17 października 2012

Rozdział 65

Notka z dedykacją dla Red Rose, ~Justme i Nelly ;*

~*~

- No, jesteśmy! - powiedział James, gdy zaparkował samochód na parkingu niedaleko plaży. Na szczęście Carlos znalazł miejsce tuż obok nas.
- To jak? Idziemy? - spojrzałam najpierw na swojego chłopaka, a potem na Kendalla i Jen siedzących z tyłu.
- Skoro już musimy - westchnęła Jen i wysiadła z auta. Poszliśmy jej śladem. Wyciągnęliśmy z bagażnika swoje rzeczy.
- Gotowi? - spytała Mo, podchodząc do nas z Loganem i Carlosem.
- Tak - potwierdziliśmy razem, gdy Kendall mruknął pod nosem ,,Nie''. Skierowaliśmy się w stronę domku, który załatwił nam Carlos. Szliśmy w ciszy. Nasze nieszczęśliwie zakochane ofiary szły z przodu, a my z tyłu.
- Jeśli się nie rozchmurzą to obiecuję, że utopię ich w tym przeklętym oceanie - mruknął Pena.
- Skarbie, spokojnie, dopiero przyjechaliśmy. Przez te kilka dni może się wiele wydarzyć - Mo próbowała zapanować nad swoim chłopakiem.
- Monic ma rację - poparłam swoją przyjaciółkę. - Nie skreślaj ich od razu.
- Mam taki mały plan, ale nie wiem, czy wypali - James na głos myślał.
- Mów, zrobię wszystko, żeby nie patrzeć na tych smutasów - Carlos do niego doskoczył.
- Logan i Jennifer nie pogodzą się w te kilka dni, więc możemy na razie ich sobie odpuścić. Powinniśmy zająć się Kendallem - wyjaśnił Maslow.
- Może i masz rację, ale co to da? - Carlito nie był do końca przekonany.
- Warto spróbować - odezwałam się.
- Co mamy do stracenia? Najwyżej się nie uda - westchnęła Monic. Poparliśmy ją i dalej szliśmy w milczeniu. Spojrzałam na tą naszą ,,nieszczęsną" trójkę, która szła z przodu. Jennifer z kimś pisała, Logan gapił się w ocean po naszej lewej, a Kendall bezsensu wpatrywał się w stopy. Głośno westchnęłam i poczułam, że ktoś bierze mnie za rękę. Podniosłam głowę i zobaczyłam uśmiechniętego Jamesa. Cmoknęłam go w usta i przytuliłam się do jego ramienia.
Po jakichś kilku minutach byliśmy na miejscu. Domek był śliczny i dość duży.
- Jasna cholera... - szepnęłam zdziwiona pod nosem, a James zagwizdał.
- Skarbie, jak ci się udało załatwić ten domek? - Mo była niemniej zdziwiona, co my.
- Kiedyś przyjeżdżaliśmy tu na wakacje - uśmiechnął się Latynos. - Więc można powiedzieć, że to miejsce jest na mojej łasce.
- Skoro jest na twojej łasce, czemu jest takie zadbane? - zaśmiał się James, za co dostał ode mnie w łeb.
- Haha, bardzo śmieszne - mruknął Pena.
- Carlos, to miejsce jest niesamowite! - zawołał Kendall, który pojawił się w drzwiach. Szybko wrócił do środka.
- Zapraszam w moje skromne progi - Carlos gestem dłoni zaprosił nas do domku. Rzeczywiście, skromne te progi, pomyślałam, gdy byliśmy już w środku. Po przekroczeniu progu od razu wchodziło się do salonu połączonego z kuchnią. Na dole były dwie sypialnie i łazienka, a na górze cztery dodatkowe pokoje. Domek był urządzony z taką pasją, że nie da się tego opisać. Wcale się nie dziwię, że Kend tak zareagował. Przynajmniej choć raz się z czegoś ucieszył od tych kilku dni.
- Ja i Mo zamawiamy ten pokój - Carlos zaniósł rzeczy swoje i Mo do jednej z sypialni, które były na dole. Ja i James wzięliśmy tą zaraz obok nich, a pozostała trójka zakwaterowała się na górze. Po rozpakowaniu i zapoznaniu się z resztą domu, postanowiliśmy iść na plażę. Przyszykowałam sobie kostium, który kupiłam niedawno i usiadłam na łóżku w oczekiwaniu, aż zwolni się łazienka. To był jedyny minus tego miejsca: jedna łazienka na siedem osób.
- Skarbie, przecież możesz przebrać się tutaj - zaśmiał się James, który był już przebrany.
- Chciałbyś - mruknęłam pod nosem.
- Oj ty nie wiesz, co ja bym teraz chciał - mruknął mi do ucha i się na mnie położył.
- James! Złaź ze mnie! - warknęłam.
- Oj daj mi się nacie... - przerwał, bo do środka weszła przebrana Mo.
- Jess, łazienka wolna! - powiedziała, a ja zepchnęłam z siebie szatyna, zabrałam kostium i pobiegłam do łazienki. Szybko się przebrałam. Założyłam na siebie jeszcze spodenki i białą bokserkę. Wróciłam do pokoju po torbę, którą sobie przyszykowałam wcześniej i dołączyłam do reszty, która czekała już w salonie.
- Jen, gdzie idziesz? - spytałam, gdy moja przyjaciółka gotowa kierowała się w stronę wyjścia.
- Umówiłam się. Na razie! - i tyle ją widzieliśmy. Po chwili Kendall i Logan do nas dołączyli i mogliśmy iść na plażę. Znaleźliśmy miejsce, gdzie było mało ludzi i tam się rozłożyliśmy. Ja i Mo posmarowałyśmy się olejkiem i tradycyjnie zaczęłyśmy się opalać, a chłopaki poszli do wody. Jimmy i Loggy surfowali, Carlito pływał, a Kend siedział przybity na ręczniku i tępo wpatrywał się w dzwoniący telefon.
- Ej, kto tak się do ciebie dobija? - spojrzała na niego Mo spod okularów.
- Nathalie... - mruknął.
- Nie odbieraj - wyrwałam mu komórkę z ręki.
- Może chce mi to wyjaśnić. Ja muszę z nią porozmawiać - jęknął, chcąc zabrać mi telefon.
- Nie dostaniesz go póki wreszcie nie zaczniesz trzeźwo myśleć. Masz iść do wody i się bawić - rozkazałam, a on dał mi całusa w policzek i dołączył do chłopaków.
- Nieźle - skwitowała Mo, z powrotem się kładąc.
- Dzięki - uśmiechnęłam się i schowałam telefon blondyna do torby, wcześnie go wyłączając.
Na plaży spędziliśmy cały dzień. Chłopaki gdzieś poszli, a ja i Monic postanowiłyśmy już się zbierać. Carlos okazał się być dżentelmenem i pomógł nam z tym wszystkim. Ogólnie to on najwięcej z nami siedział. Nagle podeszła do nas jakaś blondynka.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam coś dla was - skierowała się do naszej parki.
- Dla nas? - zdziwieni spojrzeli po sobie.
- Tak, wyglądacie razem tak ślicznie, że pozwoliłam sobie was narysować - podała im przepiękny rysunek, na którym się całowali. Wyglądał zupełnie jak żywy. Nie mogliśmy wyjść z podziwu.
- Ty to narysowałaś? - spytałam.
- Przepraszam, jeśli posunęłam się za daleko. Na ogół rysuję zakochanych i wręczam im te rysunki, ale jak się wam nie podoba to możecie go wyrzucić - dodała szybko.
- Żartujesz? Jest piękny! - ucieszyła się Mo.
- Masz talent - wyszczerzył się Pena.  
- Jestem Jessica Olson, a to są Carlos Pena i Monic Blue - przedstawiłam naszą trójkę.
- Miło mi, Christine Mays - uśmiechnęła się.
- Mieszkasz tu? - spytała Mo.
- Tak, niedaleko - wskazała palcem bliżej nieokreślony kierunek.
- Przepraszamy za spóźnienie, ale mieliśmy małe utrudnienia - obok pojawili się James i Logan. Oczywiście szatyn musiał mnie pocałować w policzek, bo by nie przeżył.
- Niech zgadnę, fani? - Mo założyła ręce na piersi.
- Tak - westchnął Logan.
- A kim jest wasza koleżanka? - spytał James, wskazując na stojącą obok blondynkę.
- Poznajcie Christine. Christine poznaj... - zaczęłam, ale mi przerwała.
- Big Time Rush. Wiem kim są, jestem ich fanką - uśmiechnęła się.
- O, to ciekawe - zaśmiał się Carlos. - Patrzcie, co narysowała dla mnie i Mo.
Blue pokazała chłopakom rysunek.
- Żartujesz, tak? - Logan nie dowierzał.
- Ty to narysowałaś? - James miał gały jak piłeczki do golfa.
- T... Tak... - powiedziała nieśmiało.
- Dziewczyno, ale ty masz talent - zachwycił się Loggy.
- Dzi... Dziękuję... Chyba... - dodała, czerwieniąc się.
- Może wpadniesz do nas na chwilę? - zaproponowałam.
- Może innym razem. Moja mama ma urodziny, więc muszę być wcześniej w domu, ale dziękuję za zaproszenie - uśmiechnęła się. - Do zobaczenia! - pomachała nam, gdy odchodziła. Zabraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy do domku.
- Fajna ta Christine - uśmiechnęłam się.
- No, wydaje się w porządku - dodała Monic. Chłopcy zostali z tyłu.
- Ej, co wy się tak guzdrzecie?! - krzyknęłam, stając.
- Nie próbujcie nawet jej spiknąć z Kendallem! - zagroziła Mo, gdy byli już obok nas.
- Co? - udawali, że nic nie wiedzą na ten temat.
- Przecież my nic nie kombinujemy - dodał Carlos.
- Ta ta, idziemy - powiedziałam. Po kilku minutach byliśmy już w domku. Kendall leżał na kanapie i bezsensownie gapił się w ogień w kominku. Za to Jennifer siedziała w kuchni z herbatą i gazetą.
- Kend, wszystko gra? - spytałam, podchodząc do niego.
- Nie, oddasz mi mój telefon? - podniósł się.
- Jasne - westchnęłam i wyciągnęłam z torebki jego komórkę.
- Dzięki - wziął ją i skierował się na górę.
- Tylko do niej  nie dzwoń! - krzyknęłam za nim.
- Nie będę! - odkrzyknął i już go nie było. Odłożyłam torebkę na kanapę i poszłam nalać sobie soku do szklanki.
- A ty jak spędziłaś dzień? - spytałam, siadając na przeciwko Jennifer. - Nie jest ci gorąco w tych dresach?
- Nie. I całkiem dobrze - napiła się herbaty. Monic do nas dołączyła.
- To znaczy? - drążyłam dalej. - Z kim byłaś umówiona?
- Z Joe i... - zaczęła, nie odrywając wzroku od gazety. Zaczęłam krztusić się sokiem.
- Śmieszne. Zdawało mi się, że powiedziała ,,z Joe" - Mo nerwowo się zaśmiała.
- Bo tak powiedziałam - dodała znudzona Jen.
- Czy ciebie już kompletnie powaliło?! - mój krzyk zwabił do kuchni resztę.
- Co jest, słońce? Czemu krzyczysz? - pytał James.
- Niech ona wam powie, bo mnie za chwilę coś rozniesie - próbowałam się jakoś uspokoić.
- Jennifer? - Carlos uważnie na nią spojrzał. - O co chodzi?
- Jess pytała się z kim byłam umówiona, więc jej powiedziałam. Nie wiem, o co się wścieka - westchnęła Jayde.
- Dobra, powiedz im z kim byłaś umówiona - powoli traciłam, tą jakże z trudem uzyskaną, cierpliwość.
- Z Joe i z Vivienne, jego narzeczoną - dodała.
- Z tym Joe? - zdziwił się James.
- Tak, z tym Joe. Ale on się zmienił, nie jest taki jak kiedyś - broniła go jak tylko mogła.
- Nie jest taki jak kiedyś?! Zapomniałaś, co zrobił tobie i Loganowi?! - wybuchnęłam i za sprawą Jamesa od razu się uspokoiłam.
- To było kiedyś. Przeprosił mnie. Poza tym on kocha Vivienne i zrobiłby dla niej wszystko. Nic mi nie będzie. Nie martw się - dodała Jen. Była nadzwyczaj spokojna.
- Jennifer, jesteś zbyt łatwowierna - odezwała się Monic.
- Nie znacie go, a osądzacie. Ludzie się zmieniają - obstawała przy swoim.
- Ale nie tacy jak on. Zrozum to wreszcie! - podniosłam głos.
- Nie, nie zrozumiem, bo to, co mówisz nie ma sensu - westchnęła.
- Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam. Logan, powiedz coś - skierowałam się do bruneta, który opierał się o blat i w najlepsze pił sobie sok.
- Niby co? - zdziwił się.
- Że to głupie z jej strony umawiać się z Joe - wyjaśniła Monic.
- To jej życie, niech robi, co chce - wzruszył ramionami i napił się soku.
- Ja pierdole! Dom wariatów! - jęknęłam i poszłam do sypialni mojej i Jamesa. Nie miałam najmniejszej ochoty z nikim gadać. Logan i Jennifer dobili mnie do końca.
- Skarbie, wszystko gra? - do środka wszedł mój chłopak.
- Im nie da już się pomóc - jęknęłam i się do niego przytuliłam.



~*~

No i jest.! Mam nadzieję, że się podobało ;)

7 komentarzy:

  1. WOW! Dziewczyno szybko następny rozdział bo zwariuję:) Nie mogę oderwać się od Twojego opowiadania. Przyznam szczerzę, że Twojego bloga zaczęłam czytać dopiero wczoraj, bo wcześniej nie mogłam. Po prostu na raz zaczynałam czytać wszystkie blogi o BTR po kolei i w końcu zaczęło mi się mieszać:)A na pocieszenie dodam, że jak tylko przeczytałam pierwszy rozdział to tak mnie pochłonął, że wszystkie 64 części przeczytałam od razu. Niecierpliwie czekam na kolejną część i pozdrawiam serdecznie:**
    PS: ZAPRASZAM DO SIEBIE:) http://everything-i-do-i-do-it-for-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW!!! Boski rozdział! Ale James i Carlos mnie rozwalają z tymi swoimi planami. Logan jak na kogoś to był zakochany po uczy w Jen to naprawdę się nią nie przejmuje. Zapraszam do siebie i Pzdr:*** Mam nadzieję, że po woli wszystko wróci do normy.

    OdpowiedzUsuń
  3. buahahaha Jarlos jak zwykle planują coś hahha xd wariaci ;P Kochana weź mi spiknij z tą Christine Kendalla bo aż mi się smutno robi jak czytam, że mężulek sam :( (tak, mężulek hahha xd znam jeszcze Panią Henderson, Panią Maslow i Panią Pene ^^) Dziękuje za dedyka i czekam ze zniecierpliwością na kolejny rozdział ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest fantastyczny!!
    Weź jakoś umów Kendalla i Christine. Będzie śliczna parka blondasów!
    Ale Logan mógłby się ogarnąć i wybaczyć Jen.
    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz zaczęłam czytać twojego bloga caałkiem niedawno (2 dni temu) i muszę powiedzieć że bardzo mnie wciągnął :) Super rozdział i czekam nn :)

    OdpowiedzUsuń
  6. DAWAJ NASTĘPNY BO NIE WYTRZYMAM!!! Proszę, dodawaj szybko! I szczerze powiem, że nie jestem zła z powodu spotkania Jen z Joe. W końcu była tam też ta Vivienne, co nie? A Loganowi dam kopa w dupe, żeby wreszcie przejrzał na oczy i wrócił do Jen zanim będzie za późno! Ale czy czasem tego gościa, który dał Logiemu zdjęcia, nie znał Joe? Może on im jakoś pomoże? CZekam na nn ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapomniałam Ci podziękować za dedyk. Dzięki. ;***
    Red Rose

    OdpowiedzUsuń