25 sierpnia 2012

Rozdział 34

Mijał dzień za dniem, a ja i James byliśmy w sobie coraz bardziej zakochani. Mój chłopak (nadal nie mogę w to uwierzyć, że nim jest) jest taki kochany, że nie ma dnia, w którym bym mu nie mówiła, jak bardzo go kocham.
Siedziałyśmy w salonie i oglądałyśmy jakąś komedię. Chłopaki spali, bo zarwali nockę w studiu. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Mo, idź otwórz - powiedziała Jen, która leżała we fotelu.
- Nie chce mi się wstać - jęknęła, bo leżała na kanapie. - Jess...
- Tak, tak, już idę - westchnęłam i poszłam otworzyć.
- Cześć, Jessica - za drzwiami stała uśmiechnięta Nathalie.
- Cześć - odwzajemniłam uśmiech i ją wpuściłam. Poszłyśmy do salonu.
- Cześć, dziewczyny - przywitała się Czarna.
- Cześć - odpowiedziały i wróciły do oglądania.
- Napijesz się czegoś? - spytałam.
- Nie, dziękuję. Umówiłam się z Kendallem do kina. Swoją drogą, gdzie on jest? - spytała, rozglądając się. Usiadłam na kanapie, a ona we fotelu.
- Śpi - powiedziała Jen, nie odrywając wzroku od telewizora.
- Jak to śpi? - zdziwiła się Stoner.
- Zarwali nockę w studiu i odsypiają - wyjaśniła Mo.
- No to się nie dziwię - zaśmiała się. - To ja już może pójdę.
- Zostań - zatrzymałam ją. - Możesz sobie z nami posiedzieć.
- No nie wiem, a nie będę wam przeszkadzać?
- Jasne, że nie - Jen się wyszczerzyła.
- Skoro tak - Czarna z powrotem usiadła. - Jessica, muszę ci pogratulować.
- Mi? A czego? - zdziwiłam się.
- Słyszałam, że jesteś z Jamesem - uśmiechnęła się.
- Taa... - odpłynęłam, a one zaczęły się śmiać. Gadałyśmy przez dłuższy czas, a potem obejrzałyśmy kilka seriali. Chłopaki nadal nie wstali, a nam zaczynało się nudzić.
- Ile można spać? - jęknęła Monic, patrząc na zegarek w telefonie.
- Nie dziw im się - powiedziałam. - Też byś spała jak zabita, gdybyś pracowała całą noc.
- No tak, ale chcę się przytulić do Carlosa, a nie będę go budzić - jęknęła niezadowolona i podparła się ręką. Wybuchnęłyśmy śmiechem. Jednak szybko się uspokoiłyśmy, żeby ich nie obudzić. Usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
- Jessica - Jen i Mo spojrzały na mnie błagalnym wzrokiem.
- Lenie! - skwitowałam i poszłam otworzyć.
- Dzień dobry, przesyłka dla pani Jennifer Jayde - powiedział listonosz.
- Dzień dobry, przekażę jej - powiedziałam, a on podał mi paczkę.
- Proszę tu podpisać... Dziękuję, do widzenia - powiedział i odszedł.
- Do widzenia - zamknęłam drzwi i wróciłam do salonu.
- Kto to był? - spytała Mo.
- Listonosz, Jen jakaś przesyłka do ciebie - podałam jej paczkę.
- Do mnie? - zdziwiła się i usiadła. Zajęłam swoje miejsce, a ona ją otworzyła. W środku było granatowe pudełko z dołączonym liścikiem.
- Otwieraj - popędziła ją Monic, a ona niepewnie wykonała jej polecenie. Gdy tylko podniosła wieczko, naszym oczom ukazał się przepiękny, diamentowy naszyjnik.
- Jasna cholera - szepnęła Nathalie.
- Od kogo to? - spytałam, a on wzięła do ręki liścik.
- Przepraszam, że Cię zraniłem. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Joe - przeczytała, a my spojrzałyśmy po sobie zdziwione.
- Joe ci go przysłał? - do Monic nadal to nie docierało.
- Na to wygląda - powiedziała Jen nadal w szoku. Chłopaki pojawili się na schodach. Jen szybko schowała naszyjnik.
- Cześć, kochanie - Carlos pocałował Mo na dzień dobry. James do mnie podszedł i też mnie pocałował.
- Jak się spało? - spytałam, gdy usiadł obok mnie.
- A dobrze - uśmiechnął się i cmoknął mnie w usta.
- To się cieszę - wyszczerzyłam się.
- Nathalie, a co ty tu robisz? - zdziwił się Kendall.
- Byliśmy umówieni do kina - wyjaśniła.
- Zapomniałem! - klepnął się w czoło.
- Nie szkodzi - uśmiechnęła się Czarna.
- Jennifer, czemu jesteś taka blada? Źle się czujesz? - spytał Logan.
- Nie, wszystko w porządku - powiedziała cała roztrzęsiona.
- Na pewno? - drążył dalej Loggy. - Nie za dobrze wyglądasz.
- Wszystko dobrze - powiedziała. Zabrała paczkę i poszła na górę. Resztę dnia spędziliśmy na wygłupach. Kendall i Nathalie poszli do tego kina, Carlos i Mo na spacer, a Logan zaszył się w swojej sypialni. No więc, ja i James zostaliśmy tylko we dwoje.
- Nareszcie sami - mruknął, sadzając mnie sobie na kolanach.
- James, bo ktoś zaraz przyjdzie – jęknęłam, gdy zaczął całować mnie po szyi.
- To niech przyjdzie, a wtedy zobaczy jak bardzo cię kocham – wyszczerzył się i mnie pocałował. Bez zastanowienia zaczęłam oddawać te jakże namiętne pocałunki.
- Kocham cię – szepnęłam, gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Ja ciebie też – cmoknął mnie w usta i mocno przytulił. Siedzieliśmy tak przez kilka minut.
- Mógłbyś się ubrać? – spytałam, bo nagle do mnie dotarło, że James jest w piżamie, czyli szarych spodniach dresowych i czarnej koszulce z krótkim rękawkiem.
- Muszę? – jęknął.
- Tak. Chyba nie będziesz chodził w piżamie cały dzień? – spojrzałam na niego jak na debila.
- Czemu nie? – wzruszył ramionami.
- Dalej – zlazłam mu z kolan i złapałam go za rękę. – Chodź.
- Nie chce mi się – jęczał.
- Chodź – pociągnęłam go za rękę.
- Jessica, nie chce mi się – jęczał dalej, a ja go puściłam.
- To nie – udałam wielce obrażoną i poszłam na górę. Zobaczymy jak długo wytrzymasz, pomyślałam i szatańsko się uśmiechnęłam. Weszłam do sypialni Jamesa, bo mi się przypomniało, że zostawiłam tam swoją książkę. Leżała na stoliku obok łóżka. Poszłam po nią. Gdy tylko ją podniosłam ze środka wypadł złoty łańcuszek z serduszkiem, na którym było imię Maslowa. Obejrzałam go dokładnie. Był piękny.
- Podoba ci się? – usłyszałam i się odwróciłam. James stał w drzwiach i opierał się o ich framugę. Podszedł do mnie.
- Jest piękny – zachwyciłam się.
- Daj, pomogę ci założyć – powiedział i zapiął go na mojej szyi. Odwróciłam się w jego stronę.
- I jak? – spytałam.
- Wyglądasz pięknie – uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie.
- James... – jęknęłam. – Jestem nadal na ciebie zła.
- Oj no weź, zaraz się przebiorę – przewrócił oczami i podszedł do szafy. Wyciągnął czarne spodnie i białą bluzkę z krótkim rękawkiem. Szybko się przebrał i znowu mnie przytulił.
- Czegoś mi tu brakuje – udałam, że się zastanawiam.
- Czego? – zdziwił się.
- Tego... – pocałowałam go. Uwielbiałam gdy nasze usta były złączone. James tak bosko całował. Nagle do środka weszła Jennifer.
- Jessica, może... – szybko odkleiłam się od szatyna. – To może ja przyjdę później – i już jej nie było.
- Jen, czekaj – powiedziałam, ale nie miał mnie kto słuchać. Spojrzałam na Jamesa. Szczerzył się jak głupi do sera. – A ty co się cieszysz?
- Szkoda, że nie widziałaś swojej miny – zaśmiał się.
- Szkoda, że ty nie widziałeś swojej, kiedy obrażona stąd wyszłam – odgryzłam się i podniosłam książkę z podłogi, bo mi spadła.
- Co? – zdziwił się.
- No właśnie to – poklepałam go po ramieniu i opuściłam jego pokój. Poszłam do siebie. Jen siedziała na łóżku z laptopem i przeglądała strony plotkarskie.
- I jak James? – zachichotała.
- Spadaj! – rzuciłam w nią poduszką, która leżała na biurku.
- Żartuję! Przecież wiem, że dobrze – uśmiechnęła się. Usiadłam na łóżku, a ona wróciła do przerwanej czynności.
- Chciałaś o czymś ze mną porozmawiać? – spytałam.
- Tak – głośno westchnęła i zamknęła komputer. Odwróciła się w moją stronę.
- Jennifer? – spojrzałam na nią uważnie.
- Jessica, Joe chce się ze mną spotkać – powiedziała na jednym wdechu.
- Co?! – krzyknęłam, wstając.
- Proszę, nie denerwuj się – uspokoiła mnie, a ja usiadłam.
- A ty się zgodziłaś – powiedziałam zdenerwowana.
- Właśnie chodzi o to, że nie – powiedziała, a mi ciśnienie momentalnie spadło.
- To w czym problem? – spytałam.
- Powiedział, że jeżeli się z nim nie spotkam, to zrobi coś Loganowi – w jej oczach pojawiły się łzy, ale nie płakała.
- Jak to coś mu zrobi? – nie docierało to do mnie.
- Nie wiem. Jessica, ja sobie nie wybaczę jeżeli coś mu się stanie. Za bardzo go kocham, żeby przeze mnie cierpiał – głos jej się łamał.
- Zaraz, powiedziałaś, że go kochasz? – uśmiechnęłam się.
- Nie wiem, czy to jest ta prawdziwa miłość, ale wiem, że czuję do niego coś więcej niż przyjaźń – wyjaśniła. – Co mam zrobić? – popłakała się.
- Mała... – usiadłam obok niej i ją przytuliłam. – Nie płacz. Wszystko się jakoś ułoży – próbowałam ją jakoś uspokoić, ale w głębi czułam, że ja też się za chwilę popłaczę. Siedziałyśmy tak przez kilka minut. Postanowiłyśmy, że Jen nie spotka się z Joe i że nikt z domowników się o tym wszystkim nie dowie, a zwłaszcza Logan. W dobrych humorach zeszłyśmy na dół. James i Logan siedzieli w salonie i oglądali film.
- Skarbie, nadal się gniewasz? – spytał Maslow.
- Tak – wystawiłam mu język.
- No weź, przecież nic ci nie zrobiłem – zrobił minę zbitego psa. A ja ledwo powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem.
- O co chodzi? – spytali razem Logan i Jen.
- Ściemniasz! – krzyknął nagle James.
- Wcale nie – zaprzeczyłam. Kurde! I po co się cieszyłaś?! Głupia! James do mnie podszedł.
- Kochanie, nie ładnie kłamać – z dezaprobatą pokręcił głową.
- Nie ładnie kłamać – przedrzeźniałam go i założyłam ręce na piersi.
- Będzie kara – wyszczerzył się i mnie do siebie przyciągnął. Już miał mnie pocałować, gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- Otworzę! – powiedziałam i uciekłam. Słyszałam tylko śmiech Logana i komentarz Jennifer. Widocznie teraz to James się na mnie obraził, pomyślałam i nacisnęłam klamkę. Pociągnęłam drzwi w swoją stronę i serce mi na moment stanęło.

- Cześć, Jessica - Miriam lekko się uśmiechnęła.
- Cz... Cześć - wydusiłam. Normalnie zatkało mnie na jej widok. W ogóle nie przypominała tej poprzedniej Miriam.
- Mogę wejść? - spytała niepewnie.
- Jasne - zdziwiona, wskazałam ręką, żeby weszła do środka. Zamknęłam drzwi i obie poszłyśmy do salonu. James na jej widok wstał z fotela, a Logan i Jen momentalnie ucichli.
- Cześć wam - widać było, że Miriam czuje się tu nieswojo.
- Co ty tu robisz? - warknął James.
- Chciałam was przeprosić za wszystko, co zrobiłam. Wiem, że nie powinnam cię zdradzić, ale uwierz mi, że ja naprawdę nie przespałam się z Mike'iem. Ograniczyliśmy się tylko do pocałunków. Poza tym zerwałam z nim, bo dopiero teraz okazało się jakim jest dupkiem. James, proszę, wybacz mi - Miriam naprawdę wyglądała na taką, co żałuje tego, co zrobiła. Było mi jej potwornie żal.
- Zdradzasz mnie, a teraz masz czelność przychodzić tu i prosić mnie o wybaczenie?! - Jimmy podniósł głos. 
- Tak, bo mam wyrzuty sumienia, że cię zraniłam - dodała cicho.
- James, daj spokój, przecież cię przeprosiła - westchnęłam.
- Ciebie też Jessica przepraszam. Byłam wobec ciebie niemiła - odwróciła się w moją stronę.
- Nie ma sprawy. Było, minęło - uśmiechnęłam się.
- James, wybaczysz mi? - Miriam zwróciła się do szatyna.
- Skoro Jessica ci wybaczyła to ja też - westchnął. Miriam nam podziękowała i się zmyła. Resztę dnia przesiedzieliśmy przed telewizorem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz