25 sierpnia 2012

Rozdział 37

- Jennifer, otwieraj! Słyszysz?! Otwórz te cholerne drzwi! - od dłuższego czasu dobijałam się do pokoju Jen. Od rana się nie pokazała, a było już południe. Słychać było tylko jak płacze. Zaczynałam się porządnie martwić.
- Jennifer, otwórz drzwi! Chcemy ci pomóc! - Monic nie odpuszczała. Chłopcy próbowali otworzyć drzwi, ale z marnymi skutkami.
- Jennifer, proszę! - krzyknęłam. Po chwili w drzwiach stanęła moja zapłakana przyjaciółka.
- Mi już nikt nie pomoże - zaszlochała. Bez słowa ją przytuliłam.
- O, Jennifer - teraz Monic ją przytuliła, a ja weszłam do pokoju Jen. Na łóżku było pełno zużytych chusteczek. Na podłodze koło łóżka leżało jakieś pudełko. Podniosłam je, a ze środka wypadł naszyjnik, który dostała od Joe. Rozejrzałam się. Na szafce obok jej łóżka leżała jakaś kartka. Wzięłam ją do ręki.
- List? - zdziwiłam się, ale powstrzymałam się od jego przeczytania. Odłożyłam wszystko na miejsce i opuściłam jej pokój.
- Chodź, coś zjesz - Logan chciał położyć jej rękę na ramieniu. Szybko się odsunęła.
- Nie przełknę nic - jęknęła i znowu zamknęła się w pokoju. A my zrezygnowani zeszliśmy na dół. Zrobiłam sobie herbaty i tradycyjnie stanęłam przy oknie w kuchni. Zaczęłam się zastanawiać, jakby tu pomóc Jen. W końcu jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Gdyby nie Joe, ona i Logan dawno byliby razem. Nie dziwię jej się, że tak to przeżywa.
- Kochanie, jedziemy do studia, więc zostajecie same - obok mnie pojawił się James.
- O której będziecie? - spytałam, odwracając głowę w jego stronę.
- Możliwe, że wieczorem. Dobra, lecę - cmoknął mnie w usta i już go nie było. Jennifer weszła do kuchni.
- Są jakieś tabletki na uspokojenie? - spytała, nawet na mnie nie patrząc.
- Jennifer, ja wszystko wiem - odstawiłam kubek na stół i oparłam się o niego rękami. Chciałam ją podpuścić, żeby sama mi wszystko powiedziała.
- To znaczy? - spojrzała na mnie przerażona.
- Wiem o... - przerwała mi.
- Ty nic nie rozumiesz! Ja nie mogę inaczej! To wszystko jest za trudne! - z płaczem wybiegła.
- Pięknie - mruknęłam pod nosem. - Nie dość, że niczego się nie dowiedziałam, to jeszcze się na mnie wkurzyła.
Zrezygnowana wróciłam do przerwanego zajęcia.
       Jennifer od tygodnia się do nikogo nie odzywała. Fakt faktem, pogodziła się ze swoim tatą, ale to i tak niczego nie zmieniło.
Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy telewizor. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
- Dzień dobry, oto listy - uśmiechnął się listonosz, wręczając mi koperty.
- Dzień dobry, dziękuję - podpisałam mu się i wróciłam do salonu.
- Listonosz? - spytał Carlos.
- No - powiedziałam, przeglądając koperty. - Logan, są twoje wyniki! - krzyknęłam, a on zbiegł na dół. W zeszłym tygodniu lekarz wysłał go na badanie krwi.
- Pokaż - zabrał mi z ręki dużą prostokątną kopertę i ją otworzył. Po chwili strasznie zbladł.
- Stary, wszystko gra? - spytał Kendall.
- Ja... Ja... Ja mam... - nie mógł się wysłowić. Oparł się o ścianę i zjechał po niej na podłogę. Porządnie się wystraszyliśmy.
- Logan, co ci jest?! - James się niecierpliwił.
- Ja mam HIV-a - jęknął, łapiąc się za głowę. Spojrzeliśmy po sobie przerażeni.

^*^
Oczami Jennifer
^*^


Logan i HIV?! Nie docierało to do mnie! To musi być jakaś pomyłka!
Podniosłam z podłogi kopertę i jego wyniki. Coś tu nie gra, pomyślałam. Na kopercie nie było adresu kliniki, ani jej pieczątki. Muszę to sprawdzić. Wybiegłam z domu i ruszyłam w stronę kliniki. Po chwili byłam na miejscu.
- Dzień dobry - podeszłam do recepcji.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - uśmiechnęła się pielęgniarka.
- Przyszłam odebrać wyniki Logana Hendersona - powiedziałam, a ona sprawdziła coś w szafce, a potem w komputerze.
- Przykro mi, ale te wyniki zostały już odebrane - powiedziała.
- Jak to? - zdziwiłam się.
- Przyszedł tu przyjaciel pana Hendersona i je zabrał - dodała.
- Jak wyglądał? - spytałam.
- Miał czarną koszulę. Lekki zarost i dłuższe włosy - opisała.
- Joe - mruknęłam pod nosem. - Dziękuję, za pomoc. Do widzenia.
- Do widzenia.
Opuściłam klinikę i zadzwoniłam do tego kretyna, prosząc o spotkanie. Natychmiast skierowałam się do parku. Już na mnie czekał, jakby wiedział, że będę chciała się spotkać.
- Witaj, księżniczko - uśmiechnął się cwanie.
- Oddawaj je! - warknęłam.
- Nie wiem, o czym mówisz - powiedział.
- Nie udawaj! Wiem, że je masz! Wyniki Logana, oddaj je! - krzyknęłam.
- A więc o to ci się rozchodzi - szyderczo się uśmiechnął i wyciągnął spod kurtki kopertę z kliniki.
- Sfałszowałeś je i myślałeś, że się nie domyślę?!
- Biedny Henderson. Załamał się, bo ma HIV - prychnął.
- Oddaj mi je! - chciałam mu je zabrać, ale cofnął rękę.
- Nic za darmo, księżniczko - uśmiechnął się cwanie.
- Czego ty chcesz? - spytałam.
- Dobrze wiesz - pogładził ręką mój policzek.

^*^
Oczami Jessici
^*^


- Logan, to nie koniec świata! - dobijaliśmy się do drzwi bruneta. Po chwili w nich stanął.
- Nie?! Mam w sobie wirusa, przez którego w końcu umrę! Dla mnie to jest koniec świata! - jęknął.
- Pamiętaj, że z problemami zawsze radziliśmy sobie razem - Kendall położył mu rękę na ramieniu.
- I z tym też sobie poradzimy - James się lekko uśmiechnął.
- Jesteśmy przyjaciółmi i na nas zawsze możesz liczyć - uśmiechnęłam się. Nagle na górę wbiegła Jennifer.
- Logan, w klinice się pomylili. Te wyniki są właściwe.
- Pokaż! - wyrwał jej kopertę z ręki i szybko ją otworzył.
- I? - spytaliśmy razem.
- Nie mam HIV-a! - wyszczerzył się. Odetchnęliśmy z ulgą. Z tej radości Loggy podniósł Jen i obrócił ją w powietrzu. Postanowiliśmy zostawić ich samych. Zanim weszłam na schody, odwróciłam się jeszcze w ich stronę. Już mieli się pocałować.
- Logan, nie. Nie mogę - Jen z płaczem uciekła do pokoju. Głośno westchnęłam i zeszłam na dół.
        Obudził mnie potężny grzmot. Przestraszona usiadłam na łóżku. Za oknem szalała burza. Błysnęło się, a ja zadrżałam. I znowu grzmot. Jęknęłam niezadowolona.
- Jessica? - James się przebudził.
- Obudziłam cię, przepraszam - było mi głupio.
- Nie szkodzi. Co się stało? - spytał, przecierając oczy. I znowu grzmot. Zadrżałam. - Boisz się burzy?
- Mhmm... - jęknęłam.
- Chodź tu - przytulił mnie do siebie. Niedługo po tym zasnęłam.

^*^
Oczami Logana
^*^


Za oknem burza, a ja nie mogę zasnąć. Cholera! No nic, chociaż spróbuję.
Zamknąłem oczy, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę - powiedziałem, siadając. Do środka weszła Jennifer. Zdziwiłem się.
- Logan, boję się burzy. Mogę z tobą spać? - spytała niepewnie.
- J... jasne - wydusiłem, a ona położyła się na drugim końcu łóżka. Z powrotem opadłem na poduszkę i sprawdziłem godzinę w telefonie. W pół do pierwszej, pomyślałem. Nagle uderzył grzmot, o wiele silniejszy niż poprzednie. Jennifer przylgnęła do mnie całym ciałem. Serce zaczęło mi bić mocniej. Objąłem ją dopiero po chwili. No i w takiej pozycji zasnęliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz