25 sierpnia 2012

Rozdział 14

- Jessica! - w całym domu dało się słyszeć krzyk Monic. Szybko zbiegłam na dół, do salonu.
- Co się stało? Krzyczałaś - powiedziałam zdyszana.
- Idziemy na zakupy - wyszczerzyła się Blue.
- To po co się tak darłaś? - spytałam.
- Nie chciało mi się iść na górę - wyszczerzyła się.
- Ale... - dałam sobie spokój z kończeniem tego zdania. Jennifer zeszła na dół. Chyba miała zamiar wyjść.
- Jennifer, czekaj - zatrzymałam ją w przedpokoju.
- Co? - spojrzała na mnie. Miała czerwone oczy.
- Przepraszam cię. Nie powinnam wtrącać się w twoje sprawy - westchnęłam.
- Ja też przepraszam - dodała Mo.
- To ja was powinnam przeprosić. Jesteście moimi przyjaciółkami, a ja was okłamałam - powiedziała Jen.
- Przepraszam - powiedziałyśmy razem i się przytuliłyśmy.
- Masz ochotę iść z nami na zakupy? - spytałam.
- Chętnie, ale umówiłam się z Joe - Jen się zmieszała.
- Nie szkodzi - uśmiechnęła się Mo. Jennifer wyciągnęła z torebki telefon. Wybrała jakiś numer i przyłożyła go do ucha.
- Joe? (...) Cześć, chciałabym odwołać nasze spotkanie. (...) Chcę spędzić z przyjaciółmi więcej czasu. (...) Mhmm... (...) No, do zobaczenia.
     Jennifer schowała telefon i się do nas uśmiechnęła.
- Jennifer! - usłyszeliśmy krzyk Logana. Ja i Mo spojrzałyśmy na siebie zdziwione. Henderson wszedł do przedpokoju.
- Coś się stało? - spytała Jennifer.
- Ty się jeszcze pytasz?! Jak mogłaś nas okłamać?! - krzyknął, a ja i Mo postanowiłyśmy się wycofać. Stanęłyśmy w przejściu do salonu. Chłopaki zbiegli na dół.
- Ale o czym ty mówisz? - zdziwiła się Jen.
- Nie o czym, tylko o kim! Spotykasz się z tym debilem!
- To moje życie i mam prawo spotykać się z kim chce! - krzyknęła Jen.
- Zapomniałaś już, co ci zrobił?!
- Nigdy nie zapomnę, jak będziesz mi to bez przerwy wypominał!
- Chcę cię tylko chronić!
- Przed czym?! Przed miłością?!
- Jaką znowu miłością?! - Logan się porządnie zdenerwował.
- Ty nic nie rozumiesz!
- Przyprowadzasz tego kretyna tutaj i się z nim całujesz! Dziewczyno, zastanów się nad sobą czasem!
- Zabraniasz mi się z nim spotykać?!
- Możesz się spotykać z nim gdzie chcesz, ale nie tutaj! Dziewczyno, co ty do niego czujesz po tym, co ci zrobił?!
- Chcesz wiedzieć, co czuję?! Proszę, kocham go! Zadowolony?! - Jennifer trzaskając drzwiami wyszła z domu. Logan pobiegł na górę.
- Jak... ? - nadal do mnie nie docierało, jak Loggy dowiedział się o Joe. Chłopaki spojrzeli na Jamesa.
- Powiedziałeś mu?! - krzyknęłam.
- Zmusił mnie! No co miałem zrobić?! - Maslow się bronił.
- Obiecałeś mi! - krzyknęłam, kierując się na schody.
- Jessica, czekaj! - powiedział James, ale go nie słuchałam i pobiegłam na górę.
- Kurcze, no mogłyście nam powiedzieć - usłyszałam Carlosa.
- Nie denerwuj mnie! - krzyknęła Mo i z odgłosów wywnioskowałam, że poszła do ogrodu. Weszłam do pokoju i walnęłam się na łóżko. Zaczęłam płakać w poduszkę. Nie ze smutku, z bezsilności.
- Wszyscy się kłócą, a ja nie umiem ich pogodzić - zaszlochałam. Zauważyłam, że Jennifer się rozpakowała. Na jej łóżku leżało jakieś zdjęcie. Wzięłam je do ręki. Była na nim ona i Logan. Oboje uśmiechnięci, wyglądali prześlicznie. 
Z moich oczu poleciały kolejne łzy. 

     Odłożyłam fotografię na miejsce i odwróciłam się do okna. Co ja tu w ogóle robię? Los Angeles to nie miejsce dla mnie. I co? Poznałam Big Time Rush, więc mogę wrócić do domu. Moje największe marzenie się spełniło. Poznałam Go i w dodatku teraz się pokłóciliśmy. Nie lubiłam się nad sobą użalać, ale samo tak wyszło. Co ja mogę? Zebrać ich wszystkich i pogodzić? To niewykonalne. Logan, po tym jak Jennifer powiedziała, że kocha Joe, nie będzie chciał wyjść z pokoju. A ona na pewno też nie ma ochoty z nim gadać. Zostają jeszcze Carlos i Monic. Łatwo powinno się ich pogodzić. Z Jamesem pogadam sobie później... Chyba tylko Kendall z nikim się nie pokłócił. 
      Otarłam łzy i wybiegłam z pokoju. Automatycznie wpadłam na Jamesa.
- Przepraszam... - powiedziałam szybko i chciałam odejść.
- Jess, przepraszam. Logan to mój przyjaciel. Nie miałem serca go okłamywać, wybacz - zrobił minę zbitego psa.
- Nie szkodzi. Gdzie Kendall? - spytałam.
- U siebie, ale... - nie dokończył, bo już stałam pod drzwiami sypialni Schmidta. Zapukałam. Po chwili wpuścił mnie do środka. Pokój miał takiej samej wielkości jak chłopaki. W dodatku mieli prywatne łazienki. No kurcze, a nam takich wygód nie zapewnili.
- Stało się coś? - wyrwał mnie z zamyślenia.
- Pomóż mi pogodzić Logana z Jen i Carlosa z Mo - powiedziałam szybko.
- Szczerze mówiąc mam już dosyć tych kłótni. Pomogę ci - uśmiechnął się i wyszliśmy z jego pokoju. Poszliśmy do kuchni. James pił akurat sok.
- No proszę, idą spiskowcy - zaśmiał się.
- Ty lepiej pomóż nam ich pogodzić - odezwał się Kendall.
- A z miłą chęcią - wyszczerzył się Maslow.
- To co robimy? - spytałam.
- Musimy pogodzić ich jak najszybciej. Koncert gramy za trzy dni. Chłopaki nie mogą wyjść na scenę załamani - odezwał się Schmidt.
- Ja i dziewczyny jesteśmy pogodzone - powiedziałam. - Mogę pogadać z Jen, żeby pogadała z Loganem.
- Ja pogadam z Carlosem i Monic - odezwał się Kendall.
- No to mi zostaje Logan - westchnął James.
- Dobra, to wy lećcie do nich, a ja będę musiała zaczekać na Jennifer.
     Chłopaki wyszli z kuchni, a ja zrobiłam sobie kawę i cierpliwie czekałam na Jennifer. Mijała godzina za godziną, a jej nadal nie było. Kendallowi udało się pogodzić Mo i Carlosa. James przez chwilę gadał z Loganem, ale nie wiem, czy przemówił mu do rozsądku. Siedziałam tak w kuchni, tępo gapiłam się w ścianę i popijałam kawę. Już chyba czwartą tego wieczoru. Coś czułam, że nie zasnę. Światło dawała jedna zapalona lampa z sufitu, która skierowana była w prawy róg kuchni. Ponownie napiłam się kawy.
- Jessica, chodź już spać - w kuchni pojawił się zaspany James.
- Za chwilę - powiedziałam.
- Mówiłaś to Carlosowi dwie godziny temu. Jest druga, chodź spać. Jennifer nie wróci już do domu - przetarł oczy.
- Skąd wiesz? - spojrzałam na niego. Usiadł naprzeciwko mnie.
- Posłuchaj mnie, bo nie chce mi się powtarzać dwa razy tego samego. Zwłaszcza, że jest tak późno. Pogadasz z Jennifer w dzień. Nie sądzę, żeby wróciła do domu o drugiej w nocy.
- Ale...
- Żadnego ale. Idziesz spać - James zabrał mi kubek i odstawił go na szafkę. Wziął mnie za rękę i pociągnął na górę.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz