25 sierpnia 2012

Rozdział 1

- Jessica, skarbie, spóźnisz się do szkoły! - zawołała mama z kuchni, a ja jak oparzona wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Szybko się ubrałam, a włosy spięłam w wysoki kucyk. Spakowałam książki do torby i zbiegłam na dół.
- Cholera, spóźnię się... - mruknęłam pod nosem, wyciągając z lodówki butelkę wody i dwa jabłka. Jak ja nie znoszę poniedziałków, pomyślałam.
- Dziecko, wyrażaj się! - skarciła mnie mama.
- Mogę cię zawieźć, jeśli chcesz - tata wszedł do kuchni, wiążąc krawat.
- Byłoby super! - wyszczerzyłam się i w spokoju zjadłam śniadanie. Rodzice niewiele myśląc do mnie dołączyli.
- Skarbie, czemu tak bardzo chcesz wyjechać? Tak ci tutaj źle? - mama spojrzała na mnie.
- Mamo, rozmawialiśmy o tym... - westchnęłam ciężko.
- Ale przecież... - chciała zaprzeczyć.
- Skarbie, jak chce to niech jedzie - tata wzruszył ramionami. Mama tylko westchnęła, a ja się zaśmiałam. Dokończyłam posiłek i zabrałam swoje rzeczy. Tata podwiózł mnie do szkoły i pojechał do pracy, a ja od razu poszłam do swojej szafki, żeby zabrać książki.
- Hej, Jessica...! - usłyszałam ten znienawidzony przez siebie głos.
- Czego chcesz, Nicole? - mruknęłam obojętnie, zabierając potrzebne podręczniki.
     
     Nicole Naked, kapitan drużyny cheerleaderek i według chłopaków najładniejsza dziewczyna w szkole. No, wcale im się nie dziwię skoro nosi przykrótkie spódniczki i dekolty wielkości Rowu Mariańskiego... Ale mniejsza o to. Kłócimy się od początku liceum i waśni nie widać końca.
Najchętniej utopiłabym tę wiedźmę w szkolnej fontannie. Ją i te jej przyjaciółeczki.

- W piątek jest bal maskowy i potrzebujemy ludzi do ustrojenia sali - uśmiechnęła się cwanie.
- A mówisz mi o tym, booo...? - zabrałam ostatnie potrzebne rzeczy.
- Zapisałam cię na listę! - zaśmiała się cicho.
- Co?! - krzyknęłam, patrząc na nią i trzaskając szafką. Ludzie na korytarzu się na mnie spojrzeli.
- No właśnie to! - obejrzała swoje paznokcie.
- Ale uczniowie, którzy zapisali się na strojenie sali, nie będą mogli pójść na bal...! - ciągle byłam zdziwiona.
- Czyż to nie jest cudowne? Zresztą ty jedna zapisałaś się do dekoracji, więc powodzenia. Przyda się! - zaśmiała się szatańsko i odeszła.
- Pięknie... - mruknęłam i ruszyłam w stronę klasy od biologii.
     Przez tę wywłokę w ogóle nie mogłam skupić się na lekcji. Kompletnie wytrąciła mnie z równowagi. Zresztą i tak nie poszłabym na ten bal, no ale nie miałam w planach siedzenia do wieczora w szkole. Zwłaszcza w piątek.
- Ej, Jess, wszystko gra? - Amber zaczepiła mnie na przerwie. Kumplowałyśmy się, ale ona była w drużynie Nicole, więc za bardzo za nią nie przepadałam. Zwłaszcza, że kiedyś w coś mnie wrobiła. Przez miesiąc musiałam siedzieć w kozie.
- Po pierwsze, nie mów tak do mnie. A po drugie, twoja przyjaciółka powinna ci o tym powiedzieć - mruknęłam, ponownie wgapiając się w podręcznik od fizyki.
- Sorry, że zapytałam  - burknęła i odeszła.
- Hej, Jessica! - Josh do mnie podszedł.
- Cześć - mruknęłam.
- Powiało chłodem - odparł. - Co jest?
- Nicole... - westchnęłam i mu wszystko opowiedziałam.
- To kiepsko - odezwał się w końcu.
- Wyobraź sobie, że wiem! - warknęłam.
- Hej, spokojnie! - spojrzał na mnie zdziwiony.
- Przepraszam, ale nie mam humoru - mruknęłam, idąc do klasy.

      Do końca dnia chodziłam nabuzowana. Rodzice oczywiście pytali się o powody, ale nic im nie powiedziałam. No bo po co? Niepotrzebnie by się martwili i na nowo prawili mi kazanie, że nie umiem postawić się Nicole. Ale to nie moja wina, że mszczenie się nie leży w mojej naturze. Lepiej, żeby mi dokuczała, niż by miała robić to komuś innemu. Zresztą za tydzień w piątek koniec roku szkolnego i wreszcie się od niej uwolnię.

- Jessica, słońce, zejdź na chwilę na dół! - zawołała mama.
- Teraz?! Maluję ściany! - odkrzyknęłam.
- To ważne! - jak na moją mamę była strasznie uparta. Zrezygnowana odłożyłam pędzel i zeszłam na dół.
- Co jest takie ważne, że muszę przerywać remont we własnym pokoju? - westchnęłam, wycierając ręce w jakiś ręcznik.
- Masz gościa... - uśmiechnęła się znacząco, po czym weszła do kuchni. Spojrzałam zdziwiona w miejsce, gdzie przed chwilą stała.
- Cześć - z przedpokoju wyszedł Dylan. Co on tu robi?! Najładniejszy chłopak w szkole jest w moim domu!
- Dylan? Cześć - uśmiechnęłam się niepewnie.
- Bo mam do ciebie taką sprawę... - zaciął się.
- Jessica... - przypomniałam mu. - Chodzimy razem na biologię, algebrę i kilka innych przedmiotów.
- Tak, Jessica, właśnie... A wracając do tematu, poszłabyś ze mną na bal? - dosłownie wmurowało mnie w podłogę. Dylan zaprosił mnie właśnie na bal...
- Czemu zapraszasz mnie, a nie Nicole? - spojrzałam na niego uważnie. Dopiero teraz zauważyłam, że z kieszeni kurtki wystaje mu telefon. A więc to tak...
- I tu trafiłaś w sedno - uśmiechnął się. - Pójdę z tobą, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim? - udałam zaciekawioną. Podszedł do mnie.
- Chcę jednego... - zbliżył się do mnie w celu pocałowania. W jednej chwili wymierzyłam mu siarczysty policzek. Zdziwił się, i to nie mało. Sama nie wierzyłam, że to zrobiłam.
- Nie zbliżaj się do mnie, zboczeńcu! - warknęłam. - I powiedz tej swojej Nicole, że takie sztuczki na mnie nie działają!
- Wiedziałem, że to nie zadziała. W końcu to jesteś TY! - dał konkretny nacisk na ostatnie słowo i wyszedł. Pobiegłam na górę, gdy mama wyszła z kuchni. Chciało mi się płakać, więc zamknęłam drzwi na klucz. Rozkręciłam wieżę na cały regulator i dokończyłam remont. Po jakichś trzech godzinach skończyłam, a efekt strasznie mi się podobał.
     Wykładzinę zastąpiły panele, a ściany zmieniły kolor na ciemny fiolet. Tylko ta przy łóżku była biała, a na niej fioletowe kwiaty. Na lewo od drzwi, tak jak poprzednio, stało biurko, a nad nim wisiały dwie korkowe tablice z plakatami Big Time Rush. Potem rozsuwana szafa i komoda, a nad nią telewizor. Pod oknem były dwa fotele i stolik. Niedaleko nich stała moja gitara i regał z książkami. Na środku pokoju leżał ogromny wełniany dywan. Na ścianach wisiały zdjęcia w ramkach, na których byłam z rodzicami, bądź z moją przyjaciółką z dzieciństwa. Rolety zastąpiły zasłony, sięgające podłogi.
      Uśmiechnęłam się zadowolona i poszłam do łazienki, żeby jakoś doprowadzić się do porządku. Potem zeszłam na dół, aby pomóc mamie w kolacji.
- Jak tam remont ci wyszedł, co? - tata odłożył gazetę na bok.
- Nawet fajnie to wygląda - uśmiechnęłam się, rozkładając widelce na stole.
- Nie rozumiem, co to za moda, że nastolatki same sobie pokoje remontują - pokręcił głową, a ja z mamą wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia i się zaśmiałyśmy. - Tym zajmują się mężczyźni, a nie kobiety.
- Tato... - spojrzałam na niego rozbawiona.
- No co? - zdziwił się.
- Skarbie, daj mu spokój, bo ci nie odpuści - zaśmiała się mama. - A właśnie, słońce, co to był za chłopiec, który tu dzisiaj przyszedł?
- Nikt ważny... - mruknęłam.
- Jessica, najpierw szkoła... - tata zmroził mnie spojrzeniem.
- Potem przyjemności. Wiem, tato - wtrąciłam mu się w zdanie.
- I tego się trzymajmy - mruknął i zabraliśmy się za jedzenie.
- A właśnie! Bo zapomnę wam powiedzieć! - odezwała się nagle mama.
- O czym? - zdziwiłam się, patrząc na równie zaskoczonego tatę.
- Jutro będziemy mieć gości - uśmiechnęła się.
- Kogo znowu? - tata napił się soku.
- Pamiętasz Catherine i Christophera? - mama spojrzała w jego stronę.
- No pewnie - uśmiechnął się. - Dawno ich nie widziałem.
- To przyjadą jutro z Jennifer - uśmiechnęła się moja rodzicielka.
- Z Jennifer? - ucieszyłam się. W końcu po czterech latach ją zobaczę!
- Tak, z Jennifer - zaśmiała się mama i dokończyliśmy kolację. Potem rodzice usiedli przed telewizorem, a ja poszłam do siebie i odrobiłam lekcje. Ciągle nie mogłam przeżyć tego, że Nicole wrobiła mnie w dekoracje, a tym bardziej tego, że Dylan okazał się być taką świnią...
      Nie zastanawiając się nad tym dłużej, poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Przebrana wskoczyłam pod kołdrę i weszłam na Twittera, gdzie wyczytałam, że jeden z moich idoli jest przeszczęśliwy ze swoją dziewczyną. Boże, co za chała! Takie brednie wypisywać. Gołym okiem widać, że go nie kocha. No ale nie wtrącam się w nie swoje sprawy. Zresztą jak zwykle. Jessica Olson - najgłupsza i nic niewarta dziewczyna na świecie. Idealnie do mnie pasuje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz