- Moja głowa - jęknęłam, podpierając się ręką. Chyba
wypiłam wczoraj za dużo kawy, pomyślałam i rozmasowałam skronie. Nie
pamiętałam nawet jak znalazłam się w łóżku. Czułam się jakbym miała
kaca.
Leniwie wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam zimny
prysznic na obudzenie i wykonałam resztę porannych czynności. Owinięta w
ręcznik wróciłam do pokoju. Stanęłam przy szafie w poszukiwaniu ubrań.
Za oknem świeciło słońce. Zdecydowałam się na jeansowe spodenki, białą
bokserkę w niebieskie paski i trampki. Wysuszyłam włosy i spięłam je w
luźny kok.
Zabrałam telefon i powolnym krokiem ruszyłam na dół. Poszłam
do kuchni. James siedział przy barze i pił kawę.
- Cześć... - ziewnęłam i usiadłam naprzeciwko niego.
- Cześć - zaśmiał się. - Wyglądasz okropnie.
- Dzięki, dziewczyny lubią to słyszeć - powiedziałam z ironią.
- Tylko nie bij - podniósł ręce w geście poddania się.
- A gdzie reszta? - spytałam, rozglądając się.
-
Carlos i Monic poszli do kina, Kendall i Logan do studia, bo Michael
ich wezwał, a Jennifer jeszcze nie wróciła - wyjaśnił, biorąc łyk
czarnej cieczy.
- Jest druga... - ziewnęłam, patrząc na zegarek.
- Może kawy na pobudkę? - James się uśmiechnął.
- Żadnej kawy! - zaprotestowałam. - Chyba nie tknę jej do pięćdziesiątki.
- Czemu? - Maslow udawał głupiego.
- Oj już ty dobrze wiesz czemu - spojrzałam na niego z wyrzutem.
-
Czyli herbata? - bardziej stwierdził niż zapytał i podszedł do szafek.
Wyjął jeden kubek, włożył do niego torebkę z herbatą, wstawił wodę w
czajniku i wrócił na miejsce.
- Swoją drogą, jak znalazłam się w łóżku? - spytałam.
- Nie jesteś taka ciężka, jakby się zdawało - zaśmiał się James.
- Mówię poważnie - szturchnęłam go. - Powiedziałeś, że jestem gruba? - spojrzałam na niego spod byka.
- Nie! - bronił się. - Nie to miałem na myśli.
- Nieważne. To jak znalazłam się w łóżku?
- Zasnęłaś na stojąco, więc cię zaniosłem - dodał Maslow.
- Okaaay - powiedziałam lekko zdziwiona.
- Spokojnie, nie walnęłaś się w próg - uśmiechnął się.
- Ale dlaczego miałabym walnąć się w próg? - nie rozumiałam go.
- No wiesz... Bo... A ja wiem? - poddał się. Wybuchnęliśmy śmiechem. Usłyszeliśmy gwizdek. James zalał herbatę i mi ją podał.
- Dzięki - uśmiechnęłam się, biorąc łyk. - A jak tam sprawa z Loganem?
- Nie licząc tego, że się do nikogo nie odzywa to chyba dobrze - wyjaśnił.
- Logan wyglądał na przybitego - zauważyłam.
-
Nie dziw mu się. Gdyby dziewczyna, która mi się podoba, powiedziała, że
kocha innego to też bym się załamał - powiedział i dopiero po chwili
zdał sobie sprawę ze znaczenia swoich słów. Natychmiast posmutniał i wbił
wzrok w swój kubek.
- James? - spojrzałam na niego uważnie. - Wszystko dobrze?
- Tak, chyba tak - powiedział.
- Hej, zapomnij o niej - pochyliłam się w jego stronę.
- Gdyby to było takie proste - jęknął. Głośno westchnęłam i stanęłam obok niego.
- Zapomnij o niej! - krzyknęłam, czochrając mu włosy.
- Ej! - zaśmiał się i nasze spojrzenia się spotkały. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Już mieliśmy się pocałować, gdy...
-
A widziałeś jego minę? - usłyszeliśmy śmiech Logana. Szybko odsunęłam
się od Jamesa i wróciłam na swoje miejsce. Po chwili Henderson i Schmidt
pojawili się w kuchni.
- Cześć! - powiedzieli razem.
- Hej - uśmiechnęłam się.
- Cześć... - James był chyba zły na chłopaków, że nam przerwali.
- A coś ty taki nie w sosie? - zaśmiał się Logan. - Pocieszę cię, bo ja i Kendall zrobiliśmy niezły numer Carlosowi.
- Widzę, że humor ci się poprawił - poklepałam Hendersona po ramieniu.
- A wiesz, że tak? - Loggy się wyszczerzył.
- A jaki to numer, jeśli można wiedzieć? - spytał James.
-
Już mówię... - zaczął Kendall. Usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi. Po
chwili w kuchni pojawił się wściekły Carlos, a zaraz za nim Monic.
- Zabiję was! - krzyknął Pena, a chłopaki zaczęli się śmiać. - To nie jest śmieszne!
- Co się stało? - spytałam, gdy Mo zrezygnowana stanęła obok mnie.
-
Siedzieliśmy w kinie. Carlosowi zachciało się pić, więc wyszedł. W tym
czasie chłopaki podłożyli mu pierdzącą poduszkę. No i domyślcie się jaki
był efekt - wyjaśniła Blue. Kendall i Logan śmiali się jeszcze
bardziej. Carlos i James wymienili porozumiewawcze spojrzenia i po
chwili oboje pływali w basenie.
- A to za co?! - krzyknął Kendall, wypływając na powierzchnię.
- To was oduczy robienia głupich kawałów - Carlito założył ręce na piersi.
-
Oj chyba nie - powiedzieli razem i znowu zaczęli się śmiać. Ja i Monic
wykorzystałyśmy moment, kiedy James i Carlos się obrócili. Wepchnęłyśmy
ich do basenu. Zadowolone przybiłyśmy piątkę.
- Co my wam zrobiliśmy?! - krzyknął James.
- Nic - uśmiechnęłam się.
- To dlaczego nas wepchnęłyście do basenu?! - dodał Pena.
-
Tak sobie - Mo wzruszyła ramionami. Ze śmiechem weszłyśmy do środka.
Wzięłam z kuchni swoją herbatę. Chłopaki wyleźli z basenu i poszli za
nami.
- Będziecie to wycierać! - krzyknęła Mo, gdy cała czwórka przemoczona od stóp do głów znalazła się w salonie.
- Oj kotek, nie przesadzaj - Carlos przyciągnął ją do siebie i złożył na jej ustach namiętny pocałunek.
-
Zresztą i tak musielibyśmy iść na górę, żeby się przebrać, więc mokro
byłoby tak czy tak - Logan zdjął kurtkę i przemoczoną koszulkę, ukazując
nam swój umięśniony tors.
- Ale i tak to posprzątacie -
powiedziałam, zakładając ręce na piersi. Loggy wycisnął swoją koszulkę.
Mo i Carlos wreszcie się od siebie odkleili.
- Przez ciebie jestem mokra - powiedziała z wyrzutem.
-
Ale chyba było warto, co nie? - Carlos znacząco poruszył brwiami.
Zaczęliśmy się śmiać. Usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi. Po chwili do
salonu weszła Jennifer. Nie ma co, była mega zdziwiona na widok
przemoczonych chłopaków. Jej wzrok spoczął na Loganie.
- Cześć - powiedziała, nadal w szoku.
- Gdzie byłaś całą noc? - spytałam.
- U rodziców - powiedziała, odkładając torebkę na schody i nie odrywając wzroku od Logana.
- U rodziców, tak? - spytałam podejrzliwie.
-
Tak. Przylecieli w zeszłym tygodniu. Twoi też tu są. Myśleli, że ich
odwiedzimy wcześniej. Powiedziałam, że byłyśmy zajęte i wyleciało nam to
z głowy - wyjaśniła Jen.
- Kurcze, po koncercie muszę ich odwiedzić - klepnęłam się w czoło.
- Nie musisz. Powiedzieli, że wpadną za tydzień - powiedziała Jen. - Chwila, jaki koncert?
- Chłopaki grają pojutrze na Wielkiej Scenie - wyjaśniła Monic.
- Szkoda, że dopiero teraz się dowiaduję - widać było, że Jennifer zrobiło się przykro. Podniosła ze schodów swoją torebkę.
-
Powiedzielibyśmy ci, gdybyś bywała w domu - odezwał się Logan. A ja
zaczęłam się w duchu cieszyć. Od pięciu minut są w jednym pokoju i
jeszcze się nie pokłócili.
- Dlaczego jesteście mokrzy? - Jen szybko zmieniła temat.
- Wpadliśmy do basenu - wyjaśnił Kendall.
- Okay. Muszę wam coś powiedzieć - Jennifer nagle zrobiła się podejrzanie szczęśliwa. Nie powiem, lekko się zdziwiłam.
- O co chodzi? - spytałam, biorąc łyk herbaty.
- Joe mi się oświadczył! - powiedziała uradowana, pokazując nam rękę z pierścionkiem.
-
Co?! - krzyknęłam z Monic, wypluwając herbatę. Chłopaki spojrzeli na
Logana, a potem na Jennifer. Widać było, że to go dotknęło. Zrobiło mi
się go tak potwornie szkoda.
- Ja... - podszedł do Jennifer. - Ja...
Ja życzę wam szczęścia - powiedział i bez słowa poszedł na górę.
Wściekła spojrzałam na Jen.
- Powiedziałam coś nie tak? - spytała.
- Jesteś... A zresztą... - pobiegłam na górę. Bez zastanowienia skierowałam się do sypialni Hendersona.
- Logan, otwórz - delikatnie zapukałam do drzwi.
- Chcę być sam! - krzyknął, a ja głośno westchnęłam i zeszłam na dół.
- Gdzie Jennifer? - spytałam wściekła, rozglądając się.
- Wyszła - powiedziała Monic.
- Ja z tą dziewczyną kiedyś zwariuję - jęknęłam, siadając we fotelu.
- Jak ona mogła się z nim zaręczyć? - spytała Mo.
- Nie wiem - westchnęłam. - Już myślałam, że się pogodzą, a ona mi tu z zaręczynami wyjeżdża!
- Spokojnie, może Jennifer zrozumie, że popełnia błąd i zapomni o Joe - Kendall próbował zapanować nad sytuacją.
- No nie wiem, a jeżeli nie? - spytałam.
- Nie bądź pesymistką. Zobaczysz, stara Jennifer wróci - James założył ręce na piersi.
- Chciałabym w to wierzyć - mruknęłam, zatracając się we własnych myślach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz