodniałam - zaśmiała się cicho Jen, zakładając swoją bluzę i buty.
- No to idziemy! - zarządziłam, a kwadrans później siedziałyśmy już w bufecie i napełniałyśmy swoje żołądki. Gadałyśmy o różnych sprawach, głównie o przyszłości mojej i Jennifer. No i nieoczekiwanie temat zszedł na hobby Jen...
- Planujesz coś w związku z tańcem? - zaciekawiła się Sam. - W końcu to branża, która zapewnia sporo pieniędzy.
- Sama nie wiem... - mruknęła obojętnie Jen. - Na pieniądzach mi nie zależy, a nie tańczę dla sławy, tylko dla przyjemności - dodała, biorąc do ust kawałek pizzy.
- No tak, ale nie chcesz mieć jakiegoś zabezpieczenia? - zdziwiła się Emily.
- Zabezpieczenia na co? - Jen spojrzała na nią uważnie.
- Na przyszłość. Gdyby z czymś ci nie wyszło to taniec ratuje ci skórę - wyjaśniła Sam.
- A jeśli z tańcem mi też nie wyjdzie? - Jennifer uniosła brwi do góry.
- Ej, więcej wiary w siebie! - zaśmiała się Em.
- Wiesz jaki ty masz problem? - spytałam, biorąc na widelec sałatę, którą miałam na talerzu. - Ciągle sobie wmawiasz, że nie umiesz, że nie potrafisz, i że jesteś najgorsza. Zastanów się czasem nad sobą i stań przed lustrem. Powiedz, że dasz radę, poradzisz sobie!
- Jessica ma rację... - uśmiechnęła się ciepło Sam.
- Może i ma rację, ale robi to samo, co ja - prychnęła Jen, mierząc mnie wzrokiem. - Czemu na przykład nie złapiesz za mikrofon i nie zaśpiewasz? Albo nie zostaniesz modelką?
- Po pierwsze, żeby być modelką trzeba mieć ciało - pochyliłam się w jej stronę. - Po drugie, ja nie śpiewam.
- Jasne, jasne... - wywróciła oczami i założyła ręce na piersi.
- Ja wiem swoje, ty wiesz swoje i finał - wzruszyłam rozbawiona ramionami.
- Jak tam impreza na plaży? - spytała Jen.
- Nie byłyśmy, bo Harry też zachorował... - zaczęłam.
- Moje słoneczko? - zmartwiła się i wzięła chłopca na kolana.
- A Christine miała doła - dokończyłam rozbawiona.
- A Andree? Chyba jej nie zostawił, co? - drążyła.
- No co ty? Na krok jej nie odstępował - dodałam.
- A chłopaki się odzywali? - spytała, stawiając Harry'ego na podłodze. Zaraz potem odwróciła się i zaczęła kaszleć. Spojrzałam niepewnie na Emily i Sam. Obie miały ten sam wyraz twarzy.
- Uznałyśmy, że będzie najlepiej jeśli przez jakiś czas nie będziemy się z nimi kontaktować - zaczęłam ostrożnie. - Zresztą to nawet lepiej, bo pokłóciłam się z Jamesem...
- Pokłóciłaś? - Jen zdziwiona napiła się wody. - O co?
- Sama już nie wiem - podparłam się ręką. - Mniejsza o to! Mamy wakacje, a ja nie chcę się zadręczać problemami!
- Ma rację! - dodała Emily, biorąc swojego synka na kolana. - Co dziś robimy?
- Jest w pół do piątej... - odezwała się Sam, patrząc na zegarek.
- No raczej na żadne zakupy i zwiedzanie nie opłaca się nam iść - oznajmiła Jen.
- To może pójdziemy dzisiaj na tę plażę, co? Podobno te ogniska są co wieczór - uśmiechnęła się Em.
- Czyli plaża - wyszczerzyłam się. - Christine i Andree pewnie też się zgodzą.
- A co z Monic i Mattem? - spytała Sam.
- O wilku mowa... - mruknęła Jen, patrząc na przechodzącą niedaleko i trzymającą się za ręce parę. Mo posłała nam jedynie mordercze spojrzenie i oboje zniknęli.
- Nie mamy co liczyć na ich towarzystwo... - mruknęłam.
- Się przejmujesz! Więcej ognia dla nas! - wyszczerzyła się Jen.
- Jak zawsze optymistka - zaśmiałam się.
- Przepraszam? Problemik? - spojrzała na mnie z ukosa, a to że miała chrypkę przyprawiło mnie o dreszcze. Brzmiała jak jakiś psychol.
- Nie, no skąd... - mruknęłam rozbawiona.
- No to może chodźmy jeszcze na jakiś spacer, co? Może po drodze spotkamy Chrisitne i Andree... - zaproponowała Sam.
- A ja widzialem jak ten pan psytula tamtą panią... - odezwał się Harry, a my myślałyśmy, że nam gały wypadną.
- Jak to jest, że on ma półtora roku i mówi? - wyszczerzyła się Jen.
- Przeważnie dzieci zaczynają mówić właśnie w tym wieku - zaśmiała się Emily.
- Serio? - zdziwiła się Jennifer.
- Będziesz mieć swoje dzieci to będziesz wiedzieć - zaśmiała się Sam.
- Ja nie będę mieć dzieci - Jen założyła ręce na piersi.
- Czemu? - zdziwiłam się.
- Bo boję się porodu... - ściszyła głos, a my parsknęłyśmy śmiechem. W dobrych humorach opuściłyśmy bufet i ruszyłyśmy na spacer. Oczywiście nigdzie nam się nie spieszyło, także wstąpiłyśmy jeszcze na plażę, gdzie powiadomiłyśmy Christine i Andree o naszych planach. Zgodzili się niemalże od razu, a my zadowolone postanowiłyśmy wrócić do hotelu.
- Tam jest moje dziecko! Moje dziecko! - usłyszałyśmy krzyk jakiejś kobiety, więc zdziwione się rozejrzałyśmy. Jeden z budynków się palił, a wokół było pełno gapiów. Od razu tam poszłyśmy. Policja starała się utrzymać ludzi z dala od ognia, co się udawało, bo nikt nie miał zamiaru pomóc.
- Gdzie straż pożarna? - Jen zdziwiona się rozejrzała.
- Do cholery ze strażą, trzeba ratować to dziecko - związałam włosy w kitkę.
- Co chcesz zrobić? Wejść tam i zginąć? - poszła w moje ślady.
- Nie, wejść tam i uratować to dziecko - poprawiłam ją pewnie, a ona pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Dziewczyny, czekajcie! - usłyszałyśmy Christine, ale nie zareagowałyśmy. Minęłyśmy policjantów i wbiegłyśmy do palącego się budynku. Pech w tym, że nie miałyśmy nic, aby zasłonić twarz przed dymem.
- Tędy! - krzyknęła Jennifer, po czym obie pobiegłyśmy na drugi koniec domu. W kącie siedziała skulona i zapłakana dziewczynka.
- Nie bój się, słońce. Pomożemy ci - uśmiechnęłam się ciepło, a Jen założyła na nią swoją bluzę i wzięła ją na ręce. Szybko ruszyłyśmy do wyjścia. Droga mi się tak dłużyła, że myślałam, że mijały godziny a nie sekundy. W końcu znalazłyśmy się na zewnątrz, a matka dziewczynki zaraz z płaczem porwała ją na ręce i zaczęła dziękować Bogu, że żyje. Na sercu zrobiło mi się cieplej, ale zaraz potem zaczęłam kaszleć, żeby wydobyć z płuc resztki dymu. Jen oparła ręce na kolanach i też zaczęła kaszleć. Obie byłyśmy usmolone w niektórych miejscach.
- Czy wyście do reszty zgłupiały?! - krzyknęła Christine, a zaraz potem nas przytuliła.
- No już, już... - zaśmiała się Jen, a ona nas puściła.
- Dziękuję paniom, dziękuję... - załkała matka dziewczynki. Na sercu zrobiło mi się cieplej. Strażacy ugasili ogień, policja nas przesłuchała, a lekarze nas przebadali. O siódmej siedziałyśmy u siebie w pokoju i się przygotowywałyśmy do ogniska.
- Co ty się tak uśmiechasz, co? - zdziwiła się Jen, zakładając bluzę.
- Po prostu się cieszę, że uratowałyśmy tę dziewczynkę... - mruknęłam z uśmiechem, rozczesując włosy.
- Cieszysz to za mało powiedziane - zaśmiała się. - Ty normalnie emanujesz radością! - zawołała, po czym zaczęła kaszleć.
- Na pewno chcesz iść na tę plażę? - zmartwiłam się, ubierając do końca.
- Tak, to tylko kaszel... - mruknęła, po czym wzięła leki i obie opuściłyśmy pokój, kierując się prosto do holu, gdzie czekała już reszta.
- Gotowe? - wyszczerzyła się Emily, na co przytaknęłyśmy.
- No to na plażę! - zarządziła Sam i w dobrych humorach ruszyliśmy do wyjścia. Na jednej z sof siedział przybity Matt. Nie wiele myśląc, do niego podeszłam.
- Hej, co jest? - usiadłam obok.
- Pokłóciłem się z Monic... - mruknął.
- Ooo... - wymsknęło mi się. - Może masz ochotę, żeby iść z nami na plażę, co? Będzie ognidko i śpiewy - uśmiechnęłam się.
- Właściwie to czemu by nie? - uśmiechnął się lekko.
- No to chodź - wstałam, podając mu rękę. Rozbawiony ją chwycił, po czym dołączyliśmy do reszty. Na plaży znaleźliśmy się po jakichś kilku minutach. Niedaleko baru rozpalono ognisko, wokół którego było pełno ludzi.
- Raczej nie usiądziemy... - mruknęła Christine.
- A może... - wskazałam na małe ognisko, które paliło się kilka metrów dalej. Od razu tam poszliśmy, jednak ktoś już tam siedział.
- Hej, możemy się dosiąść? - spytałam niepewnie.
- Jasne... - wyszczerzył się chłopak, który trzymał gitarę. Odwzajemniłam gest, po czym usiadłam obok niego, a reszta poszła w moje ślady.
- Jestem Elizabeth Gillies - brunetka z uśmiechem podała mi rękę. - Dla przyjaciół Liz.
- Jessica Olson, dla przyjaciół Jess - z uśmiechem uścisnęłam jej dłoń.
- To jest Leon Thomas III, a to Daniella Monet i Avan Jogia - dziewczyna przedstawiła resztę.
- Hej! - powiedzieli razem.
- Miło mi - wyszczerzyłam się. - A pozostali to Emily Johnson, jej synek Harry, Samantha Cortiego, Christine Mays, Andree Harris, Matt Moon. A wariatka, która siedzi za kamerą, to Jennifer Jayde - po kolei wszystkich przedstawiłam.
- Uważaj, bo w nocy dzieli nas tylko salon - uśmiechnęła się szatańsko, po czym usiadła obok Matta.
- Zabawne, naprawdę... - wystawiłam jej język, zakładając ręce na piersi.
- Chwila, Andree Harris? - Leon spojrzał z wyszczerzem na mojego przyjaciela.
- No tak... - speszył się trochę.
- Postać, którą gram w serialu tak się nazywa - zaczął się śmiać, a my zaraz za nim. Pogadaliśmy jeszcze i się poznaliśmy. W końcu Avan zaproponował, żebyśmy sobie pośpiewali. No i jak na złość Jennifer mnie w to wkręciła. Oczywiście musiała wszystko nagrać, bo by nie przeżyła...
Leon zaczął grać, a my klaskać w rytm melodii.
- I don't wear designer clothes. I don't go to the finest schools. But, I know... - zaśpiewał z uśmiechem.
- I ain't no fool baby... - dołączyłam.
- I may not be a star. I'm not driving the sickest cars. But, I know... - Jen z wyszczerzem wszystko kręciła.
- I can make you happy baby... - uśmiechnęłam się.
- I don't know what you been used to. Never been with a girl like you. But, I can give you a love that's true to your heart, not material things... - ludzie zaczęli się do nas schodzić.
- I'll give you my song. These words to you. Sing you what I feel. My soul is true... - zaśpiewaliśmy oboje. - I don't have the world. Can't give it to you girl. But all that I can do. (All that I can do)...
- Is give the song to you... - spodobało mi się to.
- Na na na na na na... - wszyscy, którzy siedzieli dołączyli.
- Yeah I know that you are blessed. But, there's something you're missing yeah... - rozejrzał się z wyszczerzem.
- Your own melody, Oh baby... - spojrzałam na wyszczerzoną Jennifer.
- I don't know what you been used to. Never been with a girl like you. But, I can give you a love that's true to your heart, not material things... - wokół nas zebrało się już sporo ludzi.
- I'll give you my song. These words to you. Sing you what I feel. My soul is true. I don't have the world. Can't give it to you girl. But all that I can do. (All that I can do)... - Andree objął Chrisie, a Mo przytuliła się do Matta.
- Is give the song to you... - spojrzałam z uśmiechem na Leona.
- I'll give you my heart, my song, my words baby. What I can say, I'll sing it. Oh, oooh, oooooh... I'll give my song and the rest to you baby baby. Sing you what I feel, my soul is true... - ludzie zaczęli klaskać razem z nami.
- I'll give you my song. These words to you. Sing you what I feel. My soul is true. I don't have the world. Can't give it to you girl. But all that I can do. (All that I can do)... - nagle uśmiech z twarzy Jennifer zniknął.
- Is give the song to you... - zakończyliśmy z uśmiechem. Ludzie zaczęli klaskać i gwizdać, a ja się zaśmiałam. Leon w geście podziękowania mnie przytulił. Posiedzieliśmy na plaży jeszcze trochę, po czym wróciliśmy do hotelu, gdzie Jen od razu wstawiła na Twittera i konto na YouTube swój filmik. Nie wiele myśląc, poszłyśmy spać, bo było już naprawdę późno.
~*~
Dobra, jest jaki jest, ale nie mogłam wymyślić nic innego -,- W następnym rozdziale zakończę te wakacje i trochę jeszcze namieszam w życiu dziewczyn ;>
Alee super.. po prostu kocham tego bloga ;333333
OdpowiedzUsuńNo ja się do Ciebie przejadę kochana. :D Rozdział świetny. :3 Kurde i znów będzie pod górkę w życiu dziewczyn. Jak ja tego nie lubię no.. x.x Ale cóż, przynajmniej coś dzieje. :D Czekam na następny. ^^
OdpowiedzUsuńBoże *-* Super rozdział :D Zapraszam cię na moje może nie jest jakieś genialne ale dopiero zaczynam i czekam na nowy rozdział XD ^^ http://i-still-have-hope.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCudo! *.* Tylko czemu oni są chorzy??? A tak wgl te kłótnie są takie okropne. Czemu za Chiny świat nie może być cały happy co?! Ale nigdy nie był i nie bedzie...Czekam i zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńMajka ;*********************
Co ty chcesz zrobić tym biednym dziewczyną? Już się boję twoich pomysłów, ale to chyba dobrze, nie?
OdpowiedzUsuńOby nie było więcej kłótni, choć lubię te momenty jak się wszyscy godzą :D
Czekam nn ;*
Witam bardzo serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJestem nowa w świecie niesamowitej zabawy z pisaniem. Chciałabym Cię serdecznie zaprosić na mojego bloga, który - ku wszystkim Rusherką - w swojej fabule chłopców z BTR'u stawia na pierwszym miejscu :) Liczę na słowa opini, gdyż to niezwykle motywuje do dalszej pracy i mam nadzieję, że spodoba się Tobie moja praca <3
Paula Fallow.