25 sierpnia 2012

Rozdział 50

- Chłopcy, pośpieszcie się! - krzyczała Mo. Już dziesięć minut czekałyśmy na naszych gwiazdorów. Całą ósemką mieliśmy iść na świąteczne zakupy. Tak. Niedługo święta. Rany, ale ten czas leci. Dużo się wydarzyło. Między innymi moi rodzice przeprowadzili się do Los Angeles.
- No idziemy! - odkrzyknął Kendall. Po chwili na schodach pojawiły się sylwetki chłopaków.
- Gotowe? - spytał James.
- Już od dziesięciu minut! - krzyknęłam.
- Skarbie, wstałaś lewą nogą? - spytał Maslow.
- Zanim się pokłócicie, to zaproszę was do samochodu. Logan czeka - Jen stanęła między nami.
- Okey, już idziemy - westchnęłam. No i poszliśmy. Kendall i Nathalie jechali z Carlosem i Mo, a ja i pan mądry z Jen i Loggim. Oczywiście my siedziałyśmy z tyłu, bo jakżeby inaczej...
- Co robiliście tak długo na górze? - spytała Jennifer, gdy już ruszyliśmy.
- Męskie sprawy - odpowiedział Logan, patrząc na nią w lusterku.
- A można to wiedzieć, jakie? - spytałam.
- A nie można - James wystawił mi język.
- Myślisz, że Logan mi nie powie? - Jen spojrzała na niego jak na debila.
- Zdziwisz się, kochanie - zaśmiał się brunet.
- Wredoty - powiedziałyśmy razem i strzeliłyśmy focha.
- Chyba się obraziły - odezwał się James.
- Geniusz to z ciebie nie jest - skwitował Logan, a ja i Jen wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Przyjaciół się nie obraża - szatyn śmiał się sam z siebie.
- Oj tam, oj tam - Loggy machnął ręką.
- Powiecie nam w końcu, co tam robiliście, czy nie? - spytała Jen.
- Nie! - powiedzieli razem.
- Uparci jak osły - mruknęłam.
- Mówić jak do ściany - Jennifer założyła ręce na piersi.
- Tyle, że ściana cię słucha - powiedziałam.
- O czym wy gadacie? - spytał Logan, skręcając na parking przed supermarketem.
- Babskie sprawy! - krzyknęłyśmy razem.
- One chcą wojny - uśmiechnął się James, odwracając się do nas, gdy już stanęliśmy.
- To będą ją miały - wyszczerzył się Logan.
- Debile! - skwitowała Jen i wyszłyśmy z auta Hendersona. Podeszłyśmy do dziewczyn. Na szczęście, Carlos zaparkował niedaleko.
- Czyli idziemy tak jak się umawiałyśmy i spotykamy się tutaj? - spytałam, żeby się upewnić. Każda miała iść ze swoim chłopakiem i kupić rzeczy, które były na jej liście.
- Tak! - potwierdziły razem. Razem z chłopakami weszłyśmy do sklepu. Oczywiście oni pchali wózki. Niech się pomęczą.

^*^
Oczami Logana
^*^


Jen wkładała do wózka produkty, które miała na liście, a ja biedny musiałem go pchać. Chociaż... Z drugiej strony, to mi się podobało. Takie wspólne zakupy. Obok nas pojawiła się Mo z Carlosem.
- Mo, czekaj! - Jen ją zatrzymała.
- Tak? - brązowowłosa się cofnęła.
- Wzięłaś już kaszę?
- Tak.
- I to sporo - wtrącił się Carlos.
- Czyli mogę ją wykreślić ze swojej listy? - spytała Jen.
- Jasne. Jak spotkam dziewczyny to też im o tym powiem - uśmiechnęła się i razem z Peną odeszła. Śmiać mi się chciało.
- A ty z czego się tak cieszysz? - Jen zmierzyła mnie wzrokiem.
- Z niczego - powiedziałem z mega wyszczerzem na twarzy. Moja dziewczyna tylko pokręciła głową i odeszła. Zmierzyłem ją od góry do dołu. Miała piękne ciało, że aż dech zapierało.
- Logan! No chodź! - z tego ''transu'' wybudził mnie jej głos. Bez słowa za nią poszedłem. Dotarliśmy do półek z nabiałem. Jen sprawdziła coś na liście i zaczęła się rozglądać. W końcu sięgnęła po jakieś jogurty na najwyższej półce. Nie mogłem patrzeć, jak sobie nie radzi, więc ją podniosłem i z łatwością je dosięgnęła.
- Logan! Postaw mnie! Ludzie się na nas patrzą! - warknęła, a ja ją odstawiłem.
- A niech sobie patrzą - uśmiechnąłem się i ją do siebie przytuliłem.
- To nie jest śmieszne - uśmiechnęła się i włożyła jogurty do wózka.
- To dlaczego się uśmiechasz? - spytałem.
- Przestań gadać i chodź. Musimy kupić masę rzeczy - chciała odejść, ale zagrodziłem jej drogę.
- Mamy czas. Przejdziesz, jak dasz mi buziaka - wyszczerzyłem się.
- Logan, nie wygłupiaj się - warknęła.
- To nie - udałem obrażonego i odwróciłem się do niej plecami.
- Oj, Logan. No nie obrażaj się - stanęła przede mną i cmoknęła mnie w policzek.
- Mało mi - mruknąłem. Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.
- Ach, ta młodzież - usłyszeliśmy i się od siebie oderwaliśmy. Obok z uśmiechem przechodziła starsza pani. Jen spaliła buraka.
- Do twarzy ci z rumieńcem - szepnąłem jej na ucho.
- Debil! Zrobiłeś to specjalnie! - oburzyła się.
- Wcale nie - zaśmiałem się.
- Chodź już - poszła dalej, a ja z uśmiechem powędrowałem za nią. Ech... Moja mała księżniczka... Boże, jak ja ją kocham! I pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu byliśmy przyjaciółmi...

^*^
Oczami Jamesa
^*^


Ja i Jess mieliśmy już prawie wszystkie produkty. Brakowało tylko lodów. Postanowiliśmy, że oprócz zakupów świątecznych zrobimy też te zwykłe. Oparłem się o wózek i rozmarzonym wzrokiem przyglądałem się, jak moje kochanie pakuje do niego dwie paczki płatków.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz? - spytała z uśmiechem.
- Myślę - uśmiechnąłem się.
- O czym? - spytała. Podszedłem do niej.
- O tym, że kiedyś weźmiemy ślub - przytuliłem ją do siebie. - O tym, że będziemy mieć gromadkę dzieci, fajnego psa i super dom...
- Skarbie, czy ty coś brałeś? - zaśmiała się.
- Nie - powiedziałem zgodnie z prawdą. - Po prostu myślę o przyszłości.
- James, dla mnie nie liczy się, co było, czy będzie. Liczy się to, co jest teraz, rozumiesz? - spojrzała mi w oczy.
- Rozumiem - uśmiechnąłem się lekko.
- A dla mnie liczysz się tylko ty. Kocham cię i o tym nie zapominaj - uśmiechnęła się i cmoknęła mnie w usta.
- Też cię kocham - oparłem swoje czoło o jej.
- Chodźmy po te lody i wracajmy - powiedziała i objęci ruszyliśmy po przysmak dziewczyn.

^*^
Oczami Carlosa
^*^


- Skarbie, widziałeś jakie piękne kwiaty? - zachwyciła się Monic, pokazując na doniczki, stojące niedaleko.
- Ja tam widzę coś znacznie piękniejszego - uśmiechnąłem się, przyciągając ją do siebie.
- Serio? A co? - spytała, uśmiechając się. Kocham, gdy to robi. Jej uśmiech działa na mnie, jak plaster.
- Ciebie i tylko ciebie - szepnąłem jej na ucho. Poczułem, że przeszedł ją dreszcz.
- Jesteś uroczy - delikatnie mnie pocałowała. - Ale musimy już iść.
- Wolę, jak jesteśmy sami. Przynajmniej wiem, że nikt nam nie przeszkodzi - jęknąłem.
- Mamy całą noc - mruknęła mi na ucho i odeszła.
- Wiesz, jak mnie przekonać, co nie? - spytałem.
- Nie. Ale wiem, co zrobić, aby zobaczyć ten szalony błysk w twoich oczach - uśmiechnęła się. - Lubię to, bo mnie...
- Podnieca? - poruszyłem znacząco brwiami.
- Można tak powiedzieć - zaśmiała się. - Chodźmy już.
Trzymając się za ręce, skierowaliśmy się do kasy.

^*^
Oczami Kendalla
^*^


Razem z Nathalie staliśmy już przy kasie i pakowaliśmy zakupy do siatek.
- Może zostaniesz u nas na noc? Jest już późno - odezwałem się.
- A nie będę wam przeszkadzać? - spytała.
- Jasne, że nie. Dobrze wiesz, że jesteś u nas mile widziana - uśmiechnąłem się i ją pocałowałem. Dokończyliśmy pakowanie, zapłaciłem i wyszliśmy na zewnątrz.
- Teraz musimy czekać na Mo i Carlosa - jęknęła moja dziewczyna.
- Przynajmniej mamy czas dla siebie - przyciągnąłem ją do siebie. Już mieliśmy się pocałować...
- O hej, długo czekacie? - obok pojawiła się Monic, a zaraz za nią Carlos.
- Nie, dopiero przyszliśmy - mruknęła Nathalie niezadowolona. Szczerze, to też byłem na nich zły. My im jakoś nie przerywamy. No nic, ja i Carlito zabraliśmy się za pakowanie zakupów do samochodu.

^*^
Oczami Jessici
^*^


Chwilę czekaliśmy za Loganem i Jen, a potem chłopcy spakowali zakupy do bagażnika. Cud, że wszystko się zmieściło...
- Cholera! - krzyknęła nagle Jennifer.
- Jezu, weź nie strasz - jęknęłam. - Co się stało?
- Ciekawi mnie, co oni robili tak długo na górze. A ciebie? - spojrzała na mnie.
- Mnie też, ale nam nie powiedzą, nawet gdybyśmy na kolanach ich błagały - westchnęłam.
- Oj ty już się nie bój. Logan w końcu pęknie i mi powie - Jen szatańsko się uśmiechnęła. W końcu chłopcy wsiedli do auta.
- Co tam znowu knujecie? I tak wam nie powiemy, co robiliśmy na górze - zaśmiał się James.
- No, ale... - zaczęła Jen.
- Kochanie, żadnego 'ale'. Dowiecie się w swoim czasie - uśmiechnął się Logan.
- Czyli kiedy? - spytałam.
- Co wy takie niecierpliwe? - spytał James. W końcu pojechaliśmy do domu. Już my się dowiemy, co oni tam robili...

 ^*^

No i jest :) Chciałam Was przeprosić, bo nikt nie obchodził w moim opowiadaniu urodzin ^^' Więc obiecuję, że po świętach wszystko będzie jak być powinno. Pa.! ;***

2 komentarze:

  1. Ale to było słodkie <3 W niektórych momentach śmiałam się jak opętana xD dobrze, że mnie nie widziałaś... Dobra, rozdział super a ja lecę czytać dalej ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej fajnie piszesz :*

    OdpowiedzUsuń