25 sierpnia 2012

Rozdział 9

     Spojrzałam na dziewczyny. Monic siedziała pod kanapą i cała się trzęsła. Widać było, że ta sytuacja ją przerosła. Jennifer siedziała pod ścianą, a obok były kawałki rozbitego wazonu. Głowa chwiała jej się na boki. Ten dupek rzucił w nią tym cholernym wazonem. Miriam poszła na górę. Widać było, że coś łączy ją z tym kolesiem.
- Hej, mała. Dokąd to? - zatrzymał mnie, kiedy chciałam podbiec do Jen.
- Zostaw mnie! - zaczęłam się wyrywać.
- Nie szarp się! - złapał mnie za włosy. Zaczęłam płakać. - Taka ładna dziewczyna nie powinna płakać - dotknął ręką mojego policzka. Wykorzystałam moment, kiedy puścił moje włosy i go spoliczkowałam. Szybko się odsunęłam.
- Nie dotykaj mnie! - wycedziłam przez zęby.
- Pożałujesz tego! - krzyknął, łapiąc mnie za nadgarstki.
- Puszczaj!
- Ani mi się śni! - pociągnął mnie do jadalni. Szarpałam się ile mogłam, ale był silniejszy. Odwróciłam się jeszcze do dziewczyn. Monic tępo gapiła się w podłogę, a Jen powoli traciła przytomność.
- Zostaw mnie! - wrzasnęłam i kopnęłam go w nogę. Podbiegłam do Monic. Po chwili stał naprzeciwko i piorunował mnie wzrokiem. Wstałam i zaczęłam się cofać.
- Ze mną się nie zadziera! Miriam ci nie mówiła?! - z każdym słowem był coraz bliżej mnie.
- Jakoś wyleciało mi z głowy - powiedziała wyżej wymieniona, schodząc na dół. Ten facet do niej podszedł i ją pocałował, a jej to się podobało.
- Nawijasz Jamesowi o wierności, a sama puszczasz się na lewo i prawo! - krzyknęłam. Wiedziałam, że będę tego żałować, ale musiałam powiedzieć tej wywłoce, co o niej myślę. - Ty go nie kochasz! Zależy ci tylko na jego kasie! Jesteś zwykłą suką!
- Nie przeginaj! - ten koleś złapał mnie za szyję i przydusił do ściany.
- Puszczaj... - wydusiłam.
- Jak ją przeprosisz - wskazał na Miriam.
- Nigdy... - dodałam. Czułam, że długo tak nie wytrzymam. Zaczęło robić mi się ciemno przed oczami i powoli brakowało mi tlenu. Usłyszałam trzask drzwi. Nareszcie, pomyślałam. Do salonu wbiegli chłopcy. Ten koleś mnie puścił. Spadłam na podłogę i zaczęłam kaszleć. Kendall do mnie podbiegł.
- Wszystko w porządku? - spytał.
- Tak... - powiedziałam słabym głosem.
- Paterson! - warknął James.
- No proszę, James Maslow, we własnej osobie - szatańsko się uśmiechnął.
- Czego tu chcesz?!
- Przyszedłem pomóc swojej dziewczynie - założył ręce na piersi.
- Ciekawe której?! - prychnął James.
- Stoi obok ciebie - Paterson wskazał na Miriam.
- Miriam? Czyli ty...? - widać było, że to go dotknęło.
- Tak! Dziwne, że dopiero teraz się domyśliłeś! - krzyknęła.
- Nie rozumiem. Dlaczego? - spojrzał na nią z żalem.

- Zależało mi tylko na twojej kasie! Jesteś skończonym kretynem! Nigdy cię nie kochałam i nigdy nie pokocham! - dodała Miriam.
- Jesteś zwykłą suką! - wycedził James, zaciskając pięści.
- Już to słyszałam - powiedziała, łapiąc za swoje walizki.
- A to na szczęście! - James uderzył Patersona.
- Mike! - Miriam do niego podbiegła.
- Wynoście się stąd! Nikt was tu nie chce! - warknął szatyn.
- Pożałujesz tego, Maslow! I ta mała też! - wykrzykując ostatnie zdanie wskazał na mnie. Oboje opuścili dom.
- Możesz wstać? - spytał Kendall.
- Tak, dzięki - powiedziałam i z jego pomocą podniosłam się z podłogi. James oparł się o ścianę i zjechał po niej na podłogę. Logan posadził Jennifer na kanapie, a Carlos próbował się dogadać z Monic.
- Monic, to ja Carlos. Nic ci nie grozi. Już jesteś bezpieczna.
- Carlos... - szepnęła, podnosząc głowę. Bez słowa się do niego przytuliła. Poczułam, że coś spływa po moim policzku. Dotknęłam go ręką. Na swoich palcach zobaczyłam krew.
- Kendall, gdzie macie apteczkę? - spytałam.
- Zaraz ci przyniosę - Schmidt poszedł do kuchni.
- Dzięki... - szepnęłam i usiadłam we fotelu. Carlos pomógł Monic usiąść w drugim.
- Stary, wszystko w porządku? - spytał Logan, podchodząc do Jamesa. Było mi go tak potwornie żal.
- Nic nie jest w porządku. Idę do siebie - powiedział Maslow i poszedł na górę. Po chwili Kendall wrócił z apteczką.
- Proszę... - dał mi ją.
- Dzięki... - lekko się uśmiechnęłam. Po chwili nad moją brwią był przyklejony plaster. Schmidt schował apteczkę i pomógł mi w zebraniu resztek wazonów. Logan zadzwonił po lekarza, który miał zbadać dziewczyny. Skończył po jakichś dwóch godzinach.
- I co z nimi? - spytałam. Monic do nikogo się  nie odzywała. Siedziała skulona we fotelu. Jennifer doszła do siebie, po tym jak została zbadana.
- Czy stan Monic jest przejściowy? - spytał Carlos. Widać było, że się o nią martwi.
- Oczywiście. Wystarczy tylko, że będzie spędzać z wami dużo czasu.
- A co z Jennifer? - spytał Logan.
- Na szczęście wazon nie przerwał skóry. Będzie miała tylko guza.
- Dziękujemy, panie doktorze -  powiedziałam, a Carlos go wypuścił. Kendall poszedł do siebie, a Logan i Jennifer do ogrodu. Pena odprowadził Mo do jej pokoju. Zostałam sama. Trochę się przestraszyłam, więc pobiegłam na górę. Coś mi mówiło, żeby zajrzeć do Jamesa. Niepewnie zapukałam do drzwi. Nikt nie odpowiadał. Powoli nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. To, co zobaczyłam sprawiło, że przestraszyłam się bardziej, niż sytuacji sprzed kilku godzin. James siedział na łóżku, a w ręce trzymał żyletkę.
- James, co ty wyprawiasz?! - wyrwałam mu ją. Ukrył twarz w dłoniach, a ja usiadłam obok niego.
- Ty nic nie rozumiesz - jęknął.
- Rozumiem bardzo wiele, ale nie rozumiem dlaczego chciałeś się pociąć. Miriam to zwykła szmata. Nie była ciebie warta. Nie przejmuj się. Znajdziesz dziewczynę, w której zakochasz się z wzajemnością.
- Nigdy takiej nie znajdę - dodał.
- James... - położyłam mu rękę na policzku i odwróciłam jego głowę w swoją stronę, aby na mnie spojrzał. 

- Co? 
- Jesteś wspaniałym facetem, przystojnym i w dodatku utalentowanym. Nie możesz się załamywać, za każdym razem, kiedy jakaś dziewczyna okaże się być tą nieodpowiednią - powiedziałam.
- Wiem o tym - wyrwał mi się.
- Przemyśl to - wstałam i skierowałam się do drzwi. Odwróciłam głowę. James podszedł do komody, wziął do ręki jakąś ramkę i zaczął intensywnie się w nią wpatrywać. Po chwili postawił ją na miejsce i ,,zamknął". Głośno westchnęłam i opuściłam jego sypialnię. Skierowałam się do swojego pokoju, a Carlos wyszedł od Monic.
- I co? - spytałam.
- Chyba dobrze, bo się do mnie uśmiechnęła - Pena się wyszczerzył.
- Jesteś wielki - uśmiechnęłam się wdzięczna.
- Ja wiem - uśmiechnął się Carlos i poszedł do siebie. Nagle na górę weszła wściekła Jen, a za nią Logan w podobnym stanie.
- Nie odzywaj się do mnie! - krzyknęła.
- To ty mnie okłamałaś! - krzyknął Loggy, a Jennifer zatrzymała się jakiś metr od niego.
- Ja nigdy cię nie okłamałam!
- A to niby nie było kłamstwo?! - krzyknął brunet, a chłopaki i Monic wyszli ze swoich pokoi.
- Robisz aferę z niczego! - Jen wywróciła oczami.
- Obiecałaś mi to! Nie przychodź do mnie jak coś ci zrobi! - Loggy zacisnął ręce w pięści. Był wściekły.
- Żebyś wiedział, że nie przyjdę! - Jennifer też nie odpuszczała.
- Będziesz tego żałować!
- Wiesz co?! Skoro mam znosić twoje humory to wolę się wyprowadzić! - dodała, a mi prawie gały wypadły.
- Proszę bardzo! Droga wolna!
- Dobra! - Jen trzasnęła drzwiami od naszego pokoju.
- Dobra! - Logan trzasnął drzwiami od swojej sypialni.
- Ktoś wie, o co znowu się pokłócili? - spytał Kendall.
- Nie - odpowiedział Carlos.
- Ma ktoś ochotę na film? - James zatarł ręce.
- Ja! - powiedzieliśmy wszyscy.
- James, nieźle znosisz to rozstanie - powiedział Kendall, kiedy schodziliśmy na dół po schodach.
- Powiedzmy, że pewna osoba dała mi do myślenia - James puścił mi oczko, a ja zachichotałam. Ja i Mo usiadłyśmy na kanapie, a Pena i Maslow poszli po picie i jedzenie.
- Na co macie ochotę? - spytał Kendall, przeglądając półki z filmami.
- Wszystko byle nie horror - powiedziałyśmy razem z Mo.
- Czyli horror - Schmidt się wyszczerzył.
- Ty głuchy byłeś? Nie chcemy horroru - zaśmiałam się, rzucając  w niego poduszką.
- Ej! - oddał mi.
- Czyżbyś bała się horrorów, Jessica? - usłyszałam Carlosa i podskoczyłam ze strachu. Oboje postawili picie i popcorn na stoliku.
- Film się jeszcze nie zaczął, a ty już się boisz? - James wyglądał na rozbawionego.
- Dobrze się bawisz? - spytałam, zakładając ręce na piersi.
- Bardzo - Maslow pokazał mi rząd swoich białych zębów.
- Spadaj! - rzuciłam w niego poduszką.
- Lepiej ją weź, bo nie będziesz miała się gdzie schować - odrzucił mi ją.
- A Logan i Jennifer nie oglądają? - spytał Kendall.
- Pójdę po nich - powiedziałam, wstając.
- Idę z tobą - Mo poszła ze mną na górę. Logan zgodził się niemalże od razu. Gorzej poszło z Jen. Uznałyśmy, że nie będziemy jej zmuszać. Zeszłyśmy na dół i zajęłyśmy swoje miejsca. Logan usiadł we fotelu, Carlos obok Mo, James obok mnie, a Kendall rozwalił się na podłodze. Maslow zgasił światło.
- Czy światło musi być zgaszone? - jęknęłam.
- Tak jest lepszy efekt - powiedział Kendall, włączając film.
- Ale...
- Ciii, zaczyna się - Schmidt mnie uciszył. Po chwili na ekranie pojawił się tytuł filmu. Zamarłam.
- REC... - szepnęłam przerażona.
- Coś nie tak? - spytał James.
- Nie wiem, czy wiesz, ale to obecnie najstraszniejszy horror.
- Ujdzie w tłoku - Maslow machnął ręką. Przy każdej strasznej scenie chowałam głowę w poduszkę. Nawet chłopaki chwilami się bali. Jen zeszła dopiero po dwudziestu minutach od rozpoczęcia filmu. W dodatku usiadła obok Kendalla. Co ona wyprawia? No i znowu doszło do zabójstwa. Cała się trzęsłam. James mnie przytulił. Spojrzałam na niego wystraszona.
- Spokojnie, to nic nie znaczy. Jesteśmy przyjaciółmi - uśmiechnął się, a ja kiwnęłam głową. Oczywiście nie od razu skorzystałam z jego pomocy. Dopiero gdy doszło do najbardziej krwawego morderstwa się do niego przytuliłam. Kiedy akcja trochę się uspokoiła, spojrzałam na dziewczyny. Monic chowała głowę w koszuli Carlosa, a Jennifer w ramieniu Kendalla. Zerknęłam na Logana. Wyglądał jakby białej gorączki miał dostać.
- Cały film ich obserwuje - usłyszałam.
- Co? - spytałam.
- Logan, cały film na nich patrzy - powiedział James. Film po jakiejś godzinie się skończył. W końcu wszyscy poszliśmy spać.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz