25 sierpnia 2012

Rozdział 22

- James, wstawaj! - od piętnastu minut dobijałam się do sypialni Maslowa. Chłopaki mieli za pół godziny być w studio. Usłyszałam hałas dobiegający z pokoju Logana. Szybko tam poszłam. Gdy tylko przekroczyłam próg, zaczęłam zwijać się ze śmiechu. Otóż Loggy miał pomalowane usta szminką Jennifer, a sprawczyni, czyli ona, zadowolona stała nad jego łóżkiem. Hendersona obudził mój śmiech.
- Co jest? - spytał zdezorientowany. Jen chciała zwiać, ale zagrodziłam jej drogę. Spiorunowała mnie wzrokiem, a ja jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać. Logan patrzył na mnie jak na debilkę. Pokazałam mu na jego usta, a on dotknął ich ręką. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Jennifer! - krzyknął, a ja zwijałam się ze śmiechu na podłodze.
- Co? - spytała, udając niewiniątko. Powoli odwróciła się w jego stronę.
- Chodź się przytul - powiedział, rozkładając ramiona.
- Nie, wolę nie - zrobiła krok w tył.
- No chodź - Logan zaczął ganiać ją po całym pokoju. Biegali przez łóżko, fotele, no normalnie wszędzie. W końcu Logan złapał ją od tyłu w pasie i obrócił się kilka razy wokół własnej osi. Po chwili się zatrzymał i pocałował ją w policzek, pozostawiając na nim odciśnięty ślad po szmince.
- Logan, puszczaj - zaśmiała się, a on ją mocniej przytulił.
- Najpierw mnie ładnie przeprosisz, a potem się zobaczy - uśmiechnął się.
- No przepraszam - zachichotała. Dalej ich nie słuchałam, bo ktoś się przeze mnie wyłożył. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Jamesa.
- O! Wstałeś! - ucieszyłam się i znowu dostałam głupawki. Ogarnęliśmy się i wszyscy zeszliśmy na dół. Kendall siedział w kuchni i popijał kawę.
- A wam co odwala z samego rana? - spytał, gdy tylko przekroczyliśmy próg kuchni. Nikt nie zdążył nic powiedzieć, bo znowu zaczęłam się śmiać.
- Okaaay - Schmidt spojrzał na mnie jak na debilkę. - Dzwonił Michael.
- Czego chciał? - spytał James, wyciągając z szafki kubki do kawy.
- Nie mamy przyjeżdżać do studia - wyjaśnił blondyn.
- Dlaczego? - spytał Logan.
- Mówił, że sam do nas wpadnie - Kendall wzruszył ramionami. James zrobił nam kawy. Po jakichś dwudziestu minutach do kuchni weszła Monic. Miała na sobie koszulę Carlosa i spodenki.
- Dzień dobry - powiedziała z wielkim uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry - odpowiedziałam, wyszczerzając się.
- Widzę, że miałaś udaną noc - uśmiechnęła się Jennifer.
- Oj tam, oj tam - machnęła ręką.
- A gdzie Carlos? - spytał Kendall, popijając kawę. Po chwili w kuchni zjawił się wyżej wymieniony.
- Cześć - powiedział do nas i objął Monic od tyłu.
- Cześć - powiedzieliśmy razem, szczerząc się. Poinformowaliśmy ich o tym, że Michael do nas wpadnie. Carlos najwyraźniej się ucieszył, bo zaczął całować Mo po szyi. Za to my postanowiliśmy zostawić ich samych, więc ulotniliśmy się do ogrodu.
- Coś mi się zdaje, że oni świata poza sobą nie widzą - Logan z dezaprobatą pokręcił głową.
- I dobrze. Przynajmniej się kochają - powiedziała stanowczo Jen. Gadaliśmy jeszcze długo. W końcu zjawił się Michael i zebrał nas wszystkich w salonie. Oczywiście Mo i Carlito zjawili się na końcu. Cud w ogóle, że byli ubrani...
- Otóż, mam dla was niespodziankę - zaczął Johnson.
- Jaką? - spytali chłopcy.
- Za parę dni na dachu naszego studia odbędzie się impreza. Będzie na niej wiele ważnych szych. I oczywiście chłopaki muszą się na niej zjawić. Zaśpiewacie nowe hity, nad którymi ostatnio pracowaliśmy...
- A co z dziewczynami? - wtrącił Kendall.
- Oczywiście są zaproszone. Bez nich to żadna impreza - uśmiechnął się Michael. Pogadaliśmy jeszcze o tym całym bankiecie i manager chłopaków się zmył. Dziewczyny oczywiście ustaliły, że jutro musimy iść na zakupy. Ja z nimi kiedyś zwariuję...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz