Kochane moje :** Na początek chciałabym Wam bardzo
podziękować. Cieszę się, że ostatni rozdział się podobał ^^ :D Nie
powiem, sama się śmiałam jak to pisałam :)
Druga
sprawa. Podobno 1D mają mieć serial na Nickelodeon, a BTR mają wywalić
:( Nie wiadomo nawet, czy będą mieli prawa do nazwy zespołu i piosenek.
Ja osobiście w to nie wierzę, ale nic nie wiadomo jak się sprawy
potoczą. Jeśli jednak to prawda i Big Time Rush się rozpadnie, to ja się
załamię ;( Dlatego apeluję do Was RUSHERZY i proszę o to, aby bez
względu na to, czy chłopcy będą razem, jako zespół, czy osobno, MY
RUSHERZY zawsze będziemy z nimi. Bez względu na to, jak się sprawy
potoczą!
Dobra, bez większego przynudzania, zapraszam na rozdział 50!
~*~
-
James, no nie powtarzaj tyle, bo zapomnisz - powiedziałam już po raz
setny, gdy mój chłopak bez ustanku powtarzał słowa nowej piosenki.
Siedzieliśmy w samolocie do stolicy. Jutro chłopcy mieli wystąpić przed
samym prezydentem. Nic dziwnego, że się denerwowali.
- Nie zapomnę - uśmiechnął się.
- Nie bądź taki pewien - zgasiłam jego zapał.
- Oj, skarbie. Dramatyzujesz - westchnął, chowając tekst do plecaka.
- Nie, James. Nie dramatyzuję. Ale skoro ty uważasz, że tak, to masz problem - odwróciłam się do okna.
- Jessica, no nie gniewaj się na mnie - położył mi rękę na ramieniu. Spojrzałam na niego.
- Przepraszam, chyba masz rację. Lekko przesadzam - westchnęłam.
- My też się denerwujemy, ale bez przesady - uśmiechnął się lekko, gładząc dłonią mój policzek.
- Obiecuję, że już nie będę - oparłam swoje czoło o jego.
- No ja myślę - uśmiechnął się i delikatnie mnie pocałował. Przytuliłam się do jego ramienia i momentalnie zasnęłam.
- Proszę zapiąć pasy, za chwilę lądujemy - usłyszałam, jak przez mgłę.
Powoli otworzyłam oczy i się rozejrzałam. James spał, a głowę opierał o
mnie.
- James, wstawaj - szturchnęłam go. Obudził się niemalże natychmiast.
Chłopcy
przygotowywali się do występu, a my siedziałyśmy na widowni. Miałyśmy
bardzo dobre miejsca, bo obok samego prezydenta! Oczywiście
podziękowałyśmy za zaproszenie. A on podziękował za przybycie. No
normalnie odleciałam! Sam prezydent mi dziękował! Szybko jednak się
uspokoiłam i wróciłam do naszej nudnej i szarej rzeczywistości. Nie
minęło dużo czasu, a chłopcy stali na scenie i śpiewali City is Ours. Potem wykonali swoje największe hity. Wszyscy byli zachwyceni, a zwłaszcza córka prezydenta. Po imprezie wszyscy wróciliśmy do hotelu.
- Więc jak? Idziemy na miasto? - spytał Carlos w windzie.
- O tej godzinie? - zdziwiła się Mo.
- Chce ci się jeszcze? - jęknął Kendall.
- Noc jeszcze młoda - uśmiechnął się Pena.
- Wieczny optymista - skwitował Logan, a my się zaśmialiśmy.
- Ja idę spać. Jestem zmęczony - James założył ręce za głowę.
- Popieram. Jestem padnięta - ziewnęła Jen, a Loggy objął ją od tyłu.
- To ja zostaję z tobą w pokoju - mruknął jej do ucha, a my się zaśmialiśmy.
- Kendall, na ciebie mogę liczyć? - Carlito zwrócił się do blondyna.
- Wybacz, stary, ale o niczym innym nie marzę, jak o łóżku - uśmiechnął się Kend.
- Zdrajcy - skwitował Latynos wielce obrażony.
- Nie nasza wina, że ucierpi na tym twoje ego - zaśmiał się James, za co dostał łokciem w brzuch. - No co?
- Przynajmniej Monic mnie nie zostawi - Carlos objął ją ramieniem.
-
Marzysz, skarbie - uśmiechnęła się, dotykając ręką jego policzka. Po
chwili winda się zatrzymała i każdy poszedł do swojego pokoju.
Oczywiście James od razu władował się do łazienki, więc musiałam
poczekać, aż łaskawie wyjdzie. Nie minęło pięć minut, a był w pokoju i
wycierał głowę ręcznikiem.
- Serio jesteś zmęczony, skoro tak szybko się wykąpałeś - powiedziałam lekko zdziwiona.
-
Jak cholera - mruknął, rzucając ręcznik na łóżko. Nie męczyłam go
więcej i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy.
Kiedy już się nasmarowałam balsamem, założyłam na siebie spodenki, które
ledwo przykrywały tyłek i biustonosz.
-
Cholera, nie wzięłam bluzki! - mruknęłam pod nosem i wróciłam do pokoju,
w którym panowały egipskie ciemności. Poczułam na swojej szyi ciepły
oddech Jamesa.
- Podobno jesteś zmęczony - uśmiechnęłam się, gdy zaczął jeździć opuszkami palców po moim brzuchu.
- Bo jestem - szepnął, całując mnie po szyi.
-
Właśnie widzę - mruknęłam, gdy jego dłonie znalazły się blisko moich
piersi. Delikatnie odwrócił mnie w swoją stronę i pocałował. Nie
sądziłam, że tak mi tego brakowało. Boże, jak ja kocham tego wariata,
pomyślałam. Nawet nie zauważyłam, kiedy znaleźliśmy się na łóżku. James
obdarowywał pocałunkami moją szyję i dekolt. Szybko pozbył się mojego
biustonosza i ręką sięgał do moich spodenek.
- James... - szepnęłam.
- Co się stało? - spojrzał na mnie zdziwiony.
- Kocham cię. Kocham cię najbardziej na świecie - ujęłam dłońmi jego twarz.
- Ja też cię kocham i nigdy o tym nie zapominaj - mruknął i mnie pocałował. Już po chwili tworzyliśmy jedność.
- Obiecaj, że zawsze będziemy razem - szepnęłam, przytulając się do nagiego torsu szatyna.
- Obiecaj, że zawsze będziemy razem - szepnęłam, przytulając się do nagiego torsu szatyna.
- Nie ma innej opcji - mruknął w moje włosy. Po chwili zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz