25 sierpnia 2012

Rozdział 40

Leniwie podniosłam powieki. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek. Było w pół do szóstej. James się spóźni, pomyślałam i odwróciłam się w jego stronę. Na samo wspomnienie wczorajszej nocy, uśmiech pojawił mi się na twarzy. Spał, a kosmyki jego włosów opadały w nieładzie na jego czoło. Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek.
- Jeszcze - mruknął, nie otwierając oczu.
- A jednak nie śpisz? - spytałam z uśmiechem.
- Jakieś pół godziny - westchnął, przyciągając i przytulając mnie do siebie.
- James, za pół godziny musisz być w na planie - mruknęłam.
- Nie chcę się z tobą rozstawać - schował twarz w moich włosach.
- Ja też nie, ale musisz iść do pracy - cmoknęłam go w usta.
- Dobra, a dasz buziaka? - spytał z uśmiechem. Pocałowałam go, a on usiadł. Z jego torsu zsunęła się kołdra, a mnie przeszedł dreszcz.
- Możesz tak na mnie nie działać? - spytałam z uśmiechem.
- Ale to nie moja wina - zaśmiał się i cmoknął mnie w usta. Szybko założył bokserki i poszedł do łazienki. Z racji, że nie chciało mi się wstać, postanowiłam sobie poleżeć. I pomyśleć, że jeszcze dwa miesiące temu mieszkałam w Middletown i nie śniłam nawet o tym, że będę mieć tak wspaniałego chłopaka. Maslow wyszedł z łazienki. Był w spodniach i wycierał włosy ręcznikiem. Rzucił go na łóżko i podszedł do szafy. Mruknęłam zadowolona.
- Co? - spytał z uśmiechem, zapinając koszulę.
- Takie widoki chcę mieć codziennie - mruknęłam.
- Pod warunkiem, że dostanę buziaka - uśmiechnął się, kucając na przeciwko mojej twarzy. Cmoknęłam go w usta i od razu posmutniałam, bo przypomniało mi się, że Jennifer zniknęła.
- Boję się - jęknęłam.
- O Jennifer? - spytał.
- Tak, nie wiem, co mam robić - myślałam, że za chwilę się popłaczę.
- Nie martw się. Z czasem wszystko się wyjaśni - powiedział spokojnie.
- Leć już, bo się spóźnisz - uśmiechnęłam się lekko.
- Kocham cię - pogładził ręką mój policzek.
- Ja ciebie też - szepnęłam. Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Poleżałam jeszcze chwilę i postanowiłam wstać. Wzięłam szybki prysznic i się ubrałam. Rozczesałam włosy i poszłam na dół.
- Cześć - przywitała się Mo.
- Cześć - mruknęłam i zrobiłam sobie kawy.
- Nie rozumiem, dlaczego wyjechała? - zapatrzyła się w coś i napiła się kawy.
- Żebym ja to wiedziała - mruknęłam pod nosem.
- Ale zostawiła list Loganowi. Może w nim coś jest - Monic nabrała nadziei.
- Warto spróbować - westchnęłam i zaraz po śniadaniu wparowałyśmy do sypialni Hendersona. Zaczęłyśmy przeszukiwać jego szuflady.
- Nie, no! Tak się nie robi! - jęknęłam, opadając na łóżko.
- Co my robimy? - szepnęła Monic.
- Chodźmy stąd, szybko - powiedziałam i opuściłyśmy pokój Logiego. Smętne i bez życia walnęłyśmy się na kanapie. Czułam, że już więcej nie dam rady. Musiałam się wypłakać.
- Jessica, ja nie dam rady - głos Monic cały drżał. Spojrzałam na nią i obie zaczęłyśmy beczeć. Po jakichś dwudziestu minutach przyszła Nathalie i nas uspokoiła. Nie wyglądała na zbytnio przejętą tą całą sytuacją. Jednak trzymałam język za zębami, żeby nie wszcząć kolejnej awantury. Ostatnio coś się z nami nie dogadywała. Właściwie to ze mną i Jen... Jeszcze nam nie wybaczyła, że naskoczyłyśmy na nią na imprezie na dachu studia. Chociaż święcie przekonywała wszystkich, że nie chowa urazy. Wiem swoje na jej temat i nikt tego nie zmieni, choćby nie wiem jak się starał. O czym ja w ogóle myślę?! Moja przyjaciółka wyjechała, a ja się zastanawiam, jakby tu nie pokłócić się z Nathalie! Ale ze mnie egoistka!
- Jessica! - Mo mnie szturchnęła.
- Co? - odzyskałam kontakt ze światem. - Przepraszam, zamyśliłam się.
- Nathalie wpadła na genialny pomysł, żeby nas pocieszyć - Mo delikatnie się uśmiechnęła i spojrzała na Czarną.
- Pójdziemy na zakupy - wyszczerzyła się Stoner.
- Jasne - udawałam zadowoloną, chociaż w głębi duszy chciałam zostać w domu i płakać na kanapie. Po piętnastu minutach przygotowań, wyszłyśmy na miasto. Oglądałyśmy setki wystaw, ale żaden z ciuchów mi się nie spodobał. Żeby nie zrobić dziewczynom przykrości, kupiłam jakąś sukienkę. Nawet nie zwróciłam uwagi jaką. I tak wiedziałam, że nie będę w niej chodzić...
Po trzech godzinach byłyśmy w domu. Nathalie z nami jeszcze posiedziała, a potem się zmyła, bo musiała iść pomóc rodzicom. Nie powiedziała, w czym. Zresztą mało mnie to obchodziło. Ważne, że nie siedziała u nas. Jej towarzystwo jakoś mi nie odpowiadało. Zmęczona, nawet nie wiem po czym, położyłam się na kanapie i bezsensownie wpatrywałam się w wyłączony telewizor. Nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.
Poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce.
- James? - przebudziłam się.
- Śpij, skarbie. Śpij - szepnął, a ja oparłam głowę o jego ramię i ponownie zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz