25 sierpnia 2012

Rozdział 32

- Jessica, chodź na dół - Jennifer po raz kolejny w tym tygodniu namawiała mnie do wyjścia z pokoju.
- Nie mam ochoty - powiedziałam, szukając w telefonie numeru do dziadka.
- Od kilku dni tu siedzisz - Jen odsłoniła okna, a ja zasłoniłam ręką oczy. - Wyszłabyś chociaż do ogrodu.
- Dobra - jęknęłam, gdy dziadek nie odbierał. Jennifer zadowolona wzięła mnie za rękę i sprowadziła na dół. Reszta siedziała w salonie.
- O Jessica, znudziło ci się siedzenie w pokoju? - zaśmiał się Carlito.
- Carlos! - skarciła go Monic. - Jak się czujesz? - spytała, podchodząc do mnie.
- Tak sobie - westchnęłam.
- O Jess - Mo mnie przytuliła.
- Chcesz czegoś do picia? - spytał Kendall.
- Nie, dziękuję - powiedziałam, gdy Mo się ode mnie odsunęła.
- Wiem co ci pomoże. Lody! - ucieszyła się Jen.
- Nie chcę niczego. Przepraszam, ale nie dam rady nic przełknąć - jęknęłam i poszłam do ogrodu. Położyłam się na hamaku i wytarłam wilgotne już oczy. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i jeszcze raz wybrałam numer do dziadka. Odebrał po trzech sygnałach.
- Cześć, dziadku - uśmiechnęłam się lekko.
- Witaj, wnusiu. Co tam u ciebie? - z tonu jego głosu wywnioskowałam, że również się uśmiechnął.
- Tęsknię za tobą.
- Ja za tobą też.
- Dlaczego nie odbierałeś? Dzwoniłam kilka razy - powiedziałam z wyrzutem.
- Przepraszam, ale nie chciałem narażać cię na nie wiadomo jakie wielkie koszty. W końcu rozmowy poza kontynent są strasznie drogie - wyjaśnił.
- Nie szkodzi. Nie gniewam się.
- Powiedz, rozmawiałaś już z rodzicami? - spytał.
- Nie - powiedziałam zgodnie z prawdą. Bałam się tej rozmowy.
- Dlaczego? - zdziwił się.
- Boję się - jęknęłam.
- Nie ma czego. To twoi rodzice - powiedział.
- Wiem, a co jeśli nie będą chcieli ze mną rozmawiać? - spytałam.
- Na pewno tak nie będzie. Porozmawiaj z nimi - chyba się uśmiechnął.
- Dobrze.
- Wnusiu, zrób coś dla mnie.
- Co takiego? - spytałam.
- Niech wróci stara Jessica. Jennifer do mnie dzwoniła. Mówiła, że jesteś smutna.
- Postaram się coś zrobić - zaśmiałam się.
- To dobrze - zaśmiał się. - Muszę kończyć.
- Kocham cię, dziadku - powiedziałam.
- Ja ciebie też - no i się rozłączył. Wybrałam numer do mamy. Raz kozie śmierć, pomyślałam i wzięłam głęboki oddech. Odebrała po trzech sygnałach.
- Skarbie, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że dzwonisz - powiedziała szybko. - Kochanie, tak strasznie cię przepraszam. Wiem, że nie powinnam cię okłamywać. Wybaczysz mi?
- Jasne, że tak, mamo - popłakałam się.
- O skarbie, nie płacz - mojej mamie łamał się głos. - Jeśli to cię pocieszy, to rozmawiałam z twoim dziadkiem.
- Naprawdę? - ucieszyłam się. - I co?
- Jak, i co? Pogodziliśmy się - z tonu jej głosu wywnioskowałam, że się uśmiechnęła.
- Cieszę się - no i gadałyśmy dalej o mniej istotnych sprawach. Umówiłyśmy się, że ona i tata nas odwiedzą jutro. Zadowolona wróciłam do domu. Gdy tylko weszłam do salonu, dostałam poduszką w twarz.
- Jessica, tak strasznie cię przepraszam. Chciałem trafić w Carlosa - James zaczął się tłumaczyć. Podniosłam poduszkę z podłogi i spojrzałam na niego z cwanym uśmieszkiem.
- Wiej! - krzyknął Logan, a Maslow oberwał w głowę. Zaczęła się wielka bitwa. Oczywiście było chłopaki kontra dziewczyny. No i wynik był już znany. Dziewczyny przegrały... Padnięci walnęliśmy się na kanapę.
- Jutro moi rodzice wpadną - powiedziałam.
- Fajnie - ucieszyła się Jen.
- Idziemy do basenu? - spytała Monic.
- Okey - potwierdzili wszyscy i poszliśmy się przebrać.
  - Który zakładasz? - spytała Jen, gdy byłyśmy w naszym pokoju.
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami.
- Weź ten - Jennifer podała mi czerwony kostium wiązany na szyi z czarną gwiazdką na spodenkach z przodu.
- A ty, który bierzesz? - spytałam, a ona pokazała mi biały strój, też wiązany na szyi. Zabrałam aparat i gotowe zeszłyśmy do ogrodu. Reszta już tam była. Mo się opalała, Logan i James pływali w basenie, a Carlos i Kendall siedzieli na jego brzegu z laptopem. Zajęłyśmy leżaki obok Monic. Posmarowałyśmy się olejkiem i zaczęłyśmy się opalać.
- Ej, patrzcie! - krzyknął nagle Carlito.
- Co się tak drzesz? - Mo spojrzała na niego spod okularów.
- W necie trąbią o naszej imprezie na dachu studia - wyjaśnił Kendall.
- Pokaż! - wszyscy się do nich zlecieli. Na jakiejś stronie plotkarskiej były zdjęcia z imprezy, na przykład: jak stoję z Jamesem przy barierkach, jak Mo i Carlos się przytulają, jak siedzimy wszyscy przy stoliku, albo jak wychodzimy z limuzyny.
- Niecałe dwa tygodnie temu, na dachu studia, w którym pracuje Big Time Rush, odbył się bankiet. Chłopaki zaśpiewali nową piosenkę 'Nothing Even Matters', która spodobała się wszystkim obecnym - przeczytała Monic. Poniżej było zamieszczone zdjęcie, jak chłopcy stoją na scenie.
- Kolejną niespodzianką był fakt, iż zespół zatańczył ze swoimi znajomymi, które jak się później okazało, mieszkają z nimi w domu Logana Hendersona - przeczytał Kendall i kolejne zdjęcia, tym razem jak tańczymy.
- Nasze źródła donoszą, że między Loganem Hendersonem, a jego przyjaciółką z dzieciństwa jest chemia. Nie wierzycie? Oceńcie sami - przeczytałam, a niżej były zdjęcia z dnia, w którym Loggy i Jen myli razem samochód.
- Ale nie tylko Logan ma zajęte serce. Partnerka Jamesa Maslowa wyglądała na naprawdę wniebowziętą podczas ich wspólnego tańca. Poza tym sam piosenkarz patrzył na nią z uwielbieniem. Czy zwykła dziewczyna zawróci Jamesowi w głowie? - przeczytał Carlos, a na dole było zdjęcie jak James trzyma mnie na rękach.
- Podczas gdy reszta doskonale się bawiła, Kendall Schmidt siedział przy stoliku, bo jego partnerka uciekła z imprezy - przeczytała Jen i zdjęcie jak blondyn siedzi sam przy stoliku.
- Miejmy nadzieję, że Schmidt się nie załamie, po tym, jak kolejna dziewczyna od niego zwiała - przeczytał Logan.
- Będziemy dalej śledzić losy chłopaków z BTR, bo jak wiadomo, niedługo usłyszymy ich nowy singiel - przeczytał James i zdjęcie zespołu. Zapadła cisza. Kendall zamknął laptopa i odłożył go na bok.
- Jak można wypisywać takie brednie?! - zbulwersowała się Monic, siadając na leżaku.
- Nie sądziłam, że dziennikarze mogą być, aż tak ograniczeni - powiedziałam.
- Powoli zacznijcie się przyzwyczajać - powiedział James.
- Reporterzy to skończeni kłamcy - skwitował Carlos, siadając na leżaku obok Mo.
- Zmieńmy temat, bo nie mam ochoty psuć sobie humoru - powiedział Logan.
- Okey - powiedzieliśmy razem. Nagle James wciągnął mnie za nogą do basenu. Wszyscy zaczęli się brechtać, a ja wypłynęłam na powierzchnię.
- Masz za swoje! - podtopiłam go.
- Ja też chcę! - krzyknął Carlos i odszedł na pewną odległość, żeby się rozpędzić.
- Nie, Carlos! Nie! - Logan próbował mu przemówić do rozsądku, jednak Pena go nie słuchał i wskoczył na bombę do wody.
- Carlos, do cholery jasnej! Nie zachowuj się jak dziecko! - wrzasnęła Monic, bo większość wody wylądowała na niej.
- Przepraszam, kotek! - krzyknął ze śmiechem.
- Ja ci dam kotek! - krzyknęła, podchodząc do niego. Złapał ją za nogę i wciągnął do wody. Zaczęliśmy się brechtać.
- Powinnaś bardziej uważać - usłyszałam za sobą.
- Jam...! - nie dokończyłam, bo mnie podtopił.
- Palant! - zaśmiałam się, gdy już wypłynęłam na powierzchnię.
- Nie ładnie przezywać innych - uśmiechnął się, chlapiąc mnie wodą. Oddałam mu, ale nie trafiłam i dostał Logan. On trafił w Carlosa, on w Monic, a ona w Kendalla, który siedział na brzegu.
- Co ja ci zrobiłem?! - oburzył się, przecierając twarz ręką. Nagle blondyn wpadł do wody, a sprawczyni, czyli Jen, zaczęła się brechtać. My razem z nią. Nie wiadomo skąd Logan pojawił się za nią i wziął ją na ręce.
- Puszczaj! - śmiała się.
- Na bombę! - krzyknął.
- Logan, nie! - krzyknęła, a brunet wskoczył z nią do wody. I znowu wielki śmiech. Pływaliśmy do wieczora. Postanowiliśmy zrobić sobie ognisko. Chłopaki rozpalili ogień, a my uszykowałyśmy kolację. Było strasznie gorąco, więc zostaliśmy w strojach. Tylko my (dziewczyny) zawiązałyśmy na biodrach chusty. Zabawa była przednia :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz