25 sierpnia 2012

Rozdział 7

     Zeszłyśmy na dół. Chłopaki siedzieli w salonie i oglądali telewizję.
- Dobra, zbierajcie się - zarządził Kendall, a Carlos wyłączył telewizor.
- Dokąd? - spytała Monic.
- Na lodowisko - wyjaśnił Logan.
- Znowu? - jęknęła Mo.

- Ja nie jadę, zimno tam - Jen założyła ręce na piersi.
- To niech Jessica zdecyduje - odezwał się Kendall. 
- Nie! Ja się w to nie mieszam! - podniosłam ręce w geście obronnym. - Nie chcę decydować za kogoś.
- Oj, daj spokój - wyszczerzył się Carlos. - Umiesz jeździć na łyżwach?
- Trochę jeździłam... - mruknęłam.
- No widzisz! - ucieszył się.
- Ale to było jak miałam pięć lat - dodałam szybko.
- Jedziemy na lodowisko! - zarządził Logan.
- Nie! - Jen tupnęła nogą.
- To cię tam siłą wezmę - zaśmiał się Henderson i przewiesił ją sobie przez ramię.
- Puszczaj, debilu! - byli już na dworze i kierowali się do garażu.
- Idziesz? - James odwrócił się w moją stronę, kiedy reszta już wyszła.
- Wolę nie, zawsze w takich miejscach dzieje się coś złego w moim towarzystwie - zaśmiałam się cicho.
- Marudzisz... - wywrócił oczami.
- Nie, stwierdzam fakty - założyłam ręce na piersi.
- Chodź, będzie fajnie - wyszczerzył się, wyciągając rękę w moją stronę. Po dłuższym wahaniu za nią chwyciłam, a szatyn zadowolony wyprowadził mnie z domu i pociągnął do garażu. Wsiedliśmy do siedmioosobowego auta Logana i pojechaliśmy. Po jakichś dziesięciu minutach byliśmy na miejscu.
- Sądziłam, że będzie tu pełno ludzi - Monic rozejrzała się dookoła. Lodowisko świeciło pustkami.
- Nie ma nikogo, bo zarezerwowaliśmy lodowisko specjalnie dla was - wyszczerzył się Carlos.
- I z tego się tak cieszysz?! - oburzyła się Jen.
- A ty o co znowu się fochasz, co? - westchnęłam.
- Bo ten baran, nawet nie pomyślał, żeby mi bluzę wziąć! - wściekła walnęła Logana przez głowę.
- Aua! - jęknął. - Chcesz dobrze to ta ci zawsze dowali...
- Masz przecież kurtkę - odezwała się Mo.
- Ale i tak mi zimno... - mruknęła, siadając na ławce i zakładając łyżwy.
- Ona zawsze tak zrzędziła? - spytał Carlos.
- Ooo tak! - zaśmiałam się razem z Loganem.
- Mój kuzyn jakoś nie narzeka! - wystawiła nam język, a zaraz potem zaczęliśmy się śmiać.
- Weź pod uwagę to, że praktycznie się nie widujecie - zauważyłam.
- To tylko szczegół - puściła mi oczko i już po chwili była na lodzie. Logan pociągnął ze sobą Mo, a ta Kendalla. Wyciągnęłam aparat i porobiłam im kilka zdjęć.
- Nie masz zamiaru jeździć? - James stanął obok mnie.
- Wiesz, wolę nie mieć na sumieniu żadnego z was - zaśmiałam się, robiąc zdjęcie Monic, gdy kreśliła z Jen ósemkę.
- Wolisz zdjęcia robić? - zaśmiał się Carlito, dołączając do nas.
- Tak! - wyszczerzyłam się i zrobiłam mu zdjęcie, gdy ma minę psychopaty. Po chwili i on był na lodzie.
- Jess, chodź! - zawołała Monic.
- Wolę nie! - odkrzyknęłam, zawieszając sobie aparat na szyi.
- No cho...! Aaaa! - Jennifer pisnęła przerażona, gdy Logan wziął ją na ręce.
- Teraz dostaniesz za tego barana! - zaśmiał się i zaczął z nią jeździć.
- Nie będziesz siedzieć tu sama - James złapał mnie za rękę i posadził na ławce. Chwilę potem wcisnął mi łyżwy i założył swoje. Chcąc nie chcąc musiałam je ubrać. Odłożyłam aparat, a Maslow pociągnął mnie na lód.
- Ej, jak się połamię to będzie na ciebie! - zagroziłam, łapiąc się bandy.
- Nie połamiesz - uśmiechnął się, wyciągając ręce w moją stronę. - Chodź, pomogę ci.
- Skąd mam wiedzieć, że mnie nie zostawisz? - spytałam podejrzliwie. Szczerze, to trochę boję się jeździć na łyżwach. Zawsze była ze mną mama, albo tata, a teraz?
- Nie zostawię, możesz być pewna - dodał, a ja niepewnie chwyciłam jego dłonie.
- Ostrzegam, że robisz to na własną odpowiedzialność - spojrzałam na niego z ukosa.
- Daj spokój, aż tak źle chyba nie jeździsz? - zaśmiał się.
- Poczekaj tylko, aż się ruszymy, wtedy zobaczysz - zrobiłam głupią minę.
- Rany, ale ty marudzisz - wyszczerzył się. - Dobra, jedziemy - no i ruszyliśmy. Powoli jakoś to szło. Za każdym razem, kiedy szło mi dobrze, James przyspieszał. Fajnie mi się z nim jeździło, zwłaszcza, że to on prowadził.
- No proszę, czarodziej - zaśmiałam się, patrząc na swoje nogi.
- To teraz jedź sama - uśmiechnął się, delikatnie mnie puszczając. Nieźle mi szło, a James jechał niedaleko, żeby w razie co mi pomóc.
- Carlos, do cholery! Nie rób mi zdjęć! - oburzyła się Jennifer, zasłaniając twarz. Stanęłam z Jamesem i przyglądałam się całej sytuacji.
- No daj spokój, raz na ruski rok jesteś na lodowisku! Trzeba to uwiecznić! - zaśmiał się Kendall, a Latynos zrobił jej kolejne zdjęcie. Jen z impetem się odwróciła i wpadła na Logana. W efekcie oboje upadli na lód.
- Carlos, rób zdjęcie! Rób zdjęcie! - Schmidt się podjarał. Dopiero teraz zauważyłam, że mają mój aparat.
- Chłopcy, uważajcie, bo... ! - Monic nie dokończyła, bo urządzenie wypadło Latynosowi z rąk i rozbiło się o lód.
- Mój aparat... - jęknęłam, podjeżdżając do resztek mojej własności.
- I co zrobiliście?! - krzyknęła Jen, podnosząc się z Logana.
- Mówiłam, żebyście uważali! - Mo założyła ręce na biodrach.
- Jessica, przepraszam, nie chcieliśmy go zniszczyć - Carlos wyglądał na takiego, który naprawdę żałuje. Kendall był nie lepszy.
- Spokojnie, to tylko aparat - uśmiechnęłam się. - Najważniejsze, że karta pamięci jest cała - pokazałam im wyżej wymieniony przedmiot.
- Dać wam coś do ręki - westchnął James.
- Przepraszamy - powiedzieli razem winni i spuścili głowy.
- Hej, nic się nie stało - uśmiechnęłam się promiennie, a oni spojrzeli na mnie jak na debilkę. - To tylko aparat. Można go wymienić.
- A ty jak zwykle jesteś dobroduszna! - prychnęła Jen.
- Mszczenie się nie leży w mojej naturze - wzruszyłam ramionami. - Zresztą, ty jesteś nie lepsza. Przyznaj się.
- No Jennifer, nie znałem cię od tej strony - wyszczerzył się Loggy, obejmując ją ramieniem. Ona tylko się zarumieniła i odwróciła głowę.
- Lepiej już wracajmy - dodała Monic. Zabraliśmy swoje rzeczy i opuściliśmy lodowisko, kierując się prosto do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz