26 sierpnia 2012

Rozdział 52

- No Logan, czyń honory domu - zaśmiał się Kendall, gdy już wszyscy byli w jadalni.
- Z rozkoszą - uśmiechnął się brunet i rozdał każdemu po opłatku. Zaczęła się ta uroczysta część wieczoru, za którą zawsze przepadałam. Wtedy na każdego mogłam spojrzeć i z czystym sumieniem powiedzieć, że nie jestem na tym świecie sama. Składanie życzeń. Na samym początku porwała mnie Nathalie.
- Więc tak. Życzę ci wszystkiego dobrego, szczęścia, miłości przede wszystkim, ale tego akurat ci nie brakuje. No i kasy - uśmiechnęła się Czarna.
- No nic, muszę ci życzyć tego samego - zaśmiałam się. - Ale jeszcze dodam, żebyś częściej się uśmiechała, bo zarażasz tym wszystkich wokół.
- Dzięki, Jessica - cmoknęłyśmy się w policzek. Czarna odeszła.
- Jess - usłyszałam za plecami wesoły głos Monic.
- No hej - uśmiechnęłam się do niej.
- Wesołych świąt. Wszystkiego dobrego, szczęścia, miłości ci nie brakuje, no i kasy, kochana. A i liczę na wasz szybki ślub - Mo znacząco poruszyła brwiami.
- Niestety, ale muszę życzyć ci tego samego - zaśmiałam się. - Z tym, że wasz ślub ma być wcześniej.
- Zobaczę, co da się zrobić - zaśmiała się. Cmoknęłyśmy się w policzek, łamiąc przy tym opłatkiem. 
- Jessica, u ciebie jeszcze nie byłem - przede mną wyrósł Kendall.
- Pozwól mi zacząć. Życzę ci wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, miłości, głosu i talentu, chociaż nie wiem, czy możliwe jest to, aby były jeszcze lepsze - uśmiechnęłam się.
- Dzięki. Ja życzę ci dużo szczęścia i miłości. I żeby łatwiej było ci tu mieszkać. Wiem, że jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłaś - uśmiechnął się, widząc mój pytający wzrok.
- Dziękuję, Kendall. Za wszystko - przytuliliśmy się po przyjacielsku i blondas mnie opuścił. Jego słowa podniosły mnie nieco na duchu. Odwróciłam się i wpadłam na Logana.
- O, witam szanowną przyjaciółkę - zaśmiał się.
- No hej - wyszczerzyłam się i złożyłam mu te same życzenia, co Kendallowi.
- Dzięki. Tobie również dużo szczęścia. Miłości chyba nie potrzebujesz - spojrzał z uśmiechem na Jamesa, który dzielił się opłatkiem z Monic. - No, nic dodać, nic ująć.
- Dziękuję - przytuliliśmy się i na jego miejscu pojawił się Carlos.
- U ciebie jeszcze nie byłem. Więc tak, życzę ci wszystkiego dobrego, szczęścia, uśmiechu, bez którego byłoby nudno, zdrowia, miłości nie potrzebujesz, kasy i innych ważnych rzeczy - wyszczerzył się.
- Dzięki. Ja tobie życzę zdrowia i szczęścia. No bo kasę, sławę i talent masz. Masz Mo... Czego chcieć więcej? - uśmiechnęłam się.
- Niczego - uśmiechnął się.
- A i liczę na wasz szybki ślub - wyszczerzyłam się. Latynos się zaśmiał i mnie przytulił.
- Carlos, nie mogę oddychać! - wydusiłam.
- I dobrze - przytulił mnie mocniej.
- Hej, bo mi dziewczynę udusisz - za nami stanął James.
- To ja was zostawię - Pena się oddalił. Szatyn przyciągnął mnie do siebie.
- Kochanie, nie będę ci specjalnie niczego życzył, bo i tak wszystko masz. A nawet jeśli to życzę ci, abyś nigdy się nie zmieniała, żebyś była zawsze taka jaka jesteś - szepnął i uśmiechnął się.
- Dziękuję. Jesteś uroczy. Za to ja życzę ci, abyś nigdy więcej nic mi nie kupował - szepnęłam.
- Dlaczego? - zaśmiał się. - Zrobię wszystko dla mojej małej księżniczki.
- Kocham cię, James - oparłam głowę o jego czoło.
- Ja ciebie też, mała. Ja ciebie też - szepnął i delikatnie musnął moje wargi swoimi. Przez chwilę się całowaliśmy, a potem się od siebie oderwaliśmy. Złożyłam jeszcze życzenia wszystkim rodzicom. Nagle przypomniało mi się, że muszę złożyć jeszcze życzenia Jennifer.
- Jessica, muszę jeszcze tobie złożyć życzenia - podeszła do mnie.
- Właśnie miałam do ciebie iść - uśmiechnęłam się.
- Więc tak. Po pierwsze, wesołych świąt. Po drugie, wszystkiego dobrego, szczęścia, miłości, kasy, zdrowia i przede wszystkim spełnienia marzeń - uśmiechnęła się.
- Powiem tylko, że życzę ci tego samego. I żebyś w końcu zapomniała o przeszłości. Liczy się to, co jest teraz. Logan cię kocha. Nie zepsuj tego - uśmiechnęłam się.
- Wiem i nie mam zamiaru. Dziękuję - cmoknęłyśmy się w policzek, a potem mocno przytuliłyśmy. Zasiedliśmy do stołu.
- No to zapraszam do wieczerzy - uśmiechnął się Loggy. Ogólnie to posiłek minął nam na rozmowach i zabawie. Jak tradycja nakazuje, spróbowałam każdej z dwunastu potraw. Oczywiście nie przesadzałam, tylko po malutkich porcjach brałam. Znając życie, to i tak przytyję po tych świętach. Zresztą jak po każdych...
Jennifer nabrała sobie trochę kaszy na talerz. Wszyscy wlepiliśmy w nią wzrok.
- Co? - zdziwiła się, podając miskę Mo. Ona też sobie nałożyła, a zaraz za nią Nathalie i Carlos.
- Widzę, że wszyscy biorą kaszę, więc nie będę tchórz i też wezmę - uśmiechnął się Kendall i nałożył sobie trochę na talerz. Po chwili wszyscy, oprócz rodziców, mieli kaszę na talerzu.
- Okey, to kto zaczyna? - spytał James.
- Jennifer zaczęła, to niech kończy - uśmiechnęła się Mo.
- No Jen, dajesz - uśmiechnęłam się.
- Ale jesteście mądre - udała oburzoną. - Znając moje szczęście, to nie znajdę migdała - powiedziała pewnie i zjadła kaszę. I rzeczywiście. Migdała nie było.
- Czyli Jen odpada - odezwała się Nathalie i zjadła swoją porcję. I taki sam efekt, jak u Jen. Kendall, James, Logan i ja też nic nie znaleźliśmy. Zostali Carlos i Mo.
- No dalej. Co się tak wahacie? - odezwała się Jen.
- Dobra, raz kozie śmierć - westchnął Pena. - Ja tam nie wierzę, żebym zna... - Latynos intensywnie wpatrywał się w połówkę migdała, którą miał na widelcu.
- A widzisz?! - zaśmiał się jego tata.
- Wygląda na to, że się rozpołowił - zaśmiała się mama Kendalla.
- Chwila, ale to jest pół. Monic, masz coś? -  spytałam.
- Raczej... - zaczęła, przeszukując swoją kaszę na talerzu. - Nie, nie mam nic.
- No to kto ma tą drugą połówkę? - spytał Logan.
- Monic ma - ogłosiła nagle Jennifer.
- Skarbie, skąd wiesz? - spytała jej mama.
- Bo coś tu jest - powiedziała Jen i zabrała Monic widelec z rąk. Wzięła trochę kaszy na widelec z jej talerza. Naszym oczom ukazała się połówka migdała.
- Więc wiemy, kto tu pierwszy weźmie ślub - zaśmiał się tata Mo, a my razem za nim.
- Gorzko! Gorzko! - zaczęli wołać chłopcy. Potem reszta się dołączyła. Carlos i Mo się pocałowali. Potem przyszedł czas na prezenty. Dostałam osiem. Pierwszy był od Mo i Jen. Kupiły mi nowiutkiego laptopa. Od Logana dostałam mp3. Od Carlosa zdjęcie całej naszej paczki przy basenie. Od Kendalla tableta. Od moich rodziców nowy telefon. Od rodziców chłopaków zestaw do makijażu, a od rodziców dziewczyn srebrny zegarek i biżuterię.
- A to ode mnie - uśmiechnął się Logan, podając Jennifer podłużne pudełko.
- Co to? - spytała.
- Otwórz, a sama zobaczysz - uśmiechnął się brunet. Jen niepewnie wykonała jego polecenie, a zaraz potem spojrzała na mnie przerażona i zaczęła płakać. W środku był przepiękny naszyjnik z brylantem.
- Jest piękny. Dziękuję - Jen go pocałowała. 
- Cieszę się, że ci się podoba - uśmiechnął się Loggy. Sama do siebie się uśmiechnęłam.
- A ty się tak nie ciesz, bo jeszcze ode mnie nie dostałaś prezentu - zaśmiał się James.
- Co masz na myśli? - spytałam.
- Proszę - podał mi kwadratowe, zapakowane pudełko.
- Co tam jest? - spytałam.
- Otwórz - uśmiechnął się. Powoli podniosłam wieczko i zobaczyłam wisiorek z zawieszką w kształcie serca, kolczyki i bransoletkę o tym samym motywie.
- Jezu, James. Nie musiałeś. Dziękuję - cmoknęłam go w policzek. - A to ode mnie - podałam mu prezent. Otworzył go. Kupiłam mu zegarek, który mu się spodobał, jak byliśmy na zakupach.
- Nie mogę go wziąć - powiedział.
- Dlaczego? - zdziwiłam się.
- Bo on kosztował fortunę - wyjaśnił.
- Ty wydajesz kasę na mnie, to ja będę wydawać na ciebie - wystawiłam mu język.
- Dziękuję, kochanie - cmoknął mnie w policzek.
- Nie ma za co - uśmiechnęłam się. Otworzyliśmy resztę prezentów. No i w końcu rodzice się zmyli, a my musieliśmy posprzątać.

11 komentarzy:

  1. Rozdział wspaniały!!! Czekam na nowy, pisz jak najszybciej, może najlepiej jakbyś następny dodała jutro.. :P.

    POZDRAWIAM
    P.S Zapraszam do mnie http://big-time-rush-love.blogspot.com/ Buziaki paa. :**

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest super super zajebiste :D Czekam na nn ;*
    Serdecznie zapraszam również do mnie :) Dopiero zaczęłam i liczę na waszą opinię :)
    www.believe-in-love58.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha normalka xD Rodzice w gości, najedzą się itp. a później wio i zostawiają wszystko do sprzątania -,- ;P Rozdział świeeetnyy ;D Jak ja chciałabym mnieć już u Nas święta... :( Czekam na nn :** <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no nic dodać nic ująć. Rozdział jak zawsze świetny. ^^ Pozdrawiam. :) Nelleriss. ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja uwielbiam święta :) czytając rozdział aż się rozmarzyłam :) wspaniały, po prostu wspaniały :) czekam na następny, pozdrawiam, Ciri.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rodział ! ;) Jak ja uwielbiam święta ;)
    Czekam na next ! :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww... Super rozdział. Mam nadzieję, że wesele Mo i Carlita będzie mega ;) Genialna notka. Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na kolejny rozdział, http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl/, Ciri.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nowy rozdział, kochana! ;D http://dream-about-big-time-rush.blog.onet.pl :)

    OdpowiedzUsuń
  10. zapraszam na drugą część jednorazówki na : http://fiolkaa-bigtimerush.blog.onet.pl/One-Story-5-part-2,2,ID491015786,n ;) Liczę na opinię, zawartą w komentarzu ;))

    OdpowiedzUsuń
  11. Rodzice na święta przyszli, a jak trzeba sprzątać, to się zmyli? Nie ładnie, nie ładnie. ;) Czekam na nn. ;*

    OdpowiedzUsuń