12 października 2012

Rozdział 58

Niechętnie otworzyłam oczy.
Leżałam na podłodze, a na policzkach miałam zaschnięte łzy. Obok mnie leżał mój telefon, a dalej na podłodze podarte plakaty. Pewnie bateria w laptopie padła, bo ekran był czarny. 
Moja komórka zaczęła wibrować. Sięgnęłam po nią.
Na wyświetlaczu widniał numer mojej mamy.
Po lekkim wahaniu odebrałam. 
- Mama? - spytałam drżącym głosem. 
- Skarbie, wszystko gra? James u nas był i powiedział, że wyjechałaś - wyjaśniła. 
- Był u was? - jakoś niespecjalnie mnie to zdziwiło. Wiedziałam, że będzie mnie tam szukał. 
- Tak. Właśnie przed chwilą wyszedł. Przychodzi codziennie, by spytać, czy nie mamy od ciebie jakichś wiadomości. Córciu, gdzie ty jesteś? - dodała mama, a ja czułam łzy na policzkach. 
- W domu, w Middletown - odpowiedziałam. - Przy okazji, dziękuję za niespodziankę. 
- Nie ma sprawy, ale dlaczego wyjechałaś? - mama była wyraźnie zdziwiona. 
- Nie ważne - uśmiechnęłam się. - I tak nie zrozumiesz. 
- Niech ci będzie - westchnęła moja rodzicielka. - Kiedy wrócisz? 
- Nie wiem. Na razie nie mam tego w planach - odpowiedziałam. 
- Rozumiem. Zadzwoń, jak będziesz czegoś potrzebować - dodała. 
- Obiecuję - szepnęłam. 
- Pa - rozłączyła się. 
- Na pewno - dodałam i dźwignęłam się z podłogi. 
Wyrzuciłam wszystkie plakaty do kosza i poszłam do łazienki się ogarnąć. Oczywiście wcześniej biorąc ciuchy z szafy. Włosy spięłam w luźnego koka. 
Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. 
Nie miałam najmniejszej ochoty wychodzić dzisiaj z domu. Zwłaszcza, że jest piątek. 
- Jutro Walentynki... ? - zdziwiłam się, myjąc po sobie naczynia i patrząc na kalendarz wiszący na ścianie. Nagle coś brzękło w zlewie. Podniosłam dłonie, w których trzymałam zbity talerz. Przypomniało mi się, że James wiele razy też tak zrobił. Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy na czubku palca dostrzegłam czerwoną strużkę krwi.

*


- James, ty ofiaro! - jęknęłam, bandażując dłoń Maslowa. 

- Wypraszam sobie - zaśmiał się i wziął mnie na ręce. 
- Puść mnie, wariacie! - śmiałam się.

*

- Szkoda, że cię tu nie ma - westchnęłam, wyrzucając zbity talerz i zaklejając skaleczenie plastrem. Dokończyłam zmywanie i usiadłam ze świeżym czasopismem przy stole.Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. 

- Hm? Ciekawe, kto to? - spytałam samą siebie i poszłam otworzyć.
Gdy zobaczyłam kto stoi za drzwiami, serce mi stanęło.
- Wiedziałam, że cię tu znajdę - uśmiechnęła się.
- Jennifer... Co ty tu robisz? - spytałam, wpuszczając ją do środka.
Zdjęła kozaki i kurtkę.
Poszłyśmy do kuchni. Zrobiłam nam gorącej czekolady.
- Dzięki - uśmiechnęła się, gdy podałam jej kubek.
- Co ty tu robisz? - ponowiłam pytanie, siadając na przeciwko niej.
- Za chwilę ci powiem, ale mam coś dla ciebie - odstawiła kubek i zaczęła szukać czegoś w torebce. Po chwili wyciągnęła z niej białą kopertę z moim imieniem. 
- Co to jest? - podała mi ją. 
- To od Jamesa. Kazał ci to dać, gdybyś tu była. Jesteś, więc... Proszę - wyjaśniła, obejmując kubek dłońmi. 
Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam z niej list. 





Najdroższa,

Długo myślałem nad tym, czy napisać ten list.

W końcu się zebrałem, więc piszę. 
Na początek, chciałbym Cię strasznie przeprosić. Przeprosić za to, że
nie potrafiłem Cię obronić. Żałuję. Tak strasznie żałuję, że się wtedy pokłóciliśmy.
Nocami nie śpię, ciągle myśląc o Tobie. Znajdę sposób, żeby ściągnąć Cię do domu... 
Choćbym musiał objechać cały świat wzdłuż i wszeż.
Nie spocznę dopóki nie wrócisz.
Za bardzo Cię kocham, byś teraz odeszła.

                     Na zawsze Twój, 
                                   James



Odłożyłam kartkę na stół i wytarłam łzy, które miałam na policzkach. 

- Dlaczego tu przyjechałaś? Żeby dać mi ten list i patrzeć jak cierpię? - spojrzałam na Jen zapłakanymi oczami. 
- Chcesz wiedzieć czemu? - podniosła głos. - Bo się o ciebie martwimy! James nie śpi po nocach! Ciągle chce cię szukać! W ogóle się nas nie słucha! Jedyne, co jeszcze powstrzymuje do przed zrobieniem głupstwa jest miłość do ciebie, czy ty tego nie widzisz? 
- Czemu ten idiota jest taki uparty? - jęknęłam. 
- Zadawaliśmy mu to pytanie wiele razy, a on ciągle odpowiadał to samo - uśmiechnęła się Jen. 
- Co? - zaciekawiłam się. 
- Za bardzo ją kocham, żeby pozwolić jej odejść - odpowiedziała.- Że mu się to nie nudzi - zaśmiałam się pod nosem. 
- Sama wpadłam na pomysł, żeby cię tu szukać. Oczywiście chcieli jechać ze mną, ale im zabroniłam. Obiecałam, że jeżeli tu będziesz to im powiem - dodała Jen ostrożnie.  
- I dotrzymasz obietnicy - westchnęłam. Jej komórka zaczęła dzwonić. Wyciągnęła ją z torebki. 
- To Monic - spojrzała na mnie niepewnie. Kiwnęłam głową, że ma odebrać. Włączyła na głośnik i położyła telefon na stole. 
- I jak? Jest tam? - usłyszałyśmy zatroskany głos Mo. 
- Ja... - zaczęła Jen. 
- Mów! Szybciej! Jessica tam jest, czy nie?! - popędzał ją James. 
- Dajcie jej powiedzieć, to się dowiecie! - skarcił ich Kendall. 
- Zachowujecie się jak dzieci - odezwał się Carlos. 
- Przestańcie! - krzyknął Logan. - Mów, skarbie. 
- Dziękuję, Loggy - westchnęła Jen. 
- Nie ma sprawy - po głosie poznałam, że się uśmiechnął. 
- Jest tam, czy nie?! - James się niecierpliwił. Już po mnie, pomyślałam. 
- Ona... Nie... Nie ma jej tutaj... Przykro mi... - powiedziała Jennifer. Usłyszałam jak ktoś głośno westchnął. 
- James, czekaj! - krzyk Logana i trzask drzwi. 
- Dobra, Jen. Wracaj - Kendall był wyraźnie smutny. 
- Nie ma sensu, żebyś tam siedziała - dodał Carlos. - Hej, Mo. Nie płacz. Znajdziemy ją. Choćby nie wiem co. 
Jen się rozłączyła, a ja opadłam na stół i zaczęłam płakać. 
- Sama widzisz. Wszyscy za tobą tęsknią. A James od zmysłów odchodzi - dodała. - Wróć ze mną do Los Angeles. 
- Nie mogę - zaszlochałam. - Kocham Jamesa, jak nikogo, ale po prostu nie mogę. Powiedziałam mu tyle nieprzyjemnych słów, wyjechałam... 
- A on nadal cię kocha! - wtrąciła Jennifer, uderzając dłońmi w stół. - Nie zachowuj się jak dziecko! Dobrze wiem, co teraz czujesz! Miałam tak samo z Loganem! Od zawsze marzyłaś o spotkaniu Jamesa! Pamiętasz, co powiedziała nam wtedy twoja mama? - spojrzałam na nią. - To spełnianie marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące. Spełniłaś jedno, ale masz następne. Nie rezygnuj z nich. 
- Dziękuję, Jennifer. Za wszystko - przytuliłam ją. 
Postanowiłyśmy, właściwie to Jennifer postanowiła, że pójdziemy jutro do jakiegoś klubu, żeby się rozerwać. Powiedziała, że przyda mi się trochę rozrywki. Chcąc nie chcąc musiałam się zgodzić. 
Było już późno, więc poszłyśmy spać. 

~*~


Dobra, jest taki sobie, ale postaram się, żeby następny był lepszy. Ciao .! ;D ;**

5 komentarzy:

  1. Jest mega, ale .. jeny.. noo mogła powiedzieć, że tam jest. Byłoby słodkoo .. XD Czekam na nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że coś się wydarzy w tym klubie...;> Nie mogę się doczekać aż dodasz nn ;** Piisszz jąą szybkooo O_O

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz jak bardzo nie mogę się doczekać następnych rozdziałów. Kocham tego bloga! Masz niesamowity talent! Uwielbiam <3
    Ciekawe,....może spotkają się w tym klubie. Oby! Oby!
    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialnie! I widzisz James i Jess muszą się odnaleźć ! James już nie wie co robia! Niech Jess wróci do LA! ja cię błagam!

    OdpowiedzUsuń