26 października 2012

Rozdział 71

Siedzieliśmy w kuchni i jedliśmy śniadanie. Brakowało Jen, która się jeszcze nie obudziła, i Christine, bo poszła po coś na górę.
- Musimy jechać jeszcze do studia - James napił się kawy.
- Nie chce mi się - jęknął Carlos.
- Nie tylko tobie - Kendall wgryzł się w swoją kanapkę.
- Po co tam w ogóle mamy jechać? - spytał Carlito.
- Michael chce o czymś z nami po... - wypowiedź mojego chłopaka przerwał dzwonek do drzwi. Po chwili do kuchni weszła Christine i sam zainteresowany.
- O widzę, że śniadanko! Smacznego! - wyszczerzył się. Panna Mays zajęła swoje miejsce, czyli obok Jamesa.
- Chcesz kawy? - spytała Mo.
- Nie, dzięki. Wpadłem tylko na chwilę, żeby wam coś powiedzieć - porwał z talerza plasterek ogórka.
- Co takiego? - odezwałam się.
- Słyszałem, że zabieracie Christine na bal - zaczął.
- I co w związku z tym? - spytał Carlos.
- Korzystacie z zaproszenia, które się wam zwolniło, więc mam do was prośbę - usiadł na krześle.
- Jaką? - spytał Kendall.
- Gdyby ochroniarz nie chciał jej przepuścić to przedstawcie ją jako moją współpracownicę - dodał.
- Okey - przytaknęliśmy razem, a Michael wstał.
- No to widzimy się wieczorem. Mam nadzieję, że nie przyniesiecie mi wstydu - zaśmiał się i chciał nas opuścić, ale wpadł na Jennifer.
- O cześć, może zostaniesz na śniadaniu? - zaproponowała.
- Dziękuję, ale się spieszę. Na razie! - pokazał nam ,,Cześć" i sobie poszedł.
- Witamy wśród żywych - zaśmiał się James.
- Nie rozwijaj się, geniuszu - Jen wystawiła mu język i usiadła na krześle, na którym przed chwilą siedział Johnson.
- O, komuś tu humor wrócił - uśmiechnął się Carlos.
- A żebyś wiedział. Mam taką dawkę energii, że to się w głowie nie mieści - napiła się soku.
- Mark kazał ci je wziąć, gdy się obudzisz - podałam jej tabletki, które dał mi wczoraj nasz lekarz. Jen wycisnęła dwie na rękę i je połknęła. Wlepiliśmy w nią wzrok.
- Czemu tak dziwnie na mnie patrzycie? - spytała, odstawiając szklankę na stół.
- Po prostu jesteśmy zdziwieni, że masz taki dobry humor - wyjaśniła Mo i wróciliśmy do śniadania.
- Co macie dzisiaj w planach? - spytała Jen, robiąc sobie kanapkę.
- Cóż... - Carlos spojrzał na nas, czyli pozostałe dziewczyny.
- Na razie nic konkretnego - Christine wzruszyła ramionami.
- Pewnie do południa poleżymy w ogrodzie, a potem będziemy szykować się do balu - dodała Mo.
- A właśnie - Jennifer odstawiła na stół kubek z kawą - co do balu... To musimy pogadać.
- Nie zaczyna się za ciekawie - mruknęłam.
- Oj, zaraz snujesz nie wiadomo jakie scenariusze - Jen oparła się łokciami o stół.
- O czym chcesz porozmawiać? - spytał Kendall.
- Właśnie, wracając do tematu - Jen napiła się kawy. - Nie wybieram się na ten bal.
Zauważyłam, że Logan niespokojnie poruszył się na swoim krześle. W ogóle od rana był jakiś nieobecny, zamyślony.
- Co? Czemu? - zdziwiła się Monic.
- Nie kupiłam sukienki i nie przepadam za balami - Jen wzruszyła ramionami.
- Kłamiesz! - oburzyłam się.
- Nie, mówię prawdę. Nie kupiłam sukienki - moja przyjaciółka dziwnie na mnie spojrzała.


- Chodzi mi o to, że nie przepadasz za balami. Odkąd pamiętam zawsze marzyłaś o tym, żeby być na takim balu - zauważyłam. - Poza tym wiem, że chcesz brać w nim udział, bo przez to...
- Jessica, ludzie się zmieniają! - Jen podniosła głos.
- Niby jak?! - też zmieniłam ton głosu. - W twoim przypadku chyba na gorsze!
- Co masz na myśli? - zdziwiła się.
- Odkąd rozstałaś się z Loganem w ogóle cię nie poznaję. Miłość trwa wiecznie, nie rozumiesz tego? - złagodniałam.
- Walczyłam o nią i co mi z tego przyszło?! - Jen wstała i uderzyła rękami w stół. - Płacz po nocach i nic poza tym! Wiem, że ty i James kochacie się bezgranicznie, i wiem, że wiele przeszliście, ale to nie to samo! - w oczach miała łzy. Mimo, że krzyczała i tak było mi jej żal. Wiedziałam, że cholernie cierpi.
- Jennifer, spokojnie. Usiądź - Mo chciała zapanować nad sytuacją.
- Nie! Ty jesteś nie lepsza! - krzyknęła, a po policzkach spłynęły jej łzy. - Myślisz, że jest mi łatwo bez przerwy patrzeć jak się kochacie i udawać, że mnie to nie rusza?! Chciałabym choć raz w życiu być szczęśliwa, choć raz poczuć, co to znaczy miłość! - płakała. - Nie wiesz, co to znaczy stracić wszystko! Ojciec traktuje mnie jak szmatę i dziwkę! Mój były jest nie lepszy!
- Jennifer... - szepnęłam bliska płaczu.
- Nikt nigdy mnie nie kochał! - krzyknęła przez łzy. - Chcę po prostu poczuć jak to jest! To tak wiele?!
Wybiegła z kuchni, a zaraz potem usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych. Nie wytrzymałam i się popłakałam. James mnie przytulił i próbował jakoś uspokoić. Logan bez słowa wstał z miejsca i opuścił kuchnię.
Kiedy już się uspokoiłam, posprzątaliśmy po śniadaniu.
Z godzinę się nudziliśmy. W końcu postanowiliśmy pooglądać stare zdjęcia, żeby powspominać. Zaczęliśmy oczywiście od mojego przyjazdu do Los Angeles. Potem było pełno zdjęć z koncertów i studia. W końcu dotarliśmy do tych, które były zrobione u nas w domu. Te najbardziej nam się podobały. Na większości byłam ja z Jamesem i Monic z Carlosem. Potem trochę Kendalla i Nathalie. Na szczęście Schmidt musiał odebrać telefon, więc wyszedł. Gdy wrócił, przyszedł czas na Logana i Jennifer. No i dotarliśmy do końcówki, czyli zdjęć, na których byliśmy pojedynczo. Oczywiście pierwsi byli chłopcy: James (1, 23, 4); Kendall (1, 2, 3, 4); Carlos (1234) i Logan (1, 2, 3, 4). Podczas zdjęć Hendersona do domu wróciła Jennifer. Bez słowa się do nas przysiadła i oglądała. Potem byłam ja (123), Mo (na wszystkich była w kostiumie i się opalała), Nathalie ominęliśmy, Christine była na dwóch, które zrobiłam na plaży. Na końcu przyszedł czas na Jennifer (1, 2, 3). Wszystkie były zrobione w Middletown. Było jeszcze masę zdjęć. W końcu się skończyły, a Carlos wyłączył telewizor.
- Jeśli chcecie zdążyć to radzę wam się już szykować. Jest w pół do siódmej - odezwała się Jennifer, patrząc na zegarek w telefonie.
- Nie gadaj! - Mo wytrzeszczyła na nią gały. Wszyscy pobiegliśmy na górę, potykając się jeden o drugiego.
- Jessica, czekaj... - Jen zatrzymała mnie przy schodach.
- Tak?
- Chciałam cię przeprosić. Nie powinnam była krzyczeć - westchnęła.
- To ja przepraszam. Nie powinnam się wtrącać - uśmiechnęłam się i się przytuliłyśmy na zgodę.
- Leć już, bo się nie wyrobisz - zaśmiała się Jen, a ja pobiegłam na górę. James brał prysznic, więc nie pozostało mi nic innego niż poczekać.

^*^
Oczami Jennifer
^*^

Jessica pobiegła na górę, a ja poszłam do kuchni. Wyciągnęłam z zamrażarki pudełko lodów waniliowych, zabrałam łyżeczkę i walnęłam się przed telewizorem. Włączyłam jakąś komedię. Poprawiła mi humor i to jak. Nagle ktoś do mnie zadzwonił. Sięgnęłam po telefon, który leżał na stoliku i zerknęłam na wyświetlacz.
- Joe? - zdziwiłam się i odebrałam. - Halo?
- No cześć, mała - po głosie poznałam, że się uśmiecha.
- Jak Vivienne cię usłyszy to dostaniesz ochrzan - zaśmiałam się, ładując do ust kolejną porcję lodów.
- Nie usłyszy, bo bierze prysznic - zaśmiał się.
- Cwaniak - skwitowałam z uśmiechem.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Dobrze. Dziękuję, że pytasz. A i jeszcze raz dzięki za rozmowę - uśmiechnęłam się i wzięłam kolejną łyżeczkę lodów do ust.
- Nie ma sprawy - chyba się uśmiechnął. - Plan aktualny?
- Tak, mam zamiar ostatni raz zawalczyć o tą miłość - powiedziałam pewnie. - Najwyżej się nie uda i dam mu spokój.
- Cieszę się, że nie zrezygnowałaś - powiedział.
- Skarbie, z kim rozmawiasz? - usłyszałam w tle głos Vivi.
- Z Jennifer - odpowiedział.
- Dobra to ja nie przeszkadzam. Pozdrów Vivienne - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. Widzimy się wieczorem - dodał.
- Jasne, pa - uśmiechnęłam się i rozłączyłam. Odłożyłam telefon na stolik i wróciłam do oglądania. Kolejna scena w telewizji sprawiła, że wybuchnęłam śmiechem. Reszta komedii była jeszcze lepsza. Śmiałam się tak mocno, że brzuch mnie rozbolał, a do oczu naleciały łzy. Nawet nie zauważyłam, kiedy zjadłam połowę lodów. W końcu Carlos i Kendall zeszli na dół w garniturach.
- A wy już przebrani? - zdziwiłam się.
- Jest za piętnaście ósma - odezwał się Carlito. Faktycznie było już tak późno. W dodatku słońce zachodziło. Jak ja mogłam tego nie zauważyć??
- Daj, pomogę ci - zaśmiałam się, widząc, że Kendall nie miał zawiązanego krawata. Szybko go wyręczyłam.
- Dzięki - uśmiechnął się, a na dół zeszli James i Logan.
- A ty co się tak śmiałaś? - uśmiechnął się Maslow.
- Oglądałam komedię w telewizji - wyszczerzyłam się i na samo wspomnienie zaczęłam chichotać.
- Będziemy o trzeciej. W razie co, dzwoń - odezwał się Logan.
- Nie jestem dzieckiem. Umiem o siebie zadbać - założyłam ręce na piersi. Miałam straszną ochotę go przytulić, pocałować.
- Lepiej dmuchać na zimne - dodał Kendall.
- Dziewczyny, idziecie?! - krzyknął James. - Spóźnimy się!
- No idziemy! - odkrzyknęła Jess z góry i dziewczyny pojawiły się na schodach. Po chwili były już obok nas. Zagwizdałam na ich widok.
- Ale żeście się odstrzeliły - uśmiechnęłam się, opierając się o poręcz schodów.
Jessica miała na sobie śliczną białą sukienkę, biały szal i szpilki. Pięknie uczesane włosy dodawały jej uroku, makijaż idealnie pasował do stroju. Jako dodatki założyła biżuterię, którą dostała od Jamesa na święta. Wyglądała jakby do ślubu szła. Brakowało tylko kwiatów i welonu.
Monic założyła czarno-srebrną sukienkę i do tego miała czarny szal oraz szpilki. Makijaż idealnie pasował do jej sukienki i uczesania. Odkąd pamiętam zawsze miała dryg do takich rzeczy. Nic dziwnego, że Carlos nie mógł się na nią napatrzeć. Jako dodatek założyła naszyjnik, który niedawno jej kupił, i kolczyki.
Za to Christine kompletnie mnie zaskoczyła. Spodziewałam się, że pójdzie w błękit, żeby podkreślić swoje oczy, a tu takie zaskoczenie. Ale i tak wyglądała pięknie. Sukienka była prześliczna, a szal do niej idealnie pasował. Do tego kremowe szpilki. Wszystko ładnie uzupełniały włosy i makijaż. Na szyi miała śliczny wisiorek, a w uszach kolczyki.
Wszystkie wyglądały pięknie. Mogłam jedynie pomarzyć, że kiedykolwiek będę tak wyglądać.
- Dziękujemy, chociaż ty doceniasz nasz wysiłek - uśmiechnęła się Mo, a zaraz potem zmierzyła chłopaków morderczym wzrokiem.
- No i jak ja mam ich do limuzyny zaciągnąć? Przez was się zawiesili! - powiedział Logan oskarżycielskim tonem, machając Jamesowi ręką przed oczami. Zaczęliśmy się śmiać.
- Bal kończy się o trzeciej. Nie będzie ci się nudzić? - Jess się zmartwiła.
- Nie, Fox ze mną jest. Lećcie już, bo się spóźnicie - uśmiechnęłam się.
- Na pewno? - spytała Chrisie.
- Na pewno, a ja wracam do mojego zajęcia - wskazałam na kanapę i telewizor.
- Jak chcesz, pa - pożegnałam się z nimi i wszyscy opuścili dom. Głośno westchnęłam i wyłączyłam telewizor. Lody schowałam do zamrażarki, a łyżeczkę umyłam.
- No Fox, czas wcielić mój plan w życie - mruknęłam i ruszyłam na górę, a piesek wesoło szczekając pobiegł za mną.




~*~

No i jest.! Mam nadzieję, że się Wam podobało ^^ Jak myślicie, co zrobi Jennifer??? :)

10 komentarzy:

  1. Super rozdział !! Genialny wprost. Jestem ciekawa co zrobi Jenny.:D Dawaj kolejny xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Wskoczy w kiecke i ruszy na bal jak Cinderella :D Rozdział świeeetnnnyy kochana <33 ale teraz już pisz kolejny bo normalnie nie wytrzymam :D kocham twoją wenę, że działa jak natura chciała ^^ ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja sie domyślam co zrobi!!! Wkręci sie na bal jak chłopaki będą wystempować, Logan ją zobaczy, zawiesi sie, zejdzie ze sceny, podbiegnie do niej ,pocałuje i sie pogodzą!!!! A przynajmniej to jest moje marzenie :) Super rozdział i czekam nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O mamuniu!!! Ma zawał przez ciebie!!!!!!!!!!!!
    Dlaczego mi kończysz w takich momentach???!!!
    Myślę że Jen pójdzie na bal i jakoś tam zaskoczy Logana ;D
    Już nie mogę się doczekać!
    Czekam na nexta!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie! Nie wiem czemu ty tak rozdziały tajemniczo kończysz. Uduszę Cię kiedyś. Nie no żartuję. Rozdział cudny, a stroje dziewczyn? Bomba. Jestem ciekawa jaki plan. Mam nadzieję,że Jen pogodzi się z Logim i wszystko wróci do normy. Pzdr;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty czekam na nn ;*

    Martusia ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne! Fantastyczne! Jestem ciekawa co kombinuje Jennifer...
    Dodawaj szybko nn, bo jestem strasznie niecierpliwa i nie bd mogła w nocy spać, bo się bd zastanawiać co ona zrobi...
    mam nadzieje, że ona i Loggi się pogodzą
    http://btr-is-my-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Zawał u mnie murowany. Niee kończcie w takich momentach!!! hehe wiem po kim to masz xDD No rozdział jest genialny i przepraszam że wcześniej nie wchodziłam nie miałam po prostu czasu. I jeszcze dzisiejszy bal hallowenowy xDD No zaraz sie biorę za czytanie wcześniejszych rozdziałów to bd mniej wiecej kojarzyła o co chodzi XD Pisz nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział. Czekam NN i zapraszam do siebie http://www.feel-the-power-alex.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział ;) Super piszesz, uwielbiam Twój styl pisania ;p

    http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń