25 sierpnia 2012

Rozdział 18

- Carlos, no do cholery! - krzyknęłam, gdy Pena drugi raz wziął mnie potrącił w kuchni. Efekt był taki, że oblałam się sokiem, który trzymałam w ręce.
- Sorrki, Jessica - powiedział poddenerwowany. Ogólnie to chłopcy od rana chodzili jak na szpilkach. Wzięłam się wytarłam i nalałam sobie do szklanki nowego soku. Kiedy tylko się odwróciłam zostałam potrącona przez Kendalla.
- Kurde, co wy chodzić nie umiecie?! - krzyknęłam wściekła. Cała się lepiłam.
- Przepraszam... - mruknął.
- Co wam jest? - spytała Jen, wchodząc do kuchni.
- A tobie, co jest? - zachichotała Mo, która weszła zaraz za nią. Widocznie mój widok ją rozbawił.
- Hahaha, bardzo śmieszne - powiedziałam z ironią, wycierając się ręcznikiem. - Nie no, muszę się przebrać.
Zrezygnowana pobiegłam na górę. No i znowu ktoś mnie potrącił.
- Sorrki, Jess - Loggy szybko się zmył.
- Ja z nimi zwariuję - jęknęłam i pobiegłam do siebie, żeby się przebrać. Przez dobre pięć minut szukałam odpowiednich ciuchów w szafie.
- No kurde, wszystko w praniu, czy co? - gadałam do siebie. Wyciągnęłam z szafy białe rurki i czarną bluzkę z krótkim rękawkiem i białym napisem 'LOVE ME!'. Szybko się przebrałam i spięłam włosy w luźny kok. Wybiegłam z pokoju i nim dotarłam do schodów na kogoś wpadłam. Poczułam, że leci na mnie coś ciężkiego. Ze strachu zamknęłam oczy. Gdy już leżałam na podłodze powoli podniosłam powieki. Zobaczyłam Jamesa.
- Rany Jessica, przepraszam - powiedział szybko i pomógł mi wstać.
- Co wyście pili? - spytałam, rozmasowując bolący tyłek.
- Nie rozumiem.
- Chodzi mi o to, że chłopaki też dzisiaj mnie potrącili. Carlos to nawet dwa razy - założyłam ręce na piersi.
- To wszystko przez ten koncert - James podrapał się w tył głowy.
- Wiem, że się denerwujecie, ale czy wy czasem trochę nie przesadzacie? - spojrzałam na niego uważnie.
- Sam już nie wiem - westchnął i poszliśmy na dół. Chłopaki siedzieli przy stole, a ja i dziewczyny usiadłyśmy przy blacie.
- Dlaczego nie siedzicie z nami? - spytał Carlos.
- Wyobraź sobie, że nie chcę iść drugi raz się przebierać - westchnęłam.
- Moglibyście uważać - zauważyła Jennifer.
- Ślicznie wyglądasz, Jessica - uśmiechnęła się Mo.
- Dzięki. Miałam zamiar założyć to na koncert, ale nie przewidziałam, że zostanę potraktowana sokiem z pomarańczy - ostatnią część zdania powiedziałam patrząc na Carlosa. Zjedliśmy śniadanie. Mo i Jen posprzątały. Nagle zadzwonił telefon Jamesa. Chłopaki ze strachu krzyknęli.
- To tylko telefon - powiedziałam, podając szatynowi jego komórkę, bo zostawił ją na blacie. Odebrał.
- Halo? (...) Trochę. (...) Tak. (...) Teraz? (...) Dobra. Zaraz będziemy. Cześć. (...)
- Kto dzwonił? - spytał Logan, kiedy James się rozłączył.
- Michael. Mamy przyjechać do studia - wyjaśnił szatyn.
- Teraz? - zdziwili się chłopcy. Była dziesiąta rano.
- No, niby to ważne - westchnął Maslow. Chłopcy pojechali do studia, a my zostałyśmy.
- Znając ich, będą tam siedzieć kilka godzin, więc mamy cały dom dla siebie - ucieszyła się Mo, kładąc się na kanapie.
- Na co macie ochotę? - spytała Jen, siadając we fotelu.
- Zapowiada się piękny dzień. Co powiecie na opalanie? - spytałam, patrząc w okno.
- Mi się podoba - obie się wyszczerzyły. Szybko się przebrałyśmy i walnęłyśmy się na leżaki. Przez godzinę opalałam się na brzuchu, a przez następną na plecach. Czytałam jakąś gazetę, żeby czas szybciej mi zleciał. Trafiłam na wywiad managera chłopaków z dziennikarką tego czasopisma. Szybko go przeczytałam. Michael opowiadał o planach powrotu BTR na szczyt, ale za dużo nie zdradził. Później wzięłam rozwiązałam kilka krzyżówek.
- Może już koniec tego opalania, co? - spytała Monic, wstając z leżaka.
- Wydaje mi się, że o czymś zapomniałam - powiedziałam.
- Jess, czy ty w ogóle posmarowałaś się olejkiem? - spytała nagle Jen. Wytrzeszczyłam na nią oczy. Dziewczyny spojrzały po sobie przerażone.
- O nie - mruknęłam pod nosem.
- I co teraz? - Monic zaczęła panikować.
- Co panikujesz, przecież to ja będę cierpieć za swoją głupotę, a nie ty - założyłam ręce na piersi.
- W sumie racja, ale jak będziesz taka obolała to nie będziesz mogła iść na koncert - Mo się uspokoiła.
- Cholera! - powiedziałam i spojrzałam na zegarek w telefonie. - W pół do pierwszej.
- Sprawdzę w domu, czy nie ma jakiejś maści - Jen weszła do środka. Zabrałam swoje rzeczy i razem z Mo poczłapałam na górę. Przebrałyśmy się i zeszłyśmy na dół. Oczywiście panna Blue kazała mi chodzić w spodenkach i górze od bikini. Chcąc nie chcąc musiałam jej posłuchać. Później i tak bluzka by mi przeszkadzała.
- Ej, nie ma żadnej maści - powiedziała zrezygnowana Jen.
- Przecież się od tego nie rozlecę - uśmiechnęłam się. - Pójdę na ten koncert, choćby nie wiem co.
     Po jakichś czterech godzinach chłopaki wrócili do domu. Skóra zaczęła mnie piec jak cholera. Wszystko mnie bolało. Ledwo, co doszłam na górę. Mo, Jen i Carlos pojechali po coś do jedzenia, a Loggy i Kend do studia, bo zapomnieli swoich rzeczy. Stanęłam przed lustrem i dokładnie się obejrzałam. Wyglądałam jak dojrzały pomidor. Nie ma co, chciało mi się śmiać z samej siebie. Jednak gdy tylko zachichotałam wszystko ponownie zaczęło mnie boleć. Usiadłam na łóżku. Po chwili ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę... - powiedziałam, a do środka wszedł James.
- Jak tam? - spytał.
- Wszystko mnie boli. Następnym razem napiszę sobie na czole, żeby nie zapomnieć tego cholernego olejka - mruknęłam. Maslow się uśmiechnął i usiadł obok mnie.
- Porządnie się spiekłaś, proszę - podał mi tubkę z maścią. Wyciągnęłam rękę, żeby ją wziąć i natychmiast tego pożałowałam.
- Przepraszam, ale nie dam rady - uśmiechnęłam się lekko. - Będę musiała obejść się bez tego.
- Ty sieroto - zaśmiał się. - Odwróć się.
Lekko zdziwiona odwróciłam się do niego plecami. Po chwili poczułam na nich zimną maść i jego dłonie. Serce zabiło mi mocniej, a po ciele przeszedł przyjemny dreszcz. James delikatnie wmasowywał substancję w moje obolałe ciało. Po jakichś dziesięciu minutach skończył. Poszedł umyć ręce i po chwili wrócił.
- Od razu lepiej - westchnęłam.
- Cieszę się, że mogłem pomóc - wyszczerzył się. 

    Kiedy wszyscy już byli z powrotem zaczęliśmy przygotowywać się do koncertu. Gdyby nie James pewnie nie mogłabym się ruszyć. Oczywiście musiałam ubrać się dość luźno, bo skóra jeszcze mnie piekła. Dziewczyny pomogły mi dobrać ciuchy. Założyłam jasną spódniczkę z falbanką, szpilki ecru i czarną koszulkę z logo Big Time Rush. Mo ubrała czarną bluzkę na szerokich ramiączkach z napisem 'I LOVE BTR!', białe spodenki i czarno-białe trampki. Jen zdecydowała się na białą bluzkę na szerokich ramiączkach z logo BTR, czarną cekinową spódniczkę i czarne szpilki. Gotowe zeszłyśmy na dół. Chłopaki na nas już czekali. Też się odstawili. Wyglądali jak gang przystojniaków.
- To się nazywają fanki - wyszczerzył się James.
- Dobra zbieramy się - zarządził Kendall i pojechaliśmy. Na miejscu byliśmy po dziesięciu minutach. Ten amfiteatr był ogromny. Michael instruował jeszcze chłopaków, a my poszłyśmy zająć swoje miejsca, czyli miejsca VIP'ów. Koncert zaczął się punktualnie o ósmej. Chłopaki wykonali swoje największe hity. 

- A teraz ulubiona piosenka naszych przyjaciółek - odezwał się w pewnym momencie Kendall.
- Boyfriend! - wyszczerzył się Logan, a James i Carlos zaciągnęli nas na scenę. Zaczęli śpiewać. Co chwila, któryś mnie przytulał, albo dawał całusa w policzek. Najlepsze było to, że James bez przerwy patrzył mi w oczy. Czułam się, jakby śpiewał tę piosenkę, tylko dla mnie.




2 komentarze: